cytaty z książek autora "Hooman Majd"
Na pierwszy rzut oka Iran pod względem gospodarczym nie różni się zasadniczo od Europy czy Stanów, przynajmniej sądząc po tłumach w sklepach, dostępności zachodnich czy azjatyckich towarów, billbordach reklamujących najnowszy sprzęt elektroniczny, samochody czy luksusowe gadżety oraz nowo rozpoczętych budowach w stolicy, ktora pod względem ich liczby mogłaby dziś rywalizować z europejskimi miastami okresu boomu gospodarczego lat dziewięćdziesiątych, takimi jak Dublin. Baczniejsza obserwacja pozwoli jednak dostrzec sporo czasowo i trwale bezrobotnych Irańczyków (wskutek długotrwałych sankcji ekonomicznych w kraju jest po porostu za mało pracy), którzy siedzą i czekają, aż wypalą jakieś z dawna wyglądane interesy. Równie wielu rodaków wypatruje okazji, by im pomóc (lub też, niezależnie od punktu widzenia, by ich naciągnąć) w różnych biznesowych czy prywatnych przedsięwzięciach.
Nie ma co: Irańczycy dobrze wiedzą, jak się dąsać. Wynieśli dąsanie do rangi sztuki i nie ograniczają stosowania go wyłącznie do relacji osobistych czy tych panujących pomiędzy członkami rodzin dysfunkcyjnych. Dowiedział się o tym cały świat w 2011 roku, kiedy ówczesny prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad, czarna owna przywódców Zachodu, publicznie strzelił trwającego jedenaście dni focha.
Niedługo po naszym przyjeździe do Teheranu uświadomiłem sobie, że dzieci w Iranie - zarówno chłopcy, jak i dziewczynki - są niezwykle, czasem nawet publicznie hołubione. (...) Moi zwesternizowani rodzice nie wyrażali swej miłości do synka w tak skrajny sposób jak niektórzy inni Irańczycy, na przykład matki nazywające synów dudul tala, złotymi penisami, przez co miliony irańskich mężczyzn szczerze wierzą, że ich męskość jest ze złota i powinna być ceniona jak skarb przez każdą kobietę, którą spotkają na swojej drodze, a nawet wszystkie te, których nie spotkają.
Życie w mieście takim jak Teheran, o populacji, która z trzech milionów przed rewolucją wzrosła do obecnych dwunastu milionów, stało się z pewnością trudniejsze niż było w czasach dwornych obyczajów. Niemniej perskie maniery, w tym nierzadko frustrujące ta'arofy, - niekończące się uprzejmostki, umniejszanie własnej osoby i pełne zawstydzenia przeprosiny podczas wszelkich transakcji - wcale nie zaginęły i są żywo obecne. Mocno wpisały się w psychikę taksówkarzy: jeszce nie udało mi sie znależć takiego, który po porstu przyjąłby pieniądze bez protestów i zapewnień, że jego usłyga była "nic niewarta", nawet jeśli przez całą drogę skarżył się na trudy życia.
-Ciągle nam powtarzają, że islam jest zagrożony - powiedział głosnym szeptem. - Ale to nieprawda, to wy jesteście zagrożeni!
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową.
-Islam istnieje i ma się dobrze od czterech wieków - ciągnął - a wy pojawiliście się trzydzieści lat temu.
Mówiąc "wy" myślał oczywiście o władzach i miał rację. Gdyby nie czuły się zagrożone, po cóż miałyby organizować oddziały szturmowe, ilekroć obawiały się, że ktoś chce im zaszkodzić? Do proponowanego czasu rozpoczęcia demonstracji pozostało jeszcze kilka godzin, lecz ewenualne zamieszki zostałyby szybko stłumione przez tysiące funkcjonariuszy, z których wielu sprawiało wrażenie gotowych porządnie zlać swoich rodaków, jeśli zajdzie taka potrzeba.