Sterben im Sommer
- Kategoria:
- literatura obyczajowa, romans
- Tytuł oryginału:
- Sterben im Sommer
- Wydawnictwo:
- S. Fischer Verlag
- Data wydania:
- 2020-01-01
- Data 1. wydania:
- 2020-01-01
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- niemiecki
- ISBN:
- 9783104912516
Seinen letzten Sommer verbringt der Vater am Balaton, in Ungarn, der alten Heimat. Noch einmal sitzt er in seinem Paradiesgarten unter der Akazie, noch einmal steigt er zum Schwimmen in den See. Aber die Rückreise erfolgt im Rettungshubschrauber und Krankenwagen, das Ziel eine Klinik in Frankfurt am Main, wo nichts mehr gegen den Krebs unternommen werden kann. Es sind die heißesten Tage des Sommers, und die Tochter setzt sich ans Krankenbett. Mit Dankbarkeit erinnert sie sich an die gemeinsamen Jahre, mit Verzweiflung denkt sie an das Kommende. Sie registriert, was verloren geht und was gerettet werden kann, was zu tun und was zu schaffen ist. Wie verändert sich jetzt das Gefüge der Familie, und wie verändert sie sich selbst? Was geschieht mit uns im Jahr des Abschieds und was im Jahr danach? In »Sterben im Sommer« erzählt Zsuzsa Bánk davon.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 256
- 122
- 23
- 21
- 7
- 7
- 4
- 3
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Książka o umieraniu i śmierci ojca, ukochanego, lubianego, codziennego. Jednak książka nie przytłacza, jest tu pewna lekkość i rytm wydarzeń, wręcz nachalna rutyna i codzienność, które pozwalają przetrwać.
Książka o umieraniu i śmierci ojca, ukochanego, lubianego, codziennego. Jednak książka nie przytłacza, jest tu pewna lekkość i rytm wydarzeń, wręcz nachalna rutyna i codzienność, które pozwalają przetrwać.
Pokaż mimo toJak juz wspomnial ktoś wcześniej, chwilami miałam wrażenie, że jest to wszystko za osobiste, jakby wchodziło się komuś do domu w niedpowiedniej chwili. Dla mnie niesamowita jest relacja jaka łączyła ojca z dziecmi. Balaton autorka tak przedstawiła, ze chciałabym tam kiedyś pojechać.
Jak juz wspomnial ktoś wcześniej, chwilami miałam wrażenie, że jest to wszystko za osobiste, jakby wchodziło się komuś do domu w niedpowiedniej chwili. Dla mnie niesamowita jest relacja jaka łączyła ojca z dziecmi. Balaton autorka tak przedstawiła, ze chciałabym tam kiedyś pojechać.
Pokaż mimo toKsiążka o śmierci, żałobie. Napisana prosto, nie infantylna, nie uderzającą,ajaca w fałszywe tony, dobra. Widać w niej ogrom miłości, przywiązania córki do ojca. Nie jest to książka łatwa, bo śmierć nie jest tematem łatwym. Potrzeba na nią przestrzeni, czasu.
Książka o śmierci, żałobie. Napisana prosto, nie infantylna, nie uderzającą,ajaca w fałszywe tony, dobra. Widać w niej ogrom miłości, przywiązania córki do ojca. Nie jest to książka łatwa, bo śmierć nie jest tematem łatwym. Potrzeba na nią przestrzeni, czasu.
Pokaż mimo toW ostatnich miesiącach wylosowało mi się całkiem sporo historyj o utracie rodziców, pogrzebach, radzeniem sobie z tym. Spośród nich, ta jest zdecydowanie najlepsza. Mocno osadzona w węgierskiej rzeczywistości - 1956 rok, wakacje, Balaton, budzące nostalgię i u mnie, bo parokrotnie spędzałem tam część wakacji i w miejscach wspomnianych także byłem. Bohaterka próbuje poradzić sobie z chorobą i utratą ojca, choć utrzymane w dość obyczajowej konwencji, to mistrzowsko napisane. Z jednej strony czuć miłość i czułość wobec rodzicieli, z drugiej zionie beznadzieją, rozpaczliwym wzruszeniem ramionami na nieczuły los. Bardzo dobra i smutna.
