Historia zawsze mnie fascynowała – wywiad z Manulą Kalicką

LubimyCzytać LubimyCzytać
12.08.2019

Premiera najnowszej książki Manuli Kalickiej zbliża się wielkimi krokami. To już trzecia część historycznego cyklu – po „Dziewczynie z kabaretu” i „Końcu i początku” przyszedł czas na „Jej drugie życie”. Tym razem autorka osadziła akcję swojej sensacyjnej powieści w samej końcówce drugiej wojny światowej.

Historia zawsze mnie fascynowała – wywiad z Manulą Kalicką

[Opis wydawcy] Maria hrabina Łęska i profesor Leon Rosenblatt, znany historyk sztuki, po dramatycznej ucieczce z okupowanej Polski znaleźli się w Londynie. On został szefem zespołu zajmującego się poszukiwaniami zrabowanych przez hitlerowców polskich dzieł sztuki, ona współpracuje z angielskim wywiadem. Zbliża się koniec 1944 roku. Hrabina otrzymuje nieoczekiwaną propozycję udziału w niebezpiecznej tajnej misji na terenie Niemiec. Trzeba odzyskać pewne dokumenty, których ujawnienie naraziłoby na szwank Koronę Brytyjską. Bohaterowie wyruszają do ogarniętej wojennym zamętem Europy. Na miejscu przekonują się, że w zamku Waldstein, w pokrytej śniegiem Bawarii, toczy się wielka gra… 
Książka – jak zwykle u Manuli Kalickiej – trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony.

Anna Viljanen*: Jak nastroje przed premierą? Dopada panią stres? Czy wszystko dopięte na ostatni guzik?

Manula Klicka: Stres! (śmiech) Chciałoby się dla książki jak najlepiej, ale promocja to loteria i wyzwanie. Są autorzy, którzy lubią, ja niespecjalnie. Ale wywiad – zawsze chętnie!

„Jej drugie życie” jest trzecią częścią cyklu. Jak ma się do poprzednich? Czy czytelnik, który nie miał jeszcze styczności z „Dziewczyną z kabaretu” i „Końcem i początkiem”, może po nią sięgnąć?

Bez problemu, wszystkie trzy części są tak napisane, by stanowiły samodzielne powieści. I czytelnik ma korzyść, i ja, bo mogę pisać o rożnych sprawach, ludziach i miejscach. Gdy zabierałam się do pierwszej części, czyli „Dziewczyny z kabaretu”, miałam ambitny plan pokazania wojny w odmiennych odsłonach – jak rozwijała się w czasie, jak ludzie się jej uczyli, zaczynali się jej bać i ją rozumieć. Historia historią, ale zależało mi na pokazaniu mechanizmów. Takie sobie postawiłam zadanie: emocjonująca opowieść, czyli story, i prawdziwa historia, jeden do jednego – autentyczne tło.

Książki mają swoje losy, zrobiłam przerwę na dobre kilka lat, zmieniłam wydawcę, więc „Koniec i początek” to nie druga część, tylko całkiem nowa historia, nowe bohaterki i tylko jedna Irenka Górecka jako łącznik – co, jak myślę, wyszło powieści na dobre. Cykle pisane po kolei robią się nudne, coraz słabsze, a u mnie wyzwania – fabularne, historyczne, a i warsztatowe, bo zmieniam gatunki – dodają do książek element zaskoczenia. Tu zmierzyłam się z powieścią historyczną, szpiegowską i obyczajową.

Nietrudno zauważyć, że „Jej drugie życie” nie jest pierwszą lepszą powiastką historyczną – każdy rozdział aż roi się od odwołań do autentycznych wydarzeń, cytatów prawdziwych osób, historycznych chwil. Czy mogłaby pani opowiedzieć kilka słów o researchu do powieści, bo widać, że jest obszerny? Jak długo zajęły prace nad książką? Czy duet głównych bohaterów, hrabina i profesor, istniał naprawdę?

