cytaty z książek autora "Joseph Campbell"
Musimy pozbyć się życia, jakie zaplanowaliśmy, aby mieć życie, które na nas czeka.
[...] jeśli idziesz za tym, co cię uszczęśliwia, to jakbyś podążał jakimś szlakiem, który istniał od zawsze, czekał na ciebie, i że życie, które właśnie przeżywasz, jest tym, które było ci jakoś pisane.
Tyran jest dumny i w tym kryje się zalążek jego upadku. Jest zaś dumny, ponieważ uważa, że jego siła jest jego własną siłą, co sprawia, że stawia się on w roli błazna mylącego cień rzeczy z własną rzeczą. Jego przeznaczeniem jest paść ofiarą podstępu.
Są na świecie tacy ludzie, nazwijmy ich mendami. Oni nie promieniują życiem, nic z siebie nie dają. Przyklejają się tylko do ciebie, zawisają na tobie i próbują wyssać z ciebie życie
U Nietzschego spotykamy ważną ideę - amor fati, czyli "umiłowanie własnego losu", to znaczy w istocie własnego życia. Według niego jeśli mówisz "nie" choćby jednemu składnikowi swojego życia, to drzesz w strzępy całość.
Kara piekła polega na tym, że na całą wieczność otrzymujesz to, co zdawało ci się najbardziej upragnione na ziemi.
- A więc doskonałość byłaby czymś śmiertelnie nudnym, nieprawda?
- (...) Byłaby nieludzka. Sedno wszystkiego - człowieczeństwo, to coś, co sprawia, że jesteś istotą ludzką, a nie nadprzyrodzoną i nieśmiertelną - właśnie to jest godne miłości. Dlatego niektórym ludziom tak trudno jest kochać Boga - dlatego że nie ma w nim żadnej niedoskonałości. Możesz się go bać, ale to jeszcze nie miłość. Godny miłości staje się dopiero Chrystus na krzyżu.
Powiada się, że tym, czego poszukujemy, jest sens życia. Otóż nie sądzę, żebyśmy szukali właśnie tego. Myślę, że tym, o co nam chodzi, jest doświadczenie życia jako takiego, tak by nasze realne przeżycia na płaszczyźnie czysto fizycznej wywołały rezonans w głębi naszej najbardziej wewnętrznej istoty i rzeczywistości, byśmy naprawdę doznali upojenia faktem życia.
Poeci to po prostu ludzie, którzy z ciągłego kontaktu ze swoim szczęściem uczynili zawód i styl życia.
(...) ludy o ciągotach imperialistycznych mają tę cechę, że własnego lokalnego boga próbują ubrać w rolę szefa całego wszechświata.
Każdy nosi w sobie wszystko, a więc może tego szukać wewnątrz siebie i znaleźć to.
W dziedzinie ducha rolą większości jest słuchanie i otwieranie się na kogoś, komu dane było doświadczenie wykraczające poza sprawy jedzenia, schronienia, potomstwa i majątku.
Nie jestem twoim wrogiem. Nie wiesz, przed kim uciekasz, i dlatego uciekasz. Proszę cię, biegnij wolniej, wolniej będę cię ścigał.
Tam, gdzie poezję mitu zaczyna się interpretować jako biografię, historię lub naukę, zabija się ją. Żywe obrazy stają się jedynie faktami z odległej przeszłości albo odległego nieba. Co więcej, nigdy nie jest trudno wykazać, że jako nauka i historia mitologia jest absurdalna. Kiedy jakaś kultura zaczyna w ten sposób reinterpretować swoją mitologię, wycieka z niej życie, świątynie stają się muzeami i zanika więź łącząca te dwa punkty widzenia. Takie nieszczęście spotkało z pewnością Biblię i znaczną część kultu chrześcijańskiego.
Mity trzeba utrzymać przy życiu. Ludźmi, którzy mogą to zrobić, są wszelkiego rodzaju artyści. Funkcją artysty jest mitologizacja otoczenia i świata.
