-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać3
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant2
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Cytaty z tagiem "folwark zwierzęcy" [10]
[ + Dodaj cytat]Rewolucje mogą przynieść radykalną poprawę, gdy masy będą czujne i będą wiedzieć, jak pozbyć się swych przywódców, gdy tamci zrobią, co do nich należy.
Nie były w stanie zrozumieć samodzielnie, lecz uznawszy raz na zawsze świnie za swych nauczycieli, chłonęły wszystko, co słyszały.
Świnie nie brały czynnego udziału w pracach, a tylko pouczały i kontrolowały innych. To, że objęły przywództwo, było rzeczą naturalną, gdyż mądrością górowały nad otoczeniem.
Zwierzęta doczekały czasów, w których nikt nie śmiał wygłosić swego zdania; dzikie, warczące psy włóczyły się wszędzie i trzeba było patrzeć na rozszarpywanych towarzyszy, którzy przyznali się do jakichś ohydnych zbrodni.
Bywały dni, w których wydawało się zwierzętom, że pracują dłużej i nie jedzą lepiej niż za czasów Jonesa.
Przez cały rok zwierzęta pracowały z jeszcze większym wysiłkiem niż poprzednio. Odbudowa wiatraka, którego ściany miały być dwa razy grubsze, i wykończenie go w przewidzianym terminie, a także codzienna praca w gospodarstwie, stanowiły niezwykle ciężkie zadanie. Niekiedy zwierzętom wydawało się, że pracują dłużej i nie jedzą lepiej aniżeli za czasów Jonesa. W niedzielne ranki Squealer, trzymając w racicy długi zwój papieru, odczytywał im zestawienia liczb, z których wynikało, iż produkcja rozmaitych artykułów żywnościowych wzrosła o dwieście, trzysta, a niekiedy nawet o pięćset procent. Zwierzęta nie miały żadnego powodu, żeby mu nie wierzyć, zwłaszcza, że nie pamiętały dobrze warunków życia przed Powstaniem. Z drugiej jednak strony bywały dni, kiedy myślały, że wolałyby mniej liczb, a więcej jedzenia".
Niebawem wyszło na jaw, gdzie znikało mleko. Świnie wlewały je sobie codziennie do karmy. Tymczasem dojrzewały wczesne odmiany jabłek, a trawa w sadzie pokryła się owocami, które strącił wiatr. Zwierzęta były święcie przekonane, że spady zostaną podzielone po równo, jednak pewnego dnia ogłoszono, że mają zostać zebrane i przeniesione do siodlarni - dla świń. Dały się słyszeć sarkania, ale nie odniosły żadnego skutku. Wszystkie świnie były w tym punkcie zgodne, nawet Snowball i Napoleon. Niezbędnych wyjaśnień udzielił Squealer.
- Towarzysze! - kwiczał głośno - chyba nie sądzicie, mam nadzieję, że my zjadamy jabłka i mleko, bo jesteśmy samolubni i żądamy przywilejów? Tak naprawdę, wielu z nas nie lubi ani jednego, ani drugiego. Sam nie przepadam za jabłkami. Naszym jedynym celem jest zachowanie zdrowia. Mleko i jabłka (dowiodła tego nauka, towarzysze) zawierają substancje niezbędne dla dobrego samopoczucia świń. My, świnie, pracujemy bowiem umysłami. Całe zarządzanie folwarkiem i jego organizacja spoczywają na naszych głowach. Dzień i noc trwamy na straży waszego dobrobytu. To dla własnego dobra pijemy mleko i zjadamy jabłka. Czy wiecie, co by było, gdybyśmy zaniedbali obowiązki? Wróciłby Jones! Tak, wróciłby Jones! Czy aby na pewno, towarzysze - kwiczał Squealer niemal z nutą błagania w głosie, kiwając się z boku na bok i szybko poruszając ogonkiem - czy aby na pewno nie ma wśród was nikogo, kto chciałby powrotu Jonesa?
Istotnie, jeśli zwierzęta były czegokolwiek zupełnie pewne, to tego, iż nie chcą powrotu Jonesa. Wobec takiego argumentu nie miały już nic do powiedzenia. Konieczność utrzymania świń w dobrym zdrowiu była aż nadto przekonująca. Bez dalszych sporów wyrażono zatem zgodę, by zarówno mleko, jak strącone przez wiatr jabłka (oraz większość dojrzałych owoców, gdy zbierze się je z drzew) przypadły wyłącznie świniom (s. 46-47).
Zwierzęta wierzyły w to święcie. W istocie Jones i jego świat niemal całkowicie zniknęły z ich pamięci. Wiedziały, że życie jest obecnie ciężkie, że często jest im głodno i chłodno i że nie pracują tylko w czasie snu. Ale zapewne dawniej było jeszcze gorzej. Zwierzęta pocieszały się tą myślą. Poza tym dawniej były niewolnikami, a teraz są wolne.
Gdy minął pierwszy wstrząs, przyszła chwila, kiedy wbrew wszystkiemu, wbrew trwodze, którą wzbudzały psy, wbrew przyzwyczajeniu, nabytemu w ciągu długich lat, by nie skarżyć się nigdy i nigdy nie krytykować bez względu na to, co się dzieje - zwierzęta zdobyłyby się może na głos protestu. Ale właśnie w tym momencie, jak na komendę, owce wpadły w straszliwy bek: ,,Cztery nogi dobre, dwie nogi lepsze".
Słychać było dwanaście wściekłych głosów, wszystkie podobne do siebie. Teraz nie było już wątpliwości, co się stało z obliczem świń. Stworzenia zgromadzone na dworze patrzyły to na świnię, to na człowieka, znów na świnię i znów na człowieka, ale nie można już było rozpoznać, która twarz do kogo należy.