Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Pierwszymi władcami świata (chociaż dość małego i płaskiego) byli demagodzy. Wtedy jeszcze ten rzeczownik nie miał tak pejoratywnego znaczenia jak dzisiaj i w ich czasach byli być może przepełnieni przez cnotę i wszystkie inne przymioty, które są władcy potrzebne. Później na długie wieki o demokracji zapomniano, a lud trzymano dość daleko od świadomości, wpychając go na najniższy szczebel drabiny, na której końcu podobno siedział sam Bóg.

Kiedy jednak szczeble tej drabiny porąbano, a demokracja wraz z siostrą republiką zajęły zaszczytne miejsca w kierowaniu światem, problem rządów ponownie powrócił.

Marketing nie mówił ludziom na kogo powinni głosować albo kogo powinni nienawidzić. Nie określał w żaden sposób, co ludzie powinni myśleć, czym się kierować i jakie mieć ambicje. Za to skutecznie uświadamiał społeczeństwa na temat tego, co powinny jeść, pić i posiadać. Marketing podbił serca poddanych, bo odciągnął ich oczy od sfery uważanej powszechnie za niereformowalnie złą, czyli od polityki. Jako mądry król zaczął za to uprawiać swoją własną politykę za kulisami, często wykorzystując do tego swojego antenata.