cytaty z książek autora "Gosia Nealon"
Ilekroć patrzę na tych podludzi, z trudem powstrzymuję mdłości.
Nazwałam ich ludźmi, a to nie są nawet zwierzęta. Są najgorszymi barbarzyńcami.
Hitler chce, by ten terror odebrał nam wolę walki. Ale ja wiem dobrze, że to nie zadziała. Nie poddamy się, dopóki ta przeklęta wojna się nie skończy i nie odzyskamy wolności.
Mama wciąż mi powtarza, że miłość to znacznie więcej niż zauroczenie, że gdy kochasz kogoś prawdziwie, umiesz czytać w jego myślach, jesteś gotowa wspierać go w trudnych chwilach i czerpiesz siłę z bycia z nim, zarówno w najgorszych momentach, jak i na co dzień.
Żyję, lecz moje serce umarło. Jestem jak pusta butelka, którą ktoś cisnął do morza, nie utrzymam już w sobie ani miłości, ani zaufania. Nie, jestem bardziej jak pień drzewa - wcześniej tętniący życiem, a teraz pozbawiony korony. Jestem wrakiem człowieka, który już nigdy nie pozwoli, by ktokolwiek go zranił.
Ciągle ściska mnie w piersi. Wojna jest prawie skończona, a jednak ci ludzie wciąż idą w nieznane.
Mam dwadzieścia trzy lata; to już piąty rok tej krwawej okupacji. Każdego dnia modlę się o bezpieczny powrót do rodziny i trawi mnie lęk, że mnie złapią lub zabiją. Jakbym czekała na wykonanie wyroku, nie znając dnia ani godziny. Ale to nie dziś - jeszcze nie.
Nie mogę powstrzymać myśli o tym, jak łatwo odebrać komuś życie.
Los czasem plecie się tak, że trudno pojąć, że to w ogóle możliwe.
Wyrywa się ze mnie szloch. Serce boli, jakby za moment miało przestać bić. Okrutny, paskudny rechot gościa uderza we mnie z taką siłą, że z trudem łapię oddech. Świat wiruje. Wszystko jest rozmazane. Zamykam oczy, a w mojej głowie wciąż brzmi ten strzał i demoniczny śmiech. To niemożliwe. Mój ojciec przecież żyje, przecież to mi się przywidziało.
Irytuje mnie, że na jego twarzy nie ma śladu tego okrucieństwa i wyrachowania, które biły od niego tamtej nocy. Jest arogancki, ale wydaje się bardziej szczery. Przez to jeszcze trudniej mi nad sobą panować - nie wiem, co się dzieje. Jak to możliwe, że jeden człowiek ma tak różne oblicza? Kawał z niego aktora: jakby miał dwie dusze, doktor Jekyll i pan Hyde.
Wystarczyła mu jedna noc, by odebrać mi serce. Teraz jestem pustą kukłą, wewnątrz której zieje ciemna dziura.
Jakże okrutny jest los, że usuwa nas jak niepotrzebne kreski w szkicu.
Moją pierś rozrywa ból, jakby ktoś tłukł młotem kowalskim. Gdy słyszę, jak gra Sonatę Księżycową Beethovena, coś we mnie umiera. Patrzę na własne skrwawione dłonie, a potem na diabła, który zasiadł do fortepianu taty. Kukułka oznajmia nadejście następnej godziny, a ja przysięgam sobie, że któregoś dnia zabiję tego potwora.
Potrzeba przetrwania narasta, odbierając wolę ucieczki.
Żal mi was, młodych. Miłość i wojna nie idą w parze.
- Byłeś zły na tatę? - pytam ściszonym głosem. - Za to, że zostawił ciebie i mamę?
- Daleki jestem od osądzania go. Wszystko bym oddał, by móc znów usłyszeć jego głos, jego irytujący śmiech. Za krótkie to życie, siostrzyczko, i zbyt ulotne.
Mój świętej pamięci małżonek mawiał, że trudno o głupszą sprawę niż walka z własnymi uczuciami. Zwłaszcza gdy jutro jest takie niepewne.