W ostatnich miesiącach wylosowało mi się całkiem sporo historyj o utracie rodziców, pogrzebach, radzeniem sobie z tym. Spośród nich, ta jest zdecydowanie najlepsza. Mocno osadzona w węgierskiej rzeczywistości - 1956 rok, wakacje, Balaton, budzące nostalgię i u mnie, bo parokrotnie spędzałem tam część wakacji i w miejscach wspomnianych także byłem. Bohaterka próbuje poradzić...
więcej Pokaż mimo toPowieść Zsuzsy Bánk “Śmierć przychodzi nawet latem” spotkała mnie niemal dokładnie w momencie trzeciej rocznicy śmierci mojego taty. Jego odejście, zupełnie znienacka, przyszło pod wieczór 16 grudnia. Minął może szok spowodowany przeraźliwą prawdą o nieodwracalności tego faktu, wydaje mi się jednak, że po dziś dzień nie zaakceptowałam śmierci taty do końca. Podobnie jak Zsuzsa, żal do losu, który mógł być łaskawszy, noszę w sobie.
Wsłuchując się w rodzinną historię autorki, po raz kolejny oswajałam swój własny, nagły, prywatny koniec świata. Wzruszająca, przejmująco szczera proza Bánk, poruszyła we mnie mnogość strun, pokrzepiła ciepłem wspomnień, przypomniała o niezmienności tej szczególnej pustki, zimnie nieobecności.
Zsuzsa nadmienia również, że pogrzeb- to ostatnie spotkanie, wcale nie musi być zakończeniem czyjejś historii. Przecież umarli nie odchodzą. Pojawiają się w pierwszych zdaniach rozmowy, siadają w ogrodach nad talerzami z ulubioną zupą. Domagają się, aby o nich rozmawiać. Cześć słów autorki była tak bardzo moja, że postanowiłam Was z nimi zostawić:
“Tego roku często myślałam: to muszę mu opowiedzieć, tym muszę się podzielić, z tego będzie się śmiał; a w następnej chwili: to się już nie wydarzy.. Będę tęsknić za jego sposobem bycia, za tym, jak traktował moje dzieci, był dla nich cały czas, bez ograniczeń, całkowicie im oddany.”
“Czy to zabrzmi arogancko, zrozumiale, bezczelnie, czy po prostu tylko nieprawdziwe, gdy powiem, że w naszej relacji ojciec - córka niczego mi nie brakowało? Czy lepiej jest, jeśli nie ma się takiej więzi? Czy wówczas jest łatwiej? Jeśli źle jest stracić złego ojca, jak straszna musi być strata dobrego?”
“Chciałabym umieć lepiej radzić sobie z umieraniem, z przerywaniem życia. Inni to przecież potrafią, czyż nie? Przecież to się ciągle dzieje, na całym świecie. Każdemu to się przydarza, każdy umrze, każdy pewnego dnia straci rodziców. Nie ma w tym nic szczególnego, wszystkich nas to spotyka. Czemu robię z tego wielkie halo?”
“Dziwię się, że pogrzeb mam za sobą, że go przeżyłam. Myślałam, że coś we mnie przestanie funkcjonować, być.. I żyjesz dalej. Mówisz, słyszysz, zasypiasz, budzisz się, oddychasz, wstrzymujesz oddech. Wykonujesz codzienne banalne czynności, smarujesz kanapki, obierasz ziemniaki, wynosisz śmieci, włączasz odkurzacz, jak zawsze mijasz podpory twojego życia. Tak, jeszcze stoją.”
“Tak jest i tak pozostanie. Tęsknimy za nim, wszyscy za nim tęsknimy, każdy za nim tęskni. A jednak jest lepiej, już się poprawiło. To, co nie do pojęcia, staje się prawdziwe, z każdym dniem, z każdym miesiącem zmienia się w prawdę.”
Piękna, przejmująca proza. Polecam 💙
Powieść Zsuzsy Bánk “Śmierć przychodzi nawet latem” spotkała mnie niemal dokładnie w momencie trzeciej rocznicy śmierci mojego taty. Jego odejście, zupełnie znienacka, przyszło pod wieczór 16 grudnia. Minął może szok spowodowany przeraźliwą prawdą o nieodwracalności tego faktu, wydaje mi się jednak, że po dziś dzień nie zaakceptowałam śmierci taty do końca. Podobnie jak...
więcej Pokaż mimo toPrzyznam, że mam problem z oceną tej książki.
