rozwińzwiń

A Time of Gifts

Okładka książki A Time of Gifts Patrick Leigh Fermor
Okładka książki A Time of Gifts
Patrick Leigh Fermor Wydawnictwo: John Murray Publishers literatura podróżnicza
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
literatura podróżnicza
Tytuł oryginału:
A Time of Gifts
Wydawnictwo:
John Murray Publishers
Data wydania:
1977-01-01
Data 1. wydania:
1977-01-01
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
angielski
ISBN:
9781848545236
Średnia ocen

8,0 8,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
506
506

Na półkach:

„Czas drogi” uważany jest za klasykę literatury podróżniczej. A podróż Patricka Leigh Fermora była doprawdy imponująca. Obejmowała trasę od Niderlandów przez Niemcy, Austrię i Węgry do Konstantynopola – wymarzonego Bizancjum. Przy czym był to czas przedwojnia, dochodzenia do głosu nacjonalizmów, kształtowania się i umacniania nazizmu i faszyzmu, co też mamy okazję w tych wspomnieniach zobaczyć.

Sam Patrick Leigh Fermor, czyli po prostu Paddy, to bardzo kolorowa postać, obieżyświat i poszukiwacz przygód, odważny i romantyk w jednym, podróżujący z tomikiem Horacego w plecaku, zakochujący się z wzajemnością w księżniczce, czynnie uczestniczący w walkach greckiego ruchu oporu, na koniec doceniony nawet przez królewski majestat czyli Elżbietę II. Zapewne doczekamy się kiedyś i jego biografii, która bez wątpienia będzie porywająca.

Książka powstała na podstawie zachowanych notatek oraz archiwum zgromadzonego w pojemnej pamięci Paddy`ego. Ukazała się zaś aż 44 lata po jego powrocie z wyprawy.

Decyzja o wyjeździe była spontaniczna. 18-letni Paddy czuł, że czas przecieka mu przez palce, że zwyczajnie go marnuje i nie bardzo wie, jak spożytkować. „Zmienić scenerię; porzucić Londyn i wyruszyć przez Europę niby włóczęga – lub, jak znamiennie sformułowałem to na własny użytek, niczym pielgrzym bądź pątnik, jak wędrowny uczony, błędny rycerz albo bohater „Klasztoru i miłości”. Zrozumiałem nagle, że to jest nie tylko oczywiste, ale wręcz jedyne, co mogę zrobić.” I taka też jest ta książka – pełna rozmaitości, dygresji, często daleko odbiegających od tematu, zmierzających w zaskakujących kierunkach, a to w stronę literackich porównań, co czyta się z wypiekami na twarzy, a przytaczane lektury notuje na boku w notesie do późniejszego przeczytania. A to znów w stronę historii albo malarstwa, co wciąga na całego i prowokuje do własnych poszukiwań w Google. Wędrówka Paddy`ego rzeczywiście przypominała pielgrzymkę. Szedł pieszo, zatrzymując się po drodze tam, gdzie chciał, gdzie coś wzbudziło jego zainteresowanie i było warte zobaczenia, na nocleg także decydował się tam, gdzie zastała go noc, czy był to stóg siana, uboga noclegownia, aresztancka cela czy też zamkowa komnata – nie miało żadnego znaczenia. Na tym właśnie polega przygoda.

Opowieść rozwija się niespiesznie, co chwila przystając, byśmy mogli rzucić okiem na mijane przez autora krajobrazy, budynki, ludzi, zapoznać się z wiążącymi się z tym wszystkim skojarzeniami. Ten gawędziarski, jakby pochodzący z innej nieco epoki styl zachwycił mnie bez reszty. Jakże to dalekie i o ileż lepsze od współczesnych podróżniczych relacji, skupionych ściśle na temacie, bez umiejętności snucia całych, rozbudowanych historii, kiedy to nie masz pojęcia, czego możesz za chwilę się spodziewać, co cię zainspiruje. Nie można „Czasu drogi” nazwać sprawozdaniem z podróży ani nawet tylko wspomnieniem czy reportażem. To o wiele więcej, może bardziej pasowałaby tu proza podróżnicza albo refleksje wokół pielgrzymowania, albo wymyślcie sami coś, co trafnie obejmie swym znaczeniem tę całą mnogość treści.

Dzięki darowi malarskiego spojrzenia na otoczenie, umiejętności ubrania szczegółów w barwne metafory, oddające przejściowe nastroje z delikatnością wrażliwego poety, możemy znacznie lepiej wyobrazić sobie to, co Paddy widział w czasie swojej podróży, a dodatkowo poczuć też jego przejęcie, zachwyt, niesmak czy też zdumienie. Zauważyłam, że tak jak autor powoli rozwija swoją historię, której spisanie zajęło mu wiele lat, tak i ja, zanurzając się w nią coraz głębiej, jednocześnie też przestaję się spieszyć. Zaczynam smakować kolejne zdania, wsłuchiwać się w nie, by odczytać każdy niuans, jaki autor mógł w nich skryć. Albo choć zwyczajnie poddaję się magii chwili: „Pod skrzydłami kawek zamieszkujących kościelną wieżę rozłożyło się wodne miasto. Zostało zbudowane z wyblakłej cegły, nakryte stykającymi się spadami dachów, schodkowymi szczytami i dachówkami zasypanymi śniegiem, poszatkowane przez kanały i na powrót pozszywane przez mosty.”

