cytaty z książki "Florentyna od kwiatów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wszystkie stworzenia to po prostu inne przejawy jednego istnienia.
Niektórzy mówią, że wszystko zaczyna się od czasu, inni powiadają, że czasu nie ma, że wymyślili go ludzie. Ci pierwsi wsłuchują się w swoje ciała, nadają znaczenie rzeczom i zjawiskom uchwytnym. Ci drudzy natomiast wypatrują znaków i podobieństw, wiedzą bowiem, że wszystko, co jest, jest wieczne i wciąż się zapętla. Oni wiedzą, że tak naprawdę nic się nigdy nie kończy i nie zaczyna. Jedni i drudzy mają rację.
Lasy, kiedy ludzie im w tym nie przeszkadzają, wędrują. Poszerzają swoje terytorium, zdobywają nowe ziemie. Trwa to tak długo, że dla ludzkiego oka jest niezauważalne. Lasy są odwieczne, bo mają zdolność odradzania się.
Nic nie umiera tak naprawdę - mówiła. - Skoro nawet potężne gwiazdy, umierając, tylko zmieniają formę, to może nie ma śmierci. Jest tylko zmiana.
Tak jest na świecie, że wszystko się zmienia. Ludzie odchodzą, bogactwa się przepija, życie płynie. Trzeba patrzeć na to, co się ma w garści, bo nie wiadomo, jak długo się przyjdzie tym cieszyć.
Człowiek dla lasu jest jak denerwujący owad, którego ciężko się pozbyć.
Wszystko, co złe dzieje się wokół mnie, ja odczuwam, jakby działo się mnie.
Nie wszyscy wiedzieli, że Nadzieja rzeczywiście potrafi łagodzić zwierzęce cierpienie przez to, że sama je odczuwała. Kiedy tylko natrafiła na jakąś żałość, kłąb bólu zwijał się w jej wnętrzu. Nadzieja przyjmowała go z pokorą. Ból podzielony jest mniejszym bólem.
Siemił woził Nadzieję po lekarzach, lecz żaden z nich nie potrafił pomóc. Serce było zdrowe. Ból Nadziei wydawał się wyimaginowany, nie potrafiła przypisać go do żadnego z wewnętrznych narządów. Nasilał się, kiedy dziewczyna doświadczała nieprzyjemnych sytuacji. (...) Po pewnym czasie ból zelżał, ale nie zniknął nigdy. Wtopił się w nią na stałe, zrósł w dziwnej symbiozie, bo w końcu stał się jej potrzebny.
Zdarzają się szczegolne kobiety, które jak dojrzewają, to i razem z nimi coś dojrzewa, jakiś zmysł albo dar. Tylko nie wolno tego zaprzepaścić...".
Kazda wieś ma sobie właściwe drogi, którymi roznoszą się wieści".
Każda wieś ma sobie właściwe drogi, którymi roznoszą się wieści. W Sokołowie wystarczyło szepnąć coś przy starej Juchowej, a pewnikiem wiadomość zaczynała krążyć od chaty do chaty.
Czy to jest miłość? Myśleć o kimś i jednocześnie czuć smutek i szczęście?
Ci, którzy wracali z wojny, mieli wiele do opowiedzenia, ale kiedy przyszło im w końcu usiąść w ciepłym kącie przy piecu, z gorącą herbatą parzącą usta, zawsze brakowało słów. Poza tym to, co jeszcze niedawno wydawało się tak ważne, co było kwestią życia i śmierci, tu, w czterech ścianach ogrzanych drewnem i ludzkimi oddechami, nie miało już żadnego znaczenia. Te wszystkie głodne dni, kiedy zamiast chleba jadło się strach, noce, gdy zamiast snu chłonęło się śmierć, która była dookoła, nie miały znaczenia tu, w tym zacisznym kącie. Wszystkie okropne rzeczy, które chciało się zapamiętać, aby potem opowiedzieć o nich światu, nagle przestały być ważne. Były jak koszmar, z którego człowiek budzi się bardzo powoli.
Wył długo, głośno i boleśnie, aż coś w środku niego pękło - jakaś tama, która dotąd trzymała w ryzach wszystko, co przez lata zakopywał w cmentarnej ziemi swojego serca. Wył tak długo, że opadł z sił. Potem wył na kolanach, a potem jeszcze, kiedy upadł twarzą w wilgotną trawę, wył prosto w trzewia ziemi, jakby tylko ona mogła go zrozumieć, nie ludzie. Bo nikt żywy nie zrozumie martwego.
Wojna to nie tylko huk strzałów, krzyki i wybuchy. Wojna to milczenie o tym, o czym nie chce się mówić. Nieproszona cisza. Żałoba niezauważana, bo noszona przez wszystkich w sercach, nie w ubiorze.
Czas lasu płynie inaczej niż czas ludzi, dlatego las może w spokoju patrzeć na zmieniające się krajobrazy, na rodzące się wsie i miasta, na wybuchające i kończące się wojny, na tworzenie i na rozkład. Las wszystko pamięta, ale mówi tylko do tych , którzy rozumieją jego język złożony z trzeszczących gałęzi, szumnych morfemów, wyrazów rodzących się z dźwięku opadającego na podszycie liścia. Ci, którzy zgłębili mowę lasu, słyszą, jak szepce, kiedy przyłożą ucho do runa - porośniętego mchem leśnego ciała.
Niektórzy mówią, że wszystko zaczyna się od czasu, inni powiadają, że czasu nie ma, że wymyślili go ludzie.
Mój mruczku - mówiła pieszczotliwie, głaszcząc jego ciałko. - Tylko popatrz, śpisz sobie i czuję, jak bije ci serduszko. Ruszasz wąsami, pewnie śnisz o czymś pięknym. W sumie to niczym nie różnisz się od śpiącego człowieka. Masz serce, płynie w tobie krew, mózg, choć niewielki, też jest. Taka sama maszyna w środku, tylko opakowana inaczej. W futerko.
Na wioski spadło widmo głodu. Nie sposób było wykarmić siebie i całą armię zgłodniałych Niemców.
Florentyna nie przestawała się dziwić słowom szeptuchy. Skąd ona mnie zna, zamyślała się. Skąd wie o kwiatach? Jednak czas nie był odpowiedni na takie myśli.
Florentyna oglądała wymarły ogród tak, jak matka ogląda cmentarz, na którym pochowane są jej dzieci.
Dla Florentyny czas rozciągał się jak pajęczyna rozpostarta między gałęziami drzewa, które zbyt szybko rosło.
Któregoś dnia, kiedy wracała z lekcji, niezwykle zmęczona usiadła pod kapliczką, aby nieco odpocząć w jej cieniu. Dzień był nadzwyczaj pogodny, zapowiadało się upalne lato. Florentyna zdrzemnęła się i śniła o Mateuszu, który przyszedł od strony Maciejowego pola i przysiadł się do niej. Siedzieli tak w milczeniu, uśmiechając się. Uśmiechał się nawet święty Dionizy swoją trzymaną w dłoniach drewnianą głową. Kiedy dziewczyna ocknęła się, zauważyła, że leży cała pokryta niebieskimi kwiatami ogórecznika. Musiały wyrosnąć, kiedy spałam, jakie to dziwne, pomyślała, ale nie zastanawiała się nad tym dłużej, bo przyzwyczaiła się do tego, że na świecie dziwiło ją wiele rzeczy.