rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jako biotechnolog roślin mogę powiedzieć, że książka nic nowego do życia mi nie wniosła, ot, taka sobie bajeczka, którą nawet lekko się czytało.
Natomiast pod względem czysto literackim jest beznadziejna. Rozdziały nie tworzą jakiejś zintegrowanej całości, sprawiają wrażenie zbioru wyrwanych z kontekstu myśli. Wygląda to, jakby autor chciał poruszyć każdy możliwy temat, ale bez rozwijania go. Autor niby podpiera się publikacjami naukowymi, ale w żaden sposób nie rozwija rozpoczętego tematu (np. "badacze przypuszczają, że...", odniesienie do publikacji i brak jakichś hipotez postawionych przez owych badaczy, jednak obowiązkowe zdanie "Nadal nie znamy odpowiedzi na tak wiele pytań..."). Już nawet nie będę wspominać szeregu bzdur, które autor próbuje wcisnąć czytelnikom (jak choćby o słonikach lub "niepotrzebnych" drzewom dużych zwierzętach w lesie). Co więcej, powoływanie się tłumaczki na polską Wikipedię...! I to ma być rzetelne źródło wiedzy? Absurd!
Ponadto, język jest rażąco potoczny. Rozumiem pragnienie przemówienia do każdego czytelnika, ale mimo wszystko nie ma potrzeby robić z książki stylizowanej na popularnonaukową, jakiegoś bełkotu z ulicy.
Nie polecam, jest wiele książek o podobnej tematyce napisanych w porządny sposób.

Jako biotechnolog roślin mogę powiedzieć, że książka nic nowego do życia mi nie wniosła, ot, taka sobie bajeczka, którą nawet lekko się czytało.
Natomiast pod względem czysto literackim jest beznadziejna. Rozdziały nie tworzą jakiejś zintegrowanej całości, sprawiają wrażenie zbioru wyrwanych z kontekstu myśli. Wygląda to, jakby autor chciał poruszyć każdy możliwy temat, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy autor kiedykolwiek sam ją przeczytał po napisaniu. Wielokrotnie musiałam cofać się o kilka stron, aby spróbować zrozumieć CO TAM SIĘ DZIEJE. Zdania są ułomne, nielogiczne, próby zdań wielokrotnie złożonych lepiej omijać, bo i tak nikt ich nie zrozumie. Czasami odnosiłam wrażenie, że autor wrzucił tekst do google translatora, przetłumaczył go na chiński i z powrotem na polski.
Przykład? "Przytłoczył go zapach papierosowego dymu, ta nowa moda, która przyszła z zachodu wraz z legendami o smokach, rzygowin, piwa i czegoś jeszcze, ale wolał nie wiedzieć, co to było, gdyż jadł niedawno śniadanie."

Na stronie wydawnictwa (które wydaje wszystko jak leci, byle wyciągnąć od zdesperowanych "pisarzy" kasę) jest informacja: "Warszawska Firma Wydawnicza dysponuje zespołem doświadczonych redaktorów, korektorów, grafików i recenzentów." Niestety mam wrażenie, że składającym się z grupy ludzi, którzy nie poszli nawet do podstawówki, a o poprawną polszczyznę otarli się, gdy zobaczyli słownik w księgarni. Ilość błędów jest porażająca - urwane zdania, poszatkowane związki wyrazowe, przecinki wstawiane przypadkowo (lub ich brak), odmiana przez przypadki, tryby, czasy, rodzaje jest zbyt trudna dla zwykłego korektora, a o nagminnych literówkach nie wspomnę. WSTYD!
Wszystko to sprawia, że pragnę zakreślić na czerwono wszystkie błędy i wysłać (czerwoną) książkę do redakcji.
Jeżeli ktoś ma zamiar tracić swój czas, to niech czyta. Ja uważam swój za zmarnowany. Nigdy więcej nie tknę żadnej publikacji tego wydawnictwa.

Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy autor kiedykolwiek sam ją przeczytał po napisaniu. Wielokrotnie musiałam cofać się o kilka stron, aby spróbować zrozumieć CO TAM SIĘ DZIEJE. Zdania są ułomne, nielogiczne, próby zdań wielokrotnie złożonych lepiej omijać, bo i tak nikt ich nie zrozumie. Czasami odnosiłam wrażenie, że autor wrzucił tekst do google translatora,...

więcej Pokaż mimo to