Gdy holenderski krajobraz, wprost niczym z płócien mistrzów, zastępuje swastyka królująca na niemieckiej ziemi od dziesięciu miesięcy, atmosfera spokoju i sielanki zanika. „Miasto obwieszono flagami narodowego socjalizmu. Sąsiadująca z trafiką witryna sklepu odzieżowego eksponowała partyjny ekwipunek: odpinane opaski ze swastyką na ramię, sztylety dla Młodzików Hitlera, bluzki dla Dziewcząt Hitlera i brązowe koszule dla dorosłych członków SA. Opaski zostały ułożone w taki sposób, że ich dziurki na guziki tworzyły napis „Heil Hitler”, a perliście uśmiechający się androgyniczny woskowy manekin miał na sobie pełny mundur(…)” Sami Niemcy, przynajmniej ci, na których natykał się Paddy, to jednak wzór gościnności, co dla wędrującego pieszo chłopaka, bez pieniędzy, bez szczegółowych planów na podróż i bez wsparcia, okazywało się najczęściej zbawienne. Z czasem zaobserwował wzrost fanatyzmu na ulicach, ale wówczas już kończył swój niemiecki etap wyprawy. Zmiana pejzażu, wycieczki po alpejskich ścieżkach, odwiedziny w muzeach i spacery uliczkami zabytkowych dzielnic kolejno mijanych miast pozwalały oderwać myśli od politycznych niepokojów i cieszyć się wędrówką, czemu sprzyjał też jego młody wiek.

Autor spełnił swoje największe marzenie, a teraz tą książką zaraża nas bakcylem przygody. Tylko czy dzisiaj ktoś jeszcze tak podróżuje? Pieszo, samotnie, na żywioł. Nie bukując hoteli, nie planując trasy zwiedzania, wdając się w rozmowy z zupełnie obcymi ludźmi i zaprzyjaźniając się z nimi na tyle, by oferowano mu życzliwą gościnę. Dzisiaj brzmi to trochę jak bajka. A przecież gdy Paddy wybrał się w drogę przez Europę przetaczała się już wichura, która kilka lat później zakończyła się światową nawałnicą. To romantyczna przygoda, wielka niewiadoma, ekscytujące oczekiwanie, niezapomniane wrażenia.

Pamiętajmy, że Paddy odtwarzał zdarzenia, chronologicznie i niesłychanie dokładnie, po upływie wielu lat. Widać więc, że takie historie utrwalają się mocno w pamięci i są źródłem wzruszeń jeszcze długo, długo w przyszłości. Oj, działa to wszystko na wyobraźnię, popycha do działania, zachęca. Niecierpliwie czekam więc na kolejną część przygód Paddy`ego, na opis jego dalszej drogi.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

„Czas drogi” uważany jest za klasykę literatury podróżniczej. A podróż Patricka Leigh Fermora była doprawdy imponująca. Obejmowała trasę od Niderlandów przez Niemcy, Austrię i Węgry do Konstantynopola – wymarzonego Bizancjum. Przy czym był to czas przedwojnia, dochodzenia do głosu nacjonalizmów, kształtowania się i umacniania nazizmu i faszyzmu, co też mamy okazję w tych...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1319
1033

Na półkach: ,

Osiemnastolatek postanawia opuścić rodzinną Anglię i udać się do Konstantynopola. Ambitny cel, a dodam, że jesteśmy w 1933 roku. W tym miejscu u czytelnika powinna pojawić się błyskawiczna kaskada faktów, zdarzeń, które w niedługim czasie nastąpią w Europie. Gdzieś tego również dotyka „Czas drogi” Patricka Leigh Fermora, którego wędrówka opisana w książce wiedzie poprzez stodoły, klasztory i inne równie ciekawe miejsca spoczynku.

W kwestii tej wielkiej (i strasznej) historii nasz bohater z początku trafia do Holandii, z której przedostaje się do Niemiec. Tak, tych faszystowskich. Jego oczom ukazuje się krajobraz ze swastykami, gdzie młodzież karnie maszeruje. Ale znaleźć można i takich ludzi, którzy przygarną wędrowca pod swój dach. Również wygłaszając uwagi krytyczne względem panującego ładu. Mit jedności narodu może (choć nie musi) prysnąć pod wpływem tej lektury.

W trakcie wędrówki zapiski autora, a dokładniej pamiętnik, giną i nie odnajdują się. A więc co my właściwie czytamy? Pytanie jest zasadne, gdyż autor musi polegać na swej pamięci, a efekt końcowy został spisany dłuższy czas po przebytej drodze. To ciekawe zderzenie, gdyż część notatek autor posiada, a część – już jako osoba dorosła, a nawet dojrzała – dopisuje pisząc o sobie jako o młodym człowieku. Ot, kolejna z literackich szarad.

