cytaty z książki "Czterdzieści 4ever"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Bywają takie dni, które splatają ludzkie losy w zupełnie nieoczekiwany sposób. Nie w sposób magiczny ani też nadprzyrodzony, bo zwyczajne życie zwyczajnych ludzi nie polega na cudach. Chodzi raczej o synchronizację zdarzeń, która - choć trudno ją wyjaśnić - również jest zupełnie zwyczajna. Zdarzyła się przecież każdemu. Gdzieś, kiedyś, jakoś. Można to zjawisko nazwać przeznaczeniem, można też chaosem. Zdarza się, choćbyśmy nie chcieli. Czasem komplikuje sprawy, czasem je rozstrzyga. Nad tym też nie da się zapanować. Tak już jest, i już.
Wszystko może się zdarzyć, ale jej nic nie pokrzyżuje planów, gdyż w sezonie zimowym tworzyła je na bieżąco, ustawiając się plecami do życia i pozwalając porywać jego nurtowi.
Złe wspomnienia są zawsze przepędzane przez te dobre. Miłe wspomnienia zawsze są ważniejsze, bo to je się pielęgnuje, nie wypiera się ich tak, jak wypiera się te złe.
Zdrada to zdrada. Nieważne, czy na początku, czy w środku, czy na końcu.
Wtedy, w tamtym strasznym czasie, przekonała się o czymś jeszcze. Że cokolwiek by się wydarzyło, ona może nie doskonale, może nie od razu, ale ostatecznie da sobie radę. Jej życie wcale się nie zawali, ale będzie trwało. Słońce znowu wzejdzie, znowu zajdzie, a w grudniu nastanie Boże Narodzenie. Tak po prostu jest, choćby człowiek się przeciwko temu buntował.
Zabawne, jak szybko człowiek przywyka do stałych elementów rozkładu dnia, jak błyskawicznie zaczyna się ich spodziewać i oczekiwać. Choćby elementy zostały mu narzucone, choćby wcale ich sobie nie życzył.
Optymistycznych myśli nie można się jednak trzymać w nieskończoność. Nie można bez końca robić dobrej miny do złej gry.
Aśka wiedziała, że nie powinna się złościć, że to małostkowe i głupie. Ale może właśnie taka w głębi duszy była. Bo powoli dochodziła do wniosku, że nie może tego znieść. Na taką codzienność się nie pisała. Do takiej akurat nie potrafiła się przyzwyczaić. Może dlatego, że bardzo by chciała. Gdyby przywykła, to stałoby się łatwiejsze. Nie płakałaby tak często.
Dokąd mogła pójść, jeśli nie do przyjaciółki, która miała przerąbane tak samo jak ona?
Wsiadła do zaparkowanego przy chodniku mercedesa i nieoczekiwanie pękła. Uderzyła w płacz. Mimo świeżo nałożonego makijażu, mimo rozpuszczonych włosów, mimo pięknej jedwabnej bluzki...
Mężczyźni... I te ich imperialne zapędy... Wszystko, co żyje, podporządkować. Nad wszystkim, co żyje, zapanować. Nad wszystkim, co żyje, zyskać kontrolę...
Pokręcił głową z niedowierzaniem. Zrozumienie kobiet, podążanie poplątanymi ścieżkami ich mózgowych zwojów prowadzące do skojarzeń, o jakich nie śniło się nie tylko logikom, ale nawet filozofom, przerastało go, a także za każdym razem dziwiło.
Ludziom łatwiej zwierzać się z kłopotów, jeśli robią to przed kimś także czymś zatroskanym.
Wszystkie trzy kobiety uśmiechnęły się, choć każda z innego powodu. Pomieszały się miłość, ulga i wreszcie radość zrodzona z tych pierwszych dwóch uczuć.
(...) Wisiał nad miastem jak posępne przypomnienie tego, że wszystko jest częścią kosmosu, tajemniczego, potężnego planu, w obliczu którego ludzkie zamierzenia tracą na znaczeniu. Co ma być, to będzie. Trzeba żyć i cieszyć się tym, że się żyje. Że ma się to, co się ma.
Znał Aśkę. Wiedział, w którym miejscu przebiegają granice jej niewielkich możliwości.
- Ty?! - zdumiał się tak szczerze, że niemal ją to rozśmieszyło.
- Tak. Ja - odpowiedziała całkowicie o tym przekonana. Wiedziała bowiem, że dokładnie tak będzie.
