cytaty z książki "Chłopki. Opowieść o naszych babkach"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Badanie losów swojej rodziny wymaga gotowości, by się rozstać z wyobrażeniami i iluzjami na jej temat, a w związku z tym i na swój własny.
Kto rozumie te kody, ten wie, że cała czułość matki trafia do szarlotki, i nigdy nie zwątpił w jej miłość.
(...)jej matka uczuciowa i wrażliwa w relacji z dziećmi zostawała oschłą - jej matka ją tego nauczyła. Nie pamiętam z dzieciństwa kobiet które by okazywały czułość , nie okazywały uczuć, nikt nie słyszał słów jesteś kochany. Wychowanie dzieci oznaczało bardziej ich hodowanie.
Małżeństwo chłopskie to spółka, która ma zabezpieczać przetrwanie rodziny, a nie romantyczny, emocjonalny związek ludzi sobie bliskich.
Kultura patriarchalna - wiejska zaprogramowuje kobietę do odgrywania przez nią schematycznych ról, nie budząc w niej poczucia prawdziwej bliskości, solidarności z własnym dzieckiem, pozbawiając instynktu schronienia i wspierania go. Produkt tej kultury - kobieta nie zadaje sobie pytania czy jest dobrą matką w ocenie swojego dziecka lecz czy jest w oczach męża, księdza czy innych osób plemiennej starszyzny.
U nas rodzą matki po to, by było co chrzcić i grzebać. Rodzić jest zasługą, a grzebać faktem tak zwyczajnym, że mniej się na śmierć dziecka zwraca uwagę niż pożal się Boże na padnięcie bydlęcia.
Jadą goście, jadą, koło mego sadu, do mnie nie przyjadą, bo nie mam posagu.
Panie, kto się zna na piśmie, ten się do piekła ciśnie.
Chłop je kurę, gdy zachoruje albo gdy kura jest chora.
Oto mamy polską chamofobię - traktowanie chłopów i wszystkiego co wiejskie jako czegoś gorszego, wstydliwego. Jeżeli ludziom daje się ciągle do zrozumienia, że są gorsi, nawet jeżeli ktoś jest inteligentem najwyższego stopnia - profesorem, ale pochodzenia chłopskiego to pozostaje inteligentem zza stodoły. Czy tacy ludzie nie mogą mieć kompleksu??
Hoja, hoja, mamko moja, nie dejcie mnie za kowala. U kowala siwa brioda, a ja pikna jak jagoda.
Kobiety (...) płacą podwójnie: niezdolnością do autentycznej, głębokiej więzi z najbliższymi z jednej strony, a z drugiej oskarżeniami o to, że nie potrafią się wyzwolić z roli ofiary...
Córka to baba, a "baby przecież chłop nie zrozumie".
Wiejska dziewczyna musi być przede wszystkim robota, by okazać się przydatną.
Panie, kto się zna na piśmie, ten się do piekła ciśnie.
Kara fizyczna to wyłącznie sprawa rodziców , jeśli nie przeradza się w katowanie, nikogo nie interesuje, że na ciele dziecka widać ślady pasa lub dyscypliny.
Małżeństwo chłopskie to spółka, która ma zabezpieczać przetrwanie rodziny, a nie romatyczny, emocjonalny związek ludzi sobie bliskich.
Brak uczucia w życiu rodzinnym wywołuje ogólną nieczułość dzieci, brak współczucia dla cudzego bólu, nieszczęścia, kalectwa.
Swaty w życiu dziewczyny są najważniejsze.
KOGO PAN STWORZY, TEGO NIE UMORZY.
Gdyby kobiety z miasta przyszły na wieś i chciały wniknąć w nasze życie, to powiedziałyby, że kobiety wsiowe są cichymi bohaterkami.
Ważne jest to, co myśmy z tym zrobili, co nam zrobiono.
.. dom chłopskiego dziecka to szkoła oschłości.
Porzucenia, pokątne aborcje, dzieciobójstwa to z pewnością doświadczenia naszych przodkiń, które jeśli przeżyły, na ogół niosły samotnie swój grzech".
Kiedy wiejska dziewczyna się przedstawia, podaje imię, nazwisko, nazwę wsi, z której pochodzi, oraz mówi, jak duże są jej rodzina i gospodarstwo jej ojca. Te dwie ostatnie informacje powiedzą nam o jej sytuacji najwięcej.
W domu rodziny W. nikt na ziemi nie sypia. Za to na piecu śpi tak zwana komornica. Tak nazywa się te, które nie mają swojego domu. Dziewięćdziesięcioletnia kobieta jako zbędna tuła się po obcych. Pomaga przy dzieciach w zamian za kąt do spania. W Dzikowcu rzeczywiście dostała kąt, na piecu.
Dla chłopów buty to symbol godności. Ale dla wielu naszych bohaterek to jeszcze
inna sprawa. Dla nich buty oznaczają wolność.
W II RP dla wielu chłopskich rodzin, szczególnie dla starszego pokolenia, szkoła i edukacja to wciąż sprawy pańskie, a nie chłopskie, tak było od wieków. Przyzwyczaili się do wykluczenia, powściągania ambicji, minimalizowania potrzeb i znajdowania swojego miejsca w szeregu. Dobrze pamiętają, jakie wyrzeczenia ponosili ci, którzy sięgali po nie swoje.
Konstancja nie zamierza się poddać. Autorytetem większym jest dla niej ksiądz, więc obiera częstą w patriarchalnych rodzinach kobiecą strategię. Mówi mężowi: "zgoda", i robi swoje. Życie takich kobiet jak ona jest pełne tajemnic, oficjalnie godzą się na uległość, nie rezygnując jednak ze swoich pragnień. Babski spryt, oto czego im trzeba: utrzymać męża w przekonaniu, że on rządzi, ale osiągać swoje cele, zwłaszcza jeśli dotyczą dzieci, one są bowiem dla kobiety najważniejsze i dla nich ryzykują gniew męża.
Jedna z dziewczynek udziela szokującej odpowiedzi, ale nauczyciela ona nie dziwi. "Chciałabym być krową i dawać mleko bo dobrze byłoby mi w domu".