cytaty z książek autora "Iza Korsaj"
Tato, powiedz mi, dlaczego ci, którzy czynią zło, później oczekują litości? To cynizm, wyrachowanie czy po prostu słabość?
Niektórzy ludzie latami wyrabiają w sobie przekonanie, iż żyją w bezpiecznej otoczce codziennych, zwykłych spraw: mają pracę, partnera, dzieci, dom. Prowadzą nieszkodliwą egzystencję podobną milionom rodaków. No, może czasem to obija się o ich mentalny parawan bezpieczeństwa, ale nie dociera do nich bezpośrednio. Wszystko, co się dzieje poza otoczką, jest brudem. Ludzie czytają o nim w gazetach, widzą go w telewizji, ale nie czują go, nie dotykają, nie uczestniczą w nim. Rozsądni ludzie wolą się od niego odgrodzić. Wolą zapomnieć. Niepamięć jest równoznaczna z niebytem. Do czasu aż przekroczy się krytyczny poziom nagromadzenia, a do bezpiecznej otoczki wleje się odarta z iluzji rzeczywistość.
Życie nie jest usłane różami, ale gdy już zakwitną, nikt nie ma ochoty wąchać ich od spodu. Nie jestem w tym względzie wyjątkiem.
Ale nikt za darmo nie dostąpi na tej ziemi wybawienia. Do ludzi, którzy wciąż wierzą w renesans człowieczeństwa, Marvin przemawia wprost: czasy dobroci nie minęły. I potem z właściwym sobie uśmiechem dodaje: nie mogły minąć, bo one nigdy nie istniały. Ale ja jestem dobry. Pomogę wam. Musicie tylko odpowiedzieć na elementarne pytanie: czy istnieją granice waszej miłości? Jeżeli tak, to w jaki sposób zostały wytyczone?
Odpowiadają mu, czasem z płaczem, ale zawsze pełni nadziei. I prawie zawsze Marvin tę nadzieję ukatrupia na miejscu. Bo przecież nadzieja to kurwa. Ludzie muszą się z tym pogodzić. Wydyma każdego, bez względu na wiek czy płeć.
Ciemna strona człowieczej natury jest jak loteria. Nigdy nie wiesz, co wylosujesz. Masz jednak świadomość, że każdy fant będzie felerny, będzie zepsuty; będzie w ten czy inny sposób zły.
Nadzieja umiera ostatnia, tak mówiła Emma.
Nadzieja jest matką głupców, klarował mu ojciec.
Nadzieja to kurwa. Pogódź się z tym.
Ten aforyzm dopiero usłyszy.
Od doktora Marvina.
Spodziewaj się miłości, otrzymasz politowanie. Gdy władzę przejmują instynkty, brakuje już miejsca na uczucia.
Nie jestem chirurgiem — rzeźnikiem. Jestem inżynierem Naprawy. Na razie tej zwykłej, od ciała. To od ciebie rozpocznę przygodę z Naprawą umysłu. Prócz zabijania tylko ona jest w stanie mnie zaspokoić. Musi do niej dojść, abym nie został mordercą. Powinieneś być mi wdzięczny. Chcę ci ofiarować nowe, pozbawione ograniczeń życie. Odklejam Jerry’emu taśmę szybkim pociągnięciem. — Pomyśl, z czego mógłbyś zrezygnować w życiu? Czasem trzeba dokonać drastycznych wyborów, by przetrwać. Masz godzinę na konkretną decyzję. Potem zadam ci pytanie. Dalsza terapia rozwinie się w zależności od twojej odpowiedzi. Albo jej braku… Do zobaczenia, Jerry – macham mu ręką. – Jeżeli nie wyzbędziesz się strachu, nie przetrzymasz Naprawy.
Podnoszenie głosu oznacza słabość, a agresja znamionuje bezsilność. Jedynym rozsądnym wyborem jest spokój i współpraca.
Przyznaję, nachodzi mnie nieraz ochota przywieźć tu jakąś kobietę i zamęczyć ją, ot tak, bez powodu. Znam swój umysł i wiem, że po zasmakowaniu niewinnej krwi byłoby mi trudno powstrzymać się przed powtórkami i sprowadziłbym na siebie wyłącznie kłopoty. Nawet moje znajomości mogłyby nie wystarczyć, dlatego spełniam zachcianki w Naprawach specjalnych, gdzie zamiast krwią, karmię się cierpieniem ludzi, którzy zwracają się do mnie, jak do Boga, z modłami o uratowanie ich ziemskiej egzystencji. Nie ukrywam, że lubię czuć w dłoni ciężar skalpela i zagłębiać się w struktury biologicznej maszyny. Chirurgia to krwawa profesja; nie znalazłbym satysfakcji w innej medycznej dziedzinie. Tak, to mnie zadawalało… do czasu, aż postanowiłem się zabrać za Naprawę umysłu.
Zwierzyna musi przejść przez zaplanowane dla niej etapy. Przeszła przez szok. Strach. Poniżenie. Teraz czeka ją załamanie. I mozolna odbudowa. Ostatecznym zaś celem będzie Naprawa umysłu Jerry’ego. Jeżeli się nie uda, obaj poniosą klęskę: Łowca i ofiara. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. Wszystko jest okej.