Współczesny umysł interpretuje mitologię jako owoc prymitywnych, niezdarnych prób wyjaśnienia świata przyrody (Frazer), jako wytwór fantazji poetyckich czasów prehistorycznych, niezrozumiany lub opacznie rozumiany w późniejszych stuleciach (Müller), jako zbiór alegorycznych pouczeń, które mają dostosować jednostkę do grupy (Durkheim), jako grupowy sen będący przejawem archetypowych popędów kryjących się w głębiach ludzkiej psychiki (Jung), jako tradycyjny przekaz najgłębszych intuicji metafizycznych człowieka (Coomaraswamy) i jako Objawienie, które Bóg zsyła swym dzieciom (Kościoły). Mitologia jest tym wszystkim pospołu. Różne jej oceny wynikają z punktów widzenia oceniających, ponieważ kiedy ocenia się ją nie w kategoriach tego, czym jest, ale jaką pełni funkcję, jak służyła ludzkości w przeszłości i jak może jej służyć dzisiaj, okazuje się, że ulega ona, jak samo życie, obsesjom i potrzebom jednostki, narodu i epoki.
Żyj - powiada Nietzsche - jak gdyby nadszedł już ów dzień". To nie społeczeństwo ma dzisiaj prowadzić i zbawiać bohatera. Jest dokładnie odwrotnie. I tak każdy z nas przechodzi tę najcięższą próbę - niesie krzyż zbawiciela - nie w jasnych chwilach wielkich zwycięstw swego plemienia, lecz w milczeniu swej indywidualnej rozpaczy.
Nie obchodzi nas zbytnio, czy Rip van Winkle, Kamar az-Zaman albo Jezus Chrystus kiedykolwiek naprawdę żyli, czy są postaciami autentycznymi. Tym, co nas zajmuje, są opowieści o nich, a opowieści te są tak szeroko rozpowszechnione na całym świecie - związane z różnymi bohaterami w różnych krajach - że pytanie, czy ten lub tamten wyraziciel uniwersalnego tematu był czy nie postacią historyczną, może mieć jedynie drugorzędne znaczenie. Podkreślenie tego elementu historycznego prowadzi do zamętu, ponieważ po prostu zaciemnia przesłanie obrazu.
Ponieważ Boskość zawiera się we wszystkim, Bóg może dać się poznać poprzez każdy przedmiot, na którym skupimy uwagę i w który staramy się głęboko wniknąć myślą.
Albowiem wtedy tylko poznajemy naprawdę Boga - pisze św. Tomasz z Akwinu - kiedy wierzymy, że jest on ponad wszystko, co człowiek może o Nim pomyśleć".
Główną funkcją mitologii i obrzędów było zawsze dostarczanie symboli, które uskrzydlają ducha, w przeciwieństwie do innych stałych ludzkich wyobrażeń, które ściągają go na dół.
Tam, gdzie poezję mitu zaczyna się interpretować jako biografię, historię lub naukę, zabija się ją. Żywe obrazy stają się jedynie faktami z odległej przeszłości albo odległego nieba. Co więcej, nigdy nie jest trudno wykazać, że jako nauka i historia mitologia jest absurdalna. Kiedy jakaś kultura zaczyna w ten sposób reinterpretować swoją mitologię, wycieka z niej życie, świątynie stają się muzeami i zanika więź łącząca te dwa punkty widzenia. Takie nieszczęście spotkało z pewnością Biblię i znaczną część kultu chrześcijańskiego.
Błędne potraktowanie nośnika znaczenia jako jego znaczenie może prowadzić nie tylko do rozlewu bezwartościowego atramentu, ale także do rozlewu cennej krwi.
[...] można stworzyć sobie fałszywy, niczym nie usprawiedliwiony obraz samego siebie jako zjawiska wyjątkowego w skali świata, jako osoby, która - w odróżnieniu od innych - nie jest niczemu winna, a przeciwnie - rozgrzeszona ze swych nieuniknionych grzechów, ponieważ jest dobra.
Pogrążony w nudzie, ciężkiej pracy czy "kulturze" osobnik traci zdolność działania, nie może się zdobyć na ważny, pozytywny czyn i staje się ofiarą, którą trzeba ratować. Jego kwitnący do niedawna świat przeistacza się w kamienistą pustynię a życie traci sens, nawet wtedy, kiedy - jak królowi Minosowi - udaje mu się, gigantycznym wysiłkiem, stworzyć potężne imperium. Każdy dom, który zbuduje, będzie domem śmierci, labiryntem o wzniesionych przez cyklopów ścianach, który ma ukryć przed nim jego Minotaura. Może tylko stwarzać sobie nowe problemy i czekać na swą powolną dezintegrację.
Bohater dnia wczorajszego staje się tyranem jutra, chyba że sam się ukrzyżuje.
My, ludzie, poszukujemy w historii stworzenia sposobu na takie widzenie świata, które pozwoliłoby nam doświadczyć transcendentalności, pouczającej nas i jednocześnie formującej nas w sobie. Tego właśnie chcą ludzie. Tego dopomina się dusza.