cytaty z książki "Tylko umarli mogą powstać"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wczoraj byłam człowiekiem, dziś jestem demonem, jutro będę aniołem.
Tessie, jesteś najcudowniejszą, a zarazem najgroźniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek poznałem. Nie mam pojęcia, czy postawił nas sobie na drodze Bóg, czy sam Diabeł, ale musiał wiedzieć, co robi. Życzę ci cierpliwości, byś kochała mnie mocno, długo i namiętnie, bo nas, skarbie, nawet śmierć nie zdoła rozłączyć.
-Co się stało? - prychnęłam. - Kilian! Czy ty wiesz, kim dla mnie jesteś? Pieprzonym powietrzem! Bez ciebie nie byłabym w stanie oddychać, a ty mi mówisz, że wszystko się ułoży, chociaż tak naprawdę to tylko gdybanie. Chcę konkretów, pierdolonej gwarancji, że nie obudzę się któregoś dnia z jakimś mglistym wspomnieniem o tobie. Masz ze mną zostać na zawsze, słyszysz? Masz to obiecać! Masz... Kurwa!
Jak nic nieznacząca rysa na szkle w końcu roztrzaskuje szybę, tak samo runą nasze uczucia. Nienawiść łatwo ewoluuje w miłość. Maleńka zadra może sprawić, że na odwrót pójdzie jeszcze prościej.
Nic nie mogłoby skrzywdzić bardziej od złamanego serca.
Jeśli tej nocy zapoluje na mnie śmierć, to wyłącznie na moich warunkach.
Czy to właśnie ten moment? To ultimatum, o którym wspominał Melecjusz? Czy jeśli postawię na własne szczęście, ludzkość spotka zagłada? Czy faktycznie ktoś może tego ode mnie wymagać? Bym poświęciła miłość dla dobra ogółu? A jeżeli rzeczywiście będę zmuszona wybierać, czy znajdę w sobie wystarczająco dużo siły, aby to przetrwać?
Wielu ludzi twierdzi, że seks bez miłości jest lepszy, bo jeżeli w grę wchodzą uczucia, znika cała magia oraz zwierzęce pożądanie, lecz ten, kto tak mówi, najwyraźniej nigdy nie kochał Kiliana. Z nim świat wyglądał inaczej. Niebo stawało się bardziej błękitne, chmury bielsze, deszcz cieplejszy, a pocałunki słodsze i gorętsze.
Nie obchodziło mnie, że gdzieś w jakimś mieście ginęli ludzie, że ktoś próbował niszczyć świat, że z każdym dniem zagłada nieubłaganie się do nas zbliżała. To było bez znaczenia, gdy w grę wchodziła utrata miłości. I niech Ziemia runie, niech tonie w zgliszczach, niech płonie! Nic mi po niej, jeśli miałabym zostać tutaj sama.
To dzieło Ammonitów? Sodomy i Gomory? Naprawdę aż tak bardzo nienawidzą świata, że posunęli się do ludobójstwa? Jaki mają cel? Co chcą tym osiągnąć? Dlaczego nie zatarli po sobie śladów? A może to wcale nie oni? Może także trafili tutaj, podążając czyimś tropem? Może istnieje inny, gorszy wróg?
- Co?! O cholera! - Pobiegłam za nim. Migiem znaleźliśmy się na dworze. Nie chciałam przerywać naszej rozmowy w takim momencie, bo czułam, że prędko do niej nie powrócimy, jednak nie miałam wyboru. Wspomnienia Remiela oraz jego wiedza o Poczekalni Dusz były teraz odrobinę ważniejsze. – Szlag by to! – zawyłam, ślizgając się na mokrych liściach. Nie wiedzieć kiedy, wylądowałam tyłkiem na środku trawnika.
Kilian podszedł do mnie i pochylił głowę, kręcąc nią z westchnieniem.
- O nie, nie, kochana. - Zarechotał, gdy wyciągnęłam rękę, żeby pomógł mi wstać. - Poleż sobie. Sama mówiłaś, że z ziemi się nie podnosi.
- Dupek!
- Świat, jaki znacie, niebawem przestanie istnieć. Zostaną tylko nieliczni, którzy razem z nami odbudują go ze zgliszczy. - Ton chłopaka był niższy, ale równie jednostajny. - Wybór jest prosty. Decydujcie. Tu i teraz.
- A jeśli się nie zgodzimy? - wymówiłam twardo. - Co wtedy?
- Wojna - odparli oboje.
Lekki wiatr uderzył mnie w twarz, pobudzając zmysły.
- A więc wojna.
Szukałam, pragnęłam oraz marzyłam, że kiedyś jej zaznam, niestety bezustannie znajdowała się poza moim zasięgiem. Nieuchwytna i nierealna do czasu, aż spotkałam Kiliana. Wówczas odkryłam miłość. Uczucie tak burzliwe, imponujące, obezwładniające, niepohamowane i przerażające, że chwilami myślałam, że spłonę od intensywności, z jaką wypełniało mój świat. Uczucie tak bezgraniczne, że nie zniszczyła go nawet śmierć.
- Nie myśl o tym - szepnął mi na ucho. - Nie zastanawiaj się, co zrobisz, jeżeli coś nas rozdzieli, bo to nigdy nie nastąpi. A nawet gdyby, zawsze się odnajdziemy, ponieważ jesteśmy dla siebie stworzeni.
Choć opracowaliśmy wiele taktyk, nie sądziliśmy, że każda zawiedzie. Popełniliśmy błąd, nie doceniając wroga. Byliśmy zbyt pewni siebie, zarozumiali i głupi, sądząc, że pozwolą nam tu przyjść i zniszczyć coś, na co tak długo pracowali. Stanowiliśmy dla nich tylko małą przeszkodę, którą mogli zlikwidować bez użycia siły. Batalia z nimi to jak chwytanie w garść powietrza.
Bijące od niego gorąco, słodkawy zapach cytrusów oraz kłujące drapanie zarostu sprawiło, że odniosłam wrażenie, jakbym była na Ziemi, jednocześnie znajdując się na skraju Nieba i Piekła. Od pójścia w którąś ze stron dzielił mnie wyłącznie jeden krok. Niewiedza, jaką ścieżkę obierzemy, dodawała całości pikanterii.