Rozkładam narzędzia na płótnie. Są wśród nich kleszcze, piłki do kości, różnych kształtów obcęgi, nawet młotek z hakiem i igły oczywiście. Jerry nie musi dokładnie orientować się, do czego służą poszczególne jednostki. Z rozkoszą pomogę mu w wyborze. Gdy zajdzie potrzeba, poprowadzę jego dłoń jak dłoń studenta podczas pierwszej styczności z sekcją. Będę kontrolował, aby nie nadużył zabawek, aby nie zabawił się nimi zbyt mocno.
Osobiście najbardziej cenię w sobie głęboki brak uczuciowości. Ta cecha przydaje się zarówno w mojej profesji, jak i w oderwanym od niej tak zwanym życiu. Wypracowałem przekonujące pozory tych najsilniejszych i najbardziej beznadziejnych w ewolucji ludzkości odczuć: emocji. Odgrywanie ich to świetna rozrywka dla mojego umysłu. Ludzie mi wierzą lub udają, że wierzą, gdy rozmawiam z nimi zatroskany ich nikczemnym losem. Ja z nimi gram zawsze. I tak ostatecznie wychodzi na to samo.
Wyobraź sobie, że jajko jest twoim umysłem. Białko to ograniczenia, które narzuciłeś sobie ze strachu przed ojcem i wszystkimi innymi rzeczami. Żółtko to prawdziwy ty. Nie-aniołek. – Marvin wbija łyżkę w jajko. – Żeby dostać się do żółtka, trzeba przeciąć białkową osłonę. Trzeba ją sforsować. I tym się dziś właśnie zajmiemy.
Dzisiejszej nocy Jerry zawierza drodze mającej przynieść mu ocalenie. Każdemu ocaleniu towarzyszy bowiem droga. Ale zawsze jest to przeprawa przez większe lub mniejsze cierpienia. Inaczej ocalenie straciłoby sens. Stałoby się zwykłym podarunkiem od fortuny. Dlatego los zesłał na Jerry’ego te doświadczenia, żeby zweryfikował osobę, za jaką się uważa. Żeby poznał samego siebie.
Wyobraź sobie, że jajko jest twoim umysłem. Białko to ograniczenia, które narzuciłeś sobie ze strachu przed ojcem i wszystkimi innymi rzeczami. Żółtko to prawdziwy ty. Nie-aniołek. – Marvin wbija łyżkę w jajko. – Żeby dostać się do żółtka, trzeba przeciąć białkową osłonę. Trzeba ją sforsować. I tym się dziś właśnie zajmiemy.
Wyobraź sobie, że jajko jest twoim umysłem. Białko to ograniczenia, które narzuciłeś sobie ze strachu przed ojcem i wszystkimi innymi rzeczami. Żółtko to prawdziwy ty. Nie-aniołek. – Marvin wbija łyżkę w jajko. – Żeby dostać się do żółtka, trzeba przeciąć białkową osłonę. Trzeba ją sforsować. I tym się dziś właśnie zajmiemy.
Wyobraź sobie, że jajko jest twoim umysłem. Białko to ograniczenia, które narzuciłeś sobie ze strachu przed ojcem i wszystkimi innymi rzeczami. Żółtko to prawdziwy ty. Nie-aniołek. – Marvin wbija łyżkę w jajko. – Żeby dostać się do żółtka, trzeba przeciąć białkową osłonę. Trzeba ją sforsować. I tym się dziś właśnie zajmiemy.
Marvin już dawno się wyswobodził. Z więzów rodzinnych i etycznych. Nie waha się korzystać z usług podziemia; zresztą sam wrósł w to medyczne. Profity z opłacania kolejek do przeszczepów czy zmian w analizie wyników lub historii choroby pacjenta, by wyglądało, że jest na skraju agonii, to tylko niektóre z machinacji, w jakich uczestniczył. Podobnie jak jego Naprawy Specjalne – w zamian za seks, szczucie strachem i napełnianiem biblioteki umysłu poczuciem boskiej kontroli nad życiem. Kiedy masz wszystko, czego chcesz, zawsze pragniesz więcej. Prócz zabijania tylko Naprawa umysłu mogła zaspokoić Marvina. Musiało do tego dojść, by nie został mordercą.
Nie jesteśmy z natury dobrzy. Nie jesteśmy też źli. Definiują nas nasze wybory.
Od lat dzień za dniem obserwuje, jak ludzie wegetują, są pozbawieni woli życia. Powielają własne błędy, skazując się na piekło wiecznych, bezrozumnych powtórzeń.
To miasto wytwarzania, przetwarzania i nieustannej utylizacji. Tu nie można sprzedać się zbyt tanio.
[..] złe dzieciaki wyrastają na paskudnych dorosłych. Nie zawsze, ale niepokojąco za często.
Może - partykuła do prędkiego zapominania i wiecznego niezrealizowania.