Pierwsza część zmęczyła mnie niemiłosiernie: wydawało mi się, że autorka potrzebowała spisać wszystkie podróże od szpitala do szpitala swojego ojca, aby ich nie zapomnieć. Czytanie tego "szpitalnego pamiętnika" nie sprawiało mi żadnej przyjemności.
Druga część, w której autorka opisuje rzeczy, z którymi wszyscy się zmierzyliśmy/zmierzymy - ostatnie pożegnanie z ciałem ojca, wybór grobu, radzenie sobie z dokumentami/biurokracją - w bardzo poetycki sposób jest już o niebo lepsza.
Osobom zmierzającym się z tematem mogłabym polecić lekturę tej książki, ale zdecydowanie większe wrażenie wywarło na mnie "Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" lub "Rzeczy, których nie wyrzuciłem".
Przyznam, że mam problem z oceną tej książki.
więcej Pokaż mimo toPierwsza część zmęczyła mnie niemiłosiernie: wydawało mi się, że autorka potrzebowała spisać wszystkie podróże od szpitala do szpitala swojego ojca, aby ich nie zapomnieć. Czytanie tego "szpitalnego pamiętnika" nie sprawiało mi żadnej przyjemności.
Druga część, w której autorka opisuje rzeczy, z którymi wszyscy się...
Arcydzieło, choć takie niewielkie, drobne, delikatne... A z drugiej strony chirurgiczna precyzja; trudna tematyka zmagania się ze śmiercią, z żalem, tęsknotą. Przejmujące bardzo. Także mistrzostwo w pokazaniu nostalgii.
Arcydzieło, choć takie niewielkie, drobne, delikatne... A z drugiej strony chirurgiczna precyzja; trudna tematyka zmagania się ze śmiercią, z żalem, tęsknotą. Przejmujące bardzo. Także mistrzostwo w pokazaniu nostalgii.
Pokaż mimo to„Ładne to wino, takie jasnozielone, jak Balaton przed burzą”
„Ta prawdziwa” / Sándor Márai
Proza przepełniona światłem ojca, budzący podziw i szacunek hołd złożony rodzinie, niemiecka autorka węgierskiego pochodzenia wspomina rok 1956 i ucieczkę rodziców przed reżimem komunistycznych Węgier do Niemiec, nawleka na niewidzialną igłę niewidzialną nić wspomnień prowadzącą przez zaczarowany ogród domu dziadków i beztroskie chwile spędzone z ojcem nad Balatonem.
„Piosenkę o smutnej niedzieli śpiewaną przez Pála Kalmára wybrała matka. Skomponowaną w roku narodzin ojca, w 1933. W filmie zbudowanym wokół tej piosenki kochankowie noszą imiona moich rodziców: Ilona i László.”
Poetycka powieść autobiograficzna, proza szkatułkowa przepełniona trudnym do udźwignięcia bólem starty oraz czułością wobec przemijającego świata i ludzi, kalejdoskop obrazów, tych ulotnych i i tych trwale zapisanych w pamięci, trudna odyseja szpitalna, nade wszystko jednak wspaniały portret ojca, lubiącego pływać, pogodnego, troskliwego, potrafiącego cieszyć się życiem.
„Trwałość rzeczy i nietrwałość ludzi jest zawsze zdumiewająca”.
„Rodzinna Europa” / Czesław Miłosz
„Ładne to wino, takie jasnozielone, jak Balaton przed burzą”
więcej Pokaż mimo to„Ta prawdziwa” / Sándor Márai
Proza przepełniona światłem ojca, budzący podziw i szacunek hołd złożony rodzinie, niemiecka autorka węgierskiego pochodzenia wspomina rok 1956 i ucieczkę rodziców przed reżimem komunistycznych Węgier do Niemiec, nawleka na niewidzialną igłę niewidzialną nić wspomnień prowadzącą ...
Mam problem z książkami opowiadającymi o śmierci najbliższych i żałobie. A raczej o JA w śmierci najbliższych i o JA w żałobie. I szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego pisarze wydają takie książki. Bo? Bo temat mógłby się zmarnować?
