cytaty z książki "Tożsamość"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Niespodziewanie usłyszała jakiś hałas dochodzący z dalszej części domu. Przeszła w tryb czujności.
- Co to było? - zapytała samą siebie i wyjęła z szuflady największy nóż.
Schowała nóż za plecami i idąc cichym krokiem, nasłuchiwała kolejnego dźwięku.
Niczym niezmącone życie. Dom po rodzicach, niewielki spadek i prawie darmowa egzystencja.
Nie wie, co go jeszcze czeka w przyszłości, która sprawa pochłonie go bez reszty i ile przed nim jeszcze nieprzespanych nocy.
Skromna, a przy tym bardzo atrakcyjna i po kilku drinkach odważna bardziej niż myśliwy na safari, co było jej wieczną zgubą.
Nóż ślizgał się dziewczynie w spoconej dłoni, obracała go i zaciskała, aż pobielały jej knykcie.
Dźwięk się powtórzył i teraz był wyraźniejszy. Tak jakby ktoś przesunął jakiś przedmiot. Lecz nadal nie potrafiła dokładnie określić, co to mogło być.
W salonie stał telewizor, którego prawie nie używała. Wolała czytać książki i słuchać muzyki.
Z czasem przybywało gości, a trzydzieści ustawionych okrągłych stolików z czterema krzesłami do kompletu mogło przyjąć ponad setkę ludzi i dziesięciu na hokerach przy barze. Kto się spóźnił, musiał stać.
W słuchawkach płynęła muzyka, powietrze robiło się bardziej delikatne, a niedzielny poranek nieźle ją zmotywował.
Pokój wpuszczał sporo promieni słonecznych i miał dobry widok na otaczający budynek ogród. Był najbliżej schodów i nie trzeba było przechadzać się długim korytarzem, by do niego dotrzeć. Jeden z najczęściej zajmowanych przez gości.
Każdego dnia dawała rady obcym ludziom i trzymała ich na duchu, ale samej sobie nie potrafiła pomóc. Była samotna, chociaż otoczona dziesiątkami tysięcy fanów.
Nie lubiła się dzielić swoim prywatnym życiem, wolała sama przetrawić swoje problemy, niż się żalić komuś w cztery oczy. Łatwiej przychodziło jej pisanie o sobie w Internecie, gdzie nikt nie znał jej z imienia i nazwiska.
Jej blond włosy zawsze były zadbane, a ona pachniała owocową nutą drogich, damskich perfum. Była naprawdę elegancka i pasowała do tego miejsca.
Koc opatulił jej zrelaksowane kąpielą udo, a lampka czerwonego wina rozlała się po podniebieniu jak rozgrzany wosk po świeczce.
W słoneczne południe ból głowy prawie przechodził, a do głosu dochodziły stare słabości i leżąca od dawna w szufladzie paczka papierosów zachęcała do odpalenia jednego z nich i delektowania się smakiem.
Ile by nie przeczytali postów, to i tak siedzieli w tych smutnych domach w skomplikowanych związkach. Z wampirami energetycznymi, zwanymi mężami, żonami, narzeczonymi, chłopakami i dziewczynami.
Była dziś już trochę zmęczona, głodna i nie mogła doczekać się wygodnej kanapy w sypialni. Pocieszające było tylko to, ze dwie ulice dalej czekał na nią kot, który ocierając się, przywita ją w drzwiach. Zamiauczy, poprosi o swoją porcję jedzenia i wymusi potem niewielką połać kołdry w sypialni.
Kot zeskoczył na dywan i pobiegł za swoją panią. Chwilę później usłyszał dźwięk otwieranych drzwi lodówki i oblizał pyszczek.
Wyjęła z torebki swój smartfon, ale oprócz jednej wiadomości od kuriera, który miał dostarczyć dziś paczkę z nowościami do księgarni, nie było nic więcej. Budzik nie buczał, Garfield po śniadaniu lizał łapki, a telewizor był wyłączony.
Kolorowa torebka miała czerwony uchwyt skonstruowany z dwóch sznureczków przeciągniętych przez aluminiowe szlufki, a w środku była buteleczka wyglądająca jak flakonik jej ulubionych perfum.
Spuścił głowę i wyszedł. Wiedział, że jej trudny charakter jest niemożliwy do ogarnięcia. Raz się otwierała, a innym razem zamykała.
Jak drzwi.
Szeptały i ustalały plan, który według nich był niemalże idealny. Teraz potrzebowały tylko sprawcy ich porwań i mnóstwo adrenaliny.
Przemilczamy w życiu wiele rzeczy, łatwiej nam wtedy z tym żyć...
Autobus jechał powoli i mogłaby stwierdzić, że bardziej sunie po szosie, niż jedzie.
Poszli dalej. Krok po kroku, a ostrożność była na pierwszym miejscu. Nie mieli pewności, czy ktoś nie czai się za zakrętem. Już samo wchodzenie po krętych schodach było niebezpieczne i od razu zdradzało ich położenie.
Żuł gumę, uśmiechał się i ją prowokował. To ja bardziej motywowało, zbudowało w niej cały posąg wewnętrznej ignorancji, ale wystrzał był milisekundowym wydarzeniem, które ugrzęzło w ramieniu.
Nie czekała na reakcję mężczyzny, aż ją dostrzeże. Zacisnęła zęby i wystrzeliła. Kula świsnęła, mijając oparcie fotela, i ugrzęzła w poduszce.
Wyjęła pięćdziesięciodolarowy nominał i zauważyła narysowanego prostego ludzika, jakiego malują dzieci w przedszkolu. Pod nim widniał napis: Twój Demon nie śpi.