Lekturę utrudnia również prowadzona narracja, która często skręca w dygresje, a przygodowość bywa często przysłaniania przez dłuższe wywody lub refleksje. Niejednostajne tempo nie ułatwia sprawy, ale książki takie jak ta, nie są po to, aby ułatwiać, ale aby pokazać szlachetną formę myślenia. Myślę więc, że warto.

Osiemnastolatek postanawia opuścić rodzinną Anglię i udać się do Konstantynopola. Ambitny cel, a dodam, że jesteśmy w 1933 roku. W tym miejscu u czytelnika powinna pojawić się błyskawiczna kaskada faktów, zdarzeń, które w niedługim czasie nastąpią w Europie. Gdzieś tego również dotyka „Czas drogi” Patricka Leigh Fermora, którego wędrówka opisana w książce wiedzie poprzez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
17
7

Na półkach:

Bardzo interesująca opowieść, relacja z pieszej wędrówki przez Europę - od ujścia Renu do Konstantynopola. To jest pierwszy tom i wraz z autorem dociera się jedynie na Węgry, co zajęło mu około 3,5 miesiąca.
Czytanie w oryginale polecam tylko jednostkom bardzo wytrwałym i ambitnym, ponieważ skubaniutki autor jest niesamowitym erudytą i chwilami można utonąć w gęstwinie słów, zwłaszcza gdy bierze się za opisy zabytków czy dzieł sztuki.
Podróż odbywał 19 letni chłopak, natomiast autor opisuje ją mając lat 50+. Więc nie są to tylko bezpośrednie opisy oglądanych miejsc i napotykanych ludzi, ale już przefiltrowane doświadczenia i refleksje - bardzo dużo o sztuce!
Rzecz jest absolutnie fascynująca, wsiąkłam w to całkowicie na tydzień, oglądałam mapę, porównywałam zdjęcia historyczne z obecnymi, zaglądałam gdzie tylko się dało przez internet 🙂
Gdybym chciała czytać sprawdzając w słowniku każde nieznane mi słowo, to pewnie zajęło by mi tyle, co autorowi wędrówka 😉
Książka jest wydana po polsku, jako "Czas drogi" (tłumaczenie Ewa Ledóchowicz). Polecam, jeżeli ktoś ma ochotę na całkowite oderwanie się od rzeczywistości.
Jedyne, czego mi zabrakło, to więcej obserwacji społecznych i politycznych - halo, jest rok 1934, w Europie, zwłaszcza w Niemczech, przecież się kotłuje! Tymczasem autor, dotarłszy do Monachium, najbardziej zainteresowany jest odwiedzeniem słynnego browaru i knajpy przy nim 😉

Bardzo interesująca opowieść, relacja z pieszej wędrówki przez Europę - od ujścia Renu do Konstantynopola. To jest pierwszy tom i wraz z autorem dociera się jedynie na Węgry, co zajęło mu około 3,5 miesiąca.
Czytanie w oryginale polecam tylko jednostkom bardzo wytrwałym i ambitnym, ponieważ skubaniutki autor jest niesamowitym erudytą i chwilami można utonąć w gęstwinie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
800
361

Na półkach:

Bardzo lubię czytać książki drogi. To czego od nich oczekuje, to m.in. dynamika. Marsz to ruch, książka powinna mieć swoje tempo. W tej książce tempo jest bardzo zmienne. Już akcja się rozwija, nabieram apetytu na jakąś przygodę autora, a tu nagle pojawia się dłużyzna, jakieś wtrącenia luźno powiązane - mój czytelniczy zapał opada, zaczynam się nudzić, i nagle znów kawałek ciekawej relacji z drogi. Dużo w tej książce jest nazwisk postaci historycznych, więc aby zrozumieć kontekst zdania trzeba szukać informacji o postaci, inaczej trudno zrozumieć myśl autora. Takie ciągłe odrywanie się od wątku drogi trochę mi w czytaniu przeszkadzało.

Bardzo lubię czytać książki drogi. To czego od nich oczekuje, to m.in. dynamika. Marsz to ruch, książka powinna mieć swoje tempo. W tej książce tempo jest bardzo zmienne. Już akcja się rozwija, nabieram apetytu na jakąś przygodę autora, a tu nagle pojawia się dłużyzna, jakieś wtrącenia luźno powiązane - mój czytelniczy zapał opada, zaczynam się nudzić, i nagle znów...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    123
  • Przeczytane
    39
  • Posiadam
    19
  • Teraz czytam
    6
  • Przeczytane w 2022
    3
  • E-book
    2
  • E-booki
    2
  • 2022
    2
  • Ebook
    1
  • @Autobiografię,biografię,wywiady,dzienniki z podróży, pamiętniki, listy itp.
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki A Time of Gifts


Podobne książki

Przeczytaj także