-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Cytaty z tagiem "krzyżowcy" [5]
[ + Dodaj cytat]W XI wieku, w obliczu różnych inwazji i kryzysów, Bizantyjczycy stosowali starą metodę rozdawnictwa złota i tytułów, by zachęcić wojowników i państwa Europy Zachodniej do udzielania im wsparcia przeciw nowym, groźnym wrogom - zawsze dbając, by ich szczodrość zapewniała właściwy szacunek dla szczególnej pozycji Cesarstwa w hierarchii państw chrześcijańskich. Starania te przeważnie przynosiły pożądany rezultat. Najemni żołnierze wstępowali w szeregi bizantyjskiej armii, poparcie Wenecjan umożliwiło im danie odporu inwazji normańskiej. Lecz mimo to, gdy zastosowano ową strategię wobec zreformowanego papiestwa, zinterpretowano ją w zupełnie odmienny sposób, przez prymat szybko rozwijającej się własnej ideologii papiestwa. W rezultacie władcy Bizancjum stanęli w 1096 r. wobec całkowicie nowej i bezprecedensowej sytuacji. Palące stawało się pytanie, jak należy się do niej odnieść.
Suną jak powódź, nieubłaganie, obojętnie. Jeden znają okrzyk: Bóg tak chce! Gdy na widnokręgu ukaże się wieża klasztorna, podnoszą radosną wrzawę, że to już Jerozolima. Pierwsze szeregi padają na kolana, dalsze tłoczą się i cisną. Jeruzalem! Jeruzalem!
Katastrofalna taktyka dyplomatyczna Bizantyjczyków oraz ich fatalna reputacja spiskujących z wrogiem [tj. Saladynem] usprawiedliwiały agresję; słabość Cesarstwa dawała ku niej okazję, a jego bogactwo zachętę.
I gdy pewnego świetlistego ranka, po nocy spędzonej na burzliwych naradach, tłumy wywalają kute wrota kościołów zamienionych na składnice, wypędzają z zagród bydło i wyruszają niezmierzoną, nieobjętą falą, Piotr Eremita powtarza z nimi: „Bóg tak chce!" stając bez oporu na czele pierwszej najliczniejszej gromady.
Pozostający w Clermont rycerze patrzą na ten odpływ z ulga.(O ileż milej im będzie walczyć bez hołoty!) Biskup Ademar z sercem ściśniętym żałością. Boże, bądź im miłościw!
Płyną, płyną szeroko jak morze. Walą pieszo, gnają bydło, pchają ręczne wózki, na których umieścili dzieci i nieco odzieży. Niektórzy jadą na podkutych wołach. Z rzadka któryś dosiada konia, przedmiot ogólnej zazdrości. Drogi nikt nie zna, boć i Piotr płynął do Ziemi Świętej italską galerą. W tym tłumie nie powstrzymanym są bezwstydnicy i zbóje, są niewinne dziewczątka o niczym złym, nie wiedzące, młodzianki i dzieci, maleńkie, bezgrzeszne dzieci... Co się z nimi stanie, ach, co się stanie?... O Boże, bądź miłosierny!...
Idący tłumem krzyżowcy jedzą, ucztują, ani się troszcząc o przyszłość. Pędzone przez nich stada wołów, świń i owiec topnieją jak śnieg wiosenny. Topnieją na zbyt szybko. Nie dziwota, gdyż pątnicy zjadają tylko najlepsze kawałki. Resztę rzucają na ziemię. Niech gnije, niech kruki rozdziobią, niech bierze, kto chce. Flaki i nogi, łby i płuca, wątroba i śledziona stają się nieponętne dla zwybredniałego nagle podniebienia. Kąski stanowiące dotąd niedościgłe marzenie ubogiego smerdy... Stają się dzisiaj niesmaczne i niepożądane. A co będzie, gdy wołów, owiec i świń pędzonych nie stanie? Gdy skończą się wory ze zbożem? Któż by się o to troszczył? Manna przecież spadnie z nieba. Idąc przez grody i wsie, wędrowcy rzucają gawiedzi jedzenie. Bierzcie, my mamy dość. Gdy nie stanie, Chrystus ześle nam nowe zapasy.