>>Choćby nie wiem co!<<, pomyślała.
Tomasz popatrzył na nią jak na kogoś obcego. Jak na kogoś, kogo właśnie poznawał.
Referowały jedna przez drugą, pokrzykując i przerywając sobie wzajemnie(...). Kiwały głowami, zamyślały się, raz po raz wybuchały śmiechem. Ogrzewały się swoim ciepłem i czerpały z siebie, ile się da, na zapas, a każda z nich czuła to samo. Że oto jest otoczona najlepszymi osobami na świecie i że nie zamieniłaby tych wspólnych chwil razem na nic innego.
Na jej ustach pojawił się grymas prawdziwego zadowolenia. Uśmiech był nieco niewprawny, nieco krzywy, bo ostatnimi czasy, niezbyt wesołymi, wargi odzwyczaiły się od wyrażania czystej radości. Ale wreszcie się pojawił.
Ludzie, przynajmniej ich lwia część, mają to do siebie, że lgną do innych ludzi. Znajomych, wiadomo, ale także zupełnie obcych. Tak to już jest, że większość z nas czuje się lepiej w pobliżu innych ludzi. Dlatego jeśli ktoś, kto do tej większości się nie zalicza, wybierze, na przykład na plaży, ustronne miejsce, najprawdopodobniej nie będzie zbyt długo cieszyć się samotnością i błogą ciszą. Bo prędzej czy później ktoś inny zajmie miejsce dwa metry dalej, choćby reszta plaży była całkiem pusta.
Uznała, że życie jest tylko jedno, że jest kruche, krótkie, że niesie zbyt wiele problemów i właśnie z tego powodu trzeba umieć sobie odpuścić. Pofolgować, nacieszyć się, podnieść poziom endorfin.
Świadomość bliskości fizycznej zawsze działa kojąco. W razie czego zawsze można do kogoś dotrzeć. Stanąć oko w oko z osobą, której się potrzebuje, zobaczyć ją naprawdę i i naprawdę poczuć. Bo bywa tak, że druga osoba jest potrzebna w namacalny sposób. Nie musi mówić, tłumaczyć, pocieszać czy przytulać, wystarczy sama obecność.
Miłości nie potrzebował, bo w nią nie wierzył. Kiedy przestał, sam nie wiedział, miał tylko niejasne podejrzenie, że to się stało wtedy, kiedy jako chłopiec patrzył na klęczącą na podłodze mamę uczepioną nogawek spodni odchodzącego ojca.
Walczyła do ostatnich urodzin syna, bo miał już tylko ją, więc musiała wytrzymać. Dała radę, ale chwilę później zgasła jak zdmuchnięta świeczka. Bo już niczego nie musiała. Ani nie pragnęła.
Tamta miłość miała inny wymiar, bo była miłością na zawsze. Wciąż, pomimo upływu lat, nosił ją w sercu. Nic dziwnego, że nie zostało tam wiele miejsca na nowe uczucie.
- Dlaczego ty nigdy nie widzisz szklanki do połowy pełnej? - Szymon kręcił głową na jej cowieczorne wymówki, co tylko ją dodatkowo rozsierdziło.
- To może się ze mną rozwiedź i znajdź sobie wesołą optymistkę, która z durnym uśmiechem na ustach będzie przyjmować każdą przeciwność losu. Skoro według ciebie jestem taka beznadziejna.
- Weź przestań, dobra?
- To mnie nie denerwuj. I zrozum. Chociaż raz mnie zrozum, błagam!
- Raz?! Kobieto, ja w życiu zajmuję się głównie rozumieniem ciebie. Cud, że starcza mi czasu na chodzenie do roboty.
- Czy >>leszczu<< to jest brzydkie słowo?
- Nie - odparła Anita. Nieuważnie, bo nie chciało się jej wnikać. Choć jako matka trojga dzieci, jako osoba nauczona doświadczeniem, powinna.
(...) Na ułamek sekundy zapadła cisza, nagle rozdarta przez wrzask Miłka.
-Spierdalaj, leszczu!
Szarpało nią zbyt wielkie rozczarowanie, żeby odważyła się spróbować jeszcze raz.
Dopiero przy nim odkryła, że zadowalanie faceta może zadowalać również ją. Prawdopodobnie chodziło o to, że kobietę może zadowolić zadowalanie wyłącznie tego jednego, właściwego mężczyzny. Który to docenia, który odwzajemnia uczucia.