Lubię pisarstwo Zsuzsy Bánk, dlatego sięgnęłam po tę książkę, ale przebrnęłam z trudem. I nie dlatego, że jest zła, czy kiepsko napisana. Po prostu śmierć najbliższych, według mnie, należy do strefy najintymniejszej. I ani ja nie chcę do niej nikogo wpuszczać, ani sama wchodzić na cudze terytorium.
Mam problem z książkami opowiadającymi o śmierci najbliższych i żałobie. A raczej o JA w śmierci najbliższych i o JA w żałobie. I szczerze mówiąc nie rozumiem, dlaczego pisarze wydają takie książki. Bo? Bo temat mógłby się zmarnować?
więcej Pokaż mimo toLubię pisarstwo Zsuzsy Bánk, dlatego sięgnęłam po tę książkę, ale przebrnęłam z trudem. I nie dlatego, że jest zła, czy kiepsko napisana. Po...
„Zawsze myślałam, że ludzie umierają między listopadem a styczniem, po pożegnaniu ze słońcem, gdy temperatura spada i robi się ciemno. Śmierć to zima, nie lato. Lato to życie. Ale w jakiś absurdalny sposób ludzie umierają także latem, nawet w gorące, jasne dni bez skazy. Śmierć jest humorzasta, stale trzeba się z nią liczyć. Wiele osób próbuje złagodzić mój ból, uśmierzyć go, zdjąć mi z ramion jakąś jego część. Wszyscy się angażują, oferują pomoc, współczują, współcierpią, współopłakują. Czuję taką falę solidarności, jakiej ostatni raz doświadczyłam po narodzinach pierwszego dziecka, kiedy każdy chciał wpaść i współuczestniczyć, wziąć coś z tego szczęścia albo coś do niego dodać. Narodziny i śmierć - nic większego nam się nie przydarza.”
Chyba mało, która literatura trafia we mnie tak, jak rumuńska oraz węgierska. Ze względów osobistych już sam tytuł najnowszej powieści Zsuzsy Bank „Śmierć przychodzi nawet latem” uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Autorka przeprowadza nas przez intymną podróż żegnania się z ukochanym ojcem. Poczynając od kilometrów, które musi przebywać między Węgrami a Niemcami poprzez najlepszą opiekę, jaką stara się zapewnić ojcu poprzez najtrudniejsze decyzje dotyczące wyboru hospicjum czy płyty nagrobnej. Zbiera wszystkie zdania dotyczące ojca, zabiera ja ze sobą, wkłada do torby i wyjmuje je w domu, ponieważ „każdy rzuca nam słowa nad kuchennym stołem, przez płot, nad świeżymi kanałami, nad rowem, każdy coś do nas woła”, zatem autorka ma co zbierać i z czego stworzyć ten ujmujący pomnik ze słów ku czci swego ojca. „Życie bez niego musimy dopiero wymyślić” - wyznaje, i jak lepiej to zrobić niż za pomocą tak wyjątkowej książki? Chcę Wam powiedzieć, że pomimo niepowetowanej straty i łez, które przelewają się przez ból autorki na karty jej powieści, wypływa z niej przede wszystkim miłość. Śmierć na początku wbija się w człowieka pazurami, ale człowiek potrafi się wyrwać z jej bolesnych szponów.
W języku węgierskim istnieje sformułowanie „dobre pływanie”, które trudno przetłumaczyć, ale istnieje w nim całe piękno węgierskiego lata, to pływanie daleko, za ratownicze boje. Zsuzsa swoją książka zapewnia sobie, czytelnikom, a przede wszystkim swojemu ojcu, piękne, a zarazem smutne ostatnie, dobre pływanie.
Grzechem jest mu się nie poddać.
„Zawsze myślałam, że ludzie umierają między listopadem a styczniem, po pożegnaniu ze słońcem, gdy temperatura spada i robi się ciemno. Śmierć to zima, nie lato. Lato to życie. Ale w jakiś absurdalny sposób ludzie umierają także latem, nawet w gorące, jasne dni bez skazy. Śmierć jest humorzasta, stale trzeba się z nią liczyć. Wiele osób próbuje złagodzić mój ból, uśmierzyć...
więcej Pokaż mimo to