cytaty z książek autora "Javier Cercas"
Gorliwe podkreślanie lojalności często maskuje zdradę.
Rzeczywistość zawsze nas zdradza. Najlepiej więc nie dać jej na to czasu i zdradzić ją wcześniej.
Bohaterowie są bohaterami tylko wtedy, kiedy umierają albo ktoś ich zabija. Prawdziwi bohaterowie rodzą się tylko na wojnie i umierają na wojnie. Nie ma żywych bohaterów (…). Są tylko umarli.
W powieści więcej znaczy to, czego się nie opowiada, niż to, co opowiedziane - powiedział znowu. -Chodzi mi o to, że przemilczenia są bardziej wymowne niż słowa i że cała sztuka narratora polega na umiejętności zamilknięcia we właściwym momencie: dlatego najlepiej w gruncie rzeczy opowiadać historie, nie opowiadając ich wcale.
Jedynym wspólnym, łączącym ich elementem, była według mnie, ich kondycja ludzi, którzy przeżyli, czyli ta zwodnicza przewaga, którą bohaterowie dnia dzisiejszego, zawsze zwyczajnego, nijakiego i pozbawionego chwały, przyznają bohaterom dnia wczorajszego, przeszłość bowiem – poznawana przez filtr pamięci – zawsze jest wyjątkowa, burzliwa i bohaterska.
Możliwe, że w głębi duszy przez całe życie w nic nie wierzył, a już najmniej w to, co głosił i czego bronił.
Mężczyzna nie przeprasza: robi to, co robi, i mówi to, co mówi, a potem zaciska zęby.
W gruncie rzeczy ta wojna nie różni się od pozostałych, jest taka sama jak inne, i w gruncie rzeczy prawda wojny jest zawsze taka sama.
Kraj cywilizowany to taki, w którym ludzie nie muszą tracić czasu na politykę.
Ale wszystkie wojny obfitują w historie jakby żywcem wyjęte z powieści, prawda?
-Tylko dla tych, którzy ich nie doświadczają na własnej skórze.
(…)-Tylko dla tych, którzy je opowiadają. Dla tych, którzy idą na wojnę, żeby o niej opowiadać, nie żeby walczyć.
Dla Aguirre, podobnie jak dla wszystkich, pisanie do prasy nie jest pisaniem.
Uważał ją za jedyną prawdziwą przygodę swego życia, a przynajmniej jedyną, którą mógł się szczycić bez obawy demistyfikacji.
Nie pisze się zazwyczaj o tym, o czym chce się pisać, ale o tym, o czym się pisać potrafi.
Prawdziwa literatura nigdy nie zdradza osobowości autora, lecz ją ukrywa.
Mój jedyny wysiłek polegał na niemyśleniu, a przede wszystkim na niepamiętaniu.
Urbana, jak wszystkie uniwersyteckie miasta, była sterylnym i nieprawdziwym miejscem, enklawą pozbawioną biedaków i starców, gdzie co roku przyjeżdżał jeden kontyngent bawiących tu chwilę młodych ludzi z całej planety, a drugi, tak sam, ruszał w prawdziwy świat.
Jeżeli za coś nienawidzę komunistów ekscelencjo, to za to, że zmusili mnie, abym został falangistą.
Chodzi mi o to, że przemilczenia są bardziej wymowne niż słowa i że cała sztuka narratora polega na umiejętności zamilknięcia we właściwym momencie.
Przyjaciołom nie opowiadam o swoich smutkach: niech sobie, jebani, znajdą inne rozrywki.
Czyli że można być dobrym pisarzem, będąc jednocześnie strasznym skurwysynem.
Wtedy zabijało się za byle co. Z urazy. Z nienawiści. Bo miało się z kimś na pieńku. Za byle co. Taka była ta wojna.
Żadna ulica w żadnym żałosnym miasteczku żadnego gównianego kraju nie będzie nigdy nazwana imieniem żadnego z nich.
My przecież wiemy, że heroiczna wersja historii jest wersją z powieści i legendy, czyli fałszywą, którą biedacy i przegrani pocieszają się w swym nieszczęściu i w swej klęsce.
Hannah Arendt powiedziałaby, że nie powinienem czuć się winny, lecz odpowiedzialny.
Jego oczy przybierają wyraz tak mocnego, dojmującego i głębokiego smutku, że zdaje się niemożliwe, by człowiek mógł go unieść na swych barkach.
Jedyną odpowiedzią jest brak odpowiedzi; jedyną odpowiedzią jest jakaś tajemna i bezmierna radość.
Od samego początku Druga Republika była jednak zaciekle szykanowana przez oligarchię i Kościół katolicki. Obie te siły, panoszące się w kraju od czasów średniowiecznych, nawykłe traktować kraj jak swoją własność, poczuły, że nowa władza zagraża ich bezapelacyjnemu panowaniu i rozpoczęły spiskowanie.
W tej sytuacji Druga Republika nie mogła sobie pozwolić na luksus popełniania błędów, przynajmniej dużych. Popełniła ich jednak wiele, i dużych, i małych: postępowała prostodusznie, czasem głupio, chwilami dogmatycznie i niemal zawsze z nadmiarem dobrej woli i ambicji oraz bez dostatecznej roztropności, podejmując dużo wielkich i potrzebnych krajowi reform równocześnie, zamiast reformować sukcesywnie i stopniowo, nie oceniała realistycznie siły własnej ani siły swoich przeciwników i rozbudziła nadmierne oczekiwania wśród swoich zwolenników.
Zastanawiałem się, czy te relacje będą odpowiadać rzeczywistym faktom, czy też, w nieunikniony pewnie sposób, przykryła je patyna półprawd i zmyśleń, jaka zwykle dodaje splendoru zdarzeniu dawnemu i dla jego uczestników niemal legendarnemu. Czyli to, co mi opowiedzą, będzie nie tym, co wydarzyło się naprawdę, ani nawet nie tym, co pamiętają, że się wydarzyło, lecz tylko tym, co pamiętają, że opowiedzieli już przy innych okazjach.