cytaty z książki "Włoska balerina"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jedynie Rzym może przekonać dziewczynę, że właśnie wkroczyła w krainę marzeń.
Droga do byłego żydowskiego getta nie była długa - ale jednak dość długa dla dziewczyny na potwornie wysokich obcasach oraz chłopaka starającego się czuwać nad każdym jej chwiejnym krokiem. Widoki roztaczały się przed nimi fantastyczne. A rozmowa okazała się jeszcze bardziej fascynująca.
Chciałbym ci powiedzieć, że śmierć nie wydziera nam serca z piersi za każdym razem, nawet jeśli to obcy człowiek. Ale tak nie jest. Sam się jeszcze z tym nie uporałem.
Nigdy nie otwieraj drzwi zamkniętych na klucz, póki się nie upewnisz się, ze nie czyha za nimi śmierć.
Nie miała najmniejszego pojęcia, co teraz pocznie ze swoim życiem. Koniec końców, nigdy nie przypuszczała, że otrzyma od niego czyste konto i nową szansę w taki sposób.
Zamiast spokojnego obiadu ujrzała na dziedzińcu zgromadzenie wielkości niedużego przyjęcia ślubnego.
Czuł, jakby przez głowę nagle przeleciało mu tysiąc myśli, których sam nie umiał rozwikłać, a tym bardziej teraz się z nią podzielić. Jedno wiedział jednak na pewno - nie mógł stać i patrzeć, jak została zraniona. Co więcej, zraniona w sposób, jakiemu nie potrafi zaradzić.
... Mój ojciec był lekarzem, więc cos tam wiem o zawartości torby lekarskiej.
- A powiadają, że posiadanie krowy niekoniecznie czyni cię producentem nabiału.
Wojna to wojna. Była krwawa. I bezlitosna. Ale wojna przeciw dzieciom? Dręczyło go to wciąż od nowa, mimo lat spędzonych w tym piekle.
Szła w stronę szpitala, zastanawiając się, jak to się stało, że taka zwykła wymiana zdań mogła wywrzeć na niej tak wielkie wrażenie. I nawet nie znała jego imienia.
Wojna niwelowała wszystko. Bez względu na wiek, narodowość czy język nie mogła być i nigdy nie będzie tak potężna, żeby pokonać miłość.
Z nieba nad Rzymem polały się łzy, rozsuwając między nimi maleńkie krople deszczu.
I jedzenie... Chciałabym móc powiedzieć, że nie masz sobie równych w gotowaniu, ale nie wychowano mnie na kłamczuchę.
...Wojna to wojna. Była krwawa. I bezlitosna. Ale wojna przeciw dzieciom? Dręczyło go to wciąż od nowa, mimo lat spędzonych w tym piekle....
- Zawsze lubiłem tu przychodzić, kiedy byłem dzieckiem. Niebo otwiera się nad tą krainą jak nigdzie na świecie. Udawałem, że Bóg jest prawdziwy i że uczestniczy w życiu każdego z nas. Stworzył gwiazdy na niebie specjalnie dla nas. Może przyglądał się z góry. Obserwował. I czekał, żeby zobaczyć, kto się zatrzyma i spojrzy na zachód słońca, żeby zauważyć Jego dzieło.
(...) Ale ja wiem, że Bóg jest prawdziwy. I myślę, że znacznie chętniej patrzy na to, jak się cieszymy tym, co stworzył, niż kiedy mu stale za to dziękujemy.
(...) Nigdy nie słyszałam o Stwórcy, który by stworzył coś po to tylko, by mieć prawo się tym przechwalać. Jedynie o takim, który zrobił to z miłości.
Najwyraźniej siła wyższa uznała za stosowne pozwolić mu być. I to mu w zupełności wystarczało. Rodzaj porozumienia, w myśl którego nie wchodzili sobie w drogę.
- Co przypominałaby każdemu?
- Że są rzeczy większe od nas. Albo od naszych kłopotów. Albo od braku wiary, że wszystko toczy się tak, jak należy. Może po prostu trzeba pilniej patrzeć, żeby zobaczyć, że tak jest.
Wojna to wojna. Była krwawa. I bezlitosna. Ale wojna przeciw dzieciom? Dręczyło go to wciąż od nowa, mimo lat spędzonych w tym piekle. Bestialstwo, którego przed chwilą byli świadkami, wzbudziło w nim instynktowną reakcję, jak każde nowe okrucieństwo.
Wypchnięta przez resztę poprzebieranych malców Julia zatonęła w fikcyjnym, baśniowym świecie. Zupełnie jakby się znalazła z dala od okropności wojny, pospolitości czy przeprosin, które Anton tak mimochodem właśnie jej rzucił pod nogi. I nawet nie wiedziała, z powodu której zniewagi czuł się taki skruszony.
Wynurz się na powierzchnię i zaczerpnij powietrza, Julio. Zrób to, do czego zostałaś stworzona w tym życiu.
Wynurz się na powierzchnię i zaczerpnij powietrza?
Niemożliwe.
Nie było innego wyjścia, jak tylko zaczerpnąć powietrza i pogrążyć się głębiej we władzy Antona. Czyż nigdy nie miała się uwolnić ze swej złotej klatki?
Czy zawsze to on właśnie musi sprawiać innym ból? Czy może mógłby w tym życiu po prostu pomagać, zamiast ranić? Skoro dostrzega to piękno przed sobą - w zachodzie słońca, w spokoju i w jej cichej obecności - owo coś, jakiś wewnętrzny głos szepce mu, że tym razem nie odważy się stracić tej szansy.
Nadszedł czas, ażeby uprzeć się przy czymś, co miało znaczenie. I to samo coś nakazało Courtowi zachować wspomnienie tego miejsca. Albowiem z jakieś powodu... mogło być mu ono kiedyś potrzebne.
Może jedyne, czego pragnę, to być osobą, której życie powinno wypełniać coś więcej aniżeli myślenie wyłącznie o sobie.
Co innego mamy robić w tym życiu, jak nie przeżyć je dobrze?
Odwróciła się w ułamku sekundy, napotykając spojrzenie Antona. W jego oczach czaiło się przerażenie - najprawdziwsze uczucie, jakie kiedykolwiek w nich widziała. Rzucił swe torby i zaczął biec przejściem pośrodku wagonu w jej stronę. Ale było już za późno, by biec... albo myśleć... albo wydostać się spod bomb, gdyby ich chciały dosięgnąć.
Julia nie marzyła już o scenie La Scali.
Kiedy zamykała oczy, wspomnienie dam skąpanych w brylantach i odzianych w długie suknie od sławnych projektantów, a także strach wywołany widokiem kołnierzy z insygniami hitlerowskimi we wspaniałej sali koncertowej Mediolanu wyblakły w jej pamięci. Jej publicznością były teraz owoce dzikiej róży. I śpiew ptaków. I pozostałości letniego oleandra, który wciąż trwał, mimo że skończył się jego czas. I drugie kwitnienie jałowca, przesycającego powietrze swoim zapachem. I parasol lśniących drzew, które osłaniały jej kryjówkę w ogrodzie szpitala bonifratrów.