cytaty z książki "Rusini"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Myśli najdziwaczniej mi się kłębiły, ale uparcie powracały do pani Malwiny, bo była ona piękną, czarującą nawet może, a przy tem taka jakaś interesująca, taka niepochwytna... Co mogło taką kobietę skłonić do wyjścia za — takiego Bolesława?
Dlaczego pan mówisz po rosyjsku? Wszak jesteś pan Rusinem, nosisz nazwisko jednego z wielkich ludzi waszego narodu, może nawet jesteś jego potomkiem lub krewnym.
Zapisałem się był na filologiczny wydział, mając zamiar wykształcić się na nauczyciela, w celu szerzenia kiedyś pomiędzy moimi uczniami poczucia odrębności małoruskiej narodowości.
O miłości, o kochaniu z początku ani mi się śniło; patrzyłem na nią, jak na okaz niezwykle zdolnej dziewczyny; rozmawialiśmy z sobą coraz częściej, coraz dłużej.
Drukowano wówczas „Ogniem i mieczem”; codziennie z niecierpliwością wyczekiwaliśmy numeru „Słowa”. Powieść ta czarującemi opisami, cudownemi obrazami doprowadzała wyobraźnię mojej sąsiadki do niezwykłego stanu rozbudzenia.
Nie mówiąc ani słowa, zwróciłem swą twarz ku niej i pocałowałem ją. Odsunęła się powoli, jakby niechętnie ode mnie i cichym proszącym głosem szepnęła:
- Siemion, nie rób tego, proszę... to może nas za daleko zaprowadzić... Nie rób mnie nieszczęśliwą.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek w życiu tak zawstydził się, jak wówczas; słowa jednego na moje usprawiedliwienie nie mogłem wykrztusić. Od tego dnia kochałem ją jeszcze więcej.
Miłość!... ha! cóż to jest miłość? Jest to cudowny, niezbadany kwiat duszy ludzkiej, który rozkwita tak w cieplarniach społecznych, jako też na nizinach, na stepach, na ugorach; a jeżeli jest prawdziwy, to jednaką woń odurzającą posiada. Więcej, lepiej, tkliwiej niż ja kochałem Lizę, nie potrafi kochać nikt na ziemi, ani wszechwładny książę, ani potężny gieniusz; w miłości mojej byłem na wysokości mocarzy i geniuszów świata. (...)
Co to jest miłość? To światło słoneczne duchowej natury; człowiek, który nie zaznał blasku światła tego, nie żył, nie mógł żyć prawdziwie, nie czuł się nigdy zupełnym człowiekiem, wegetował jedynie. A taki zaś, który przyzwyczaił oczy duszy do tego blasku, a później zgaszono mu tę pochodnię, tęskni za jasnością tą i żyje wspomnieniami.
- Obwieszczam wam - przemówił smutnym, złamanym głosem cesarski namiestnik - że straszny... najstraszniejszy cios dotknął dziś naszą ojczyznę świętą Rosyę. Najmiłościwiej nam panujący dotychczas monarcha, cesarz Aleksander II, dziś już nie żyje... Zabity zbrodniczą ręką.
Skończył mówić, cisza grobowa panowała ciągle w sali, nikt nie śmiał się pierwszy odezwać, nikt pierwszy poruszyć z miejsca.
Chociaż nie byłem rosyjskim patryotą, chociaż w duszy chowałem nienawiść do państwa, które za krew w jego sprawie przelewaną odpłaciło nam zdradą i niewolą — mimo to uczułem, że mi jękła boleśnie jakaś tam struna w sercu. Jako uczciwy człowiek uczułem, że stała się zbrodnia straszna, a bezrozumna, bezcelowa, zbrodnia, która cofnie całą Słowiańszczyznę wstecz, zatrzyma jej naturalny pochód dziejowy. Przeczuwałem, że rząd użyje teraz wszelkich środków represyi i uprawnionym będzie do tego w oczach całej Europy; że więzić i katować będą winnych i niewinnych; że zapełnią się cytadele i więzienne kazamaty po same brzegi; że kwiat wykształceńszej młodzieży uwiędnie w podziemiach i katordze, zginie pod knutem i przy taczce.
I nie omyliłem się.
Nuda straszna go gryzła, męczyła. Nieraz zbierała go ochota, porzucić i żonę, i dziecko, i chałupę a gospodarstwo dostatnie i iść szukać gdzieś w świat służby u jakiegoś młodego, wrażego pana — pójść za swoją burłacką, kozacką dolą.
- Popem wam trzeba było być dziadu a nie tkaczem - przerwał staremu szydersko Hnat - kiedy takie kazanie gadać umiecie.