Nie, że zacznę od końca – duet nie istniał, ale mógłby. Bohaterowie są zmyśleni, choć pierwowzorem Leona Rosenblatta jest postać prof. Karola Estreichera i jego działania na rzecz odzyskania zrabowanych dzieł sztuki. Zostawił fascynujące dzienniki i wspierałam się nieco nimi.

Korzystałam także ze źródeł angielskich i niemieckich. Ze wspomnień, niewydanych u nas, Edwarda Stinnesa, magnata przemysłowego pośredniczącego w rokowaniach pokojowych, wzięłam operację Fritzl (dość kabaretową w sumie) i jej okoliczności. Prawdziwymi postaciami są wszyscy negocjatorzy, a Gavernitz istotnie był bajkowo przystojny i równie tajemniczy, mało po nim zostało wspomnień. Zbieranie materiału to bardzo miła część pracy nad powieścią, trwało to ponad dwa lata, i w zasadzie, gdy piszę, to cały czas coś czytam obok i na temat.

Jakiś czas temu w polskim internecie wybuchła swoista gorączka złota – dosłownie, bo nagle wszyscy przypomnieli sobie o legendarnym złotym pociągu, który miał rzekomo zawierać najcenniejsze kosztowności zebrane przez Trzecią Rzeszę. Takich zaginionych skarbów i niewyjaśnionych tajemnic związanych z zabytkami jest z pewnością o wiele więcej. Natrafiła pani na jakieś inne „perełki”? Skąd fascynacja tą tematyką? Tradycje rodzinne?

Historia i historia sztuki zawsze mnie fascynowały. Perełek jest mnóstwo, starałam się najciekawsze wykorzystać, stąd też wątek antykwaryczny i wątek szukania zagrabionych książek genialnie pokazany we wspomnieniach. Zabawne było trafienie na Blunta w spisanych w czasie wojny wspomnieniach Estreichera. Już wówczas wyczuł, że z nim coś nie gra, choć zdemaskowano go jako jednego z piątki z Cambridge dużo, dużo później. Nie znam szczegółów wyprawy Blunta do Niemiec, wiem tylko, że była. Korona Brytyjska strzeże swoich tajemnic, ale ostatnio, oglądając „The Crown”, natrafiłam na wątek dotyczący właśnie tych materiałów, ponoć odkopanych w formie mikrofilmów już w 1945 roku i utajnionych do dziś. Wspomnienia Estreichera nie są opracowane redakcyjnie, więc być może jestem jedną z niewielu osób, które skojarzyły urzędnika, z którym się mota profesor, z agentem sowieckiego wywiadu!

„Jej drugiego życia” klasycznym romansem historycznym nazwać się nie da – bliżej jej do pełnokrwistej powieści sensacyjnej! (śmiech) Tutaj zdecydowanie główną bohaterką jest sama Historia. Jak czuje się pani w takiej „twardszej” prozie, nieco zdominowanej na naszym rodzimym gruncie przez mężczyzn?

Świetnie. Uwielbiam to! (śmiech) Miło, że pani zwróciła na to uwagę, że nie tylko Miłoszewski… (śmiech) W sumie mało kto się mierzy z tym gatunkiem, a z pań to chyba tylko ja. Lubię też Akunina i zawsze podobało mi się, że mocował się z różnymi gatunkami. Autor też ma prawo do zabawy. (śmiech) A przyporządkowanie książki do działu romans jest krzywdzące i chyba omyłkowe. Romansu nie ma, acz bohaterowie bardzo na serio się kochają.

Który moment tworzenia jest pani ulubionym – gdy pomysł rodzi się w głowie, ekscytujący proces, research, o którym przed chwilą mówiłyśmy, a może chwila ulgi i satysfakcji, kiedy ma pani w ręku już gotowy, papierowy egzemplarz?

Wszystkie wstępne działania są ekscytujące – szukanie pomysłu, tła, fabuły, w którą ubiorę moją historię. Sprawy, o których chcę opowiedzieć. Czytanie, myślenie, kombinowanie. To rodzaj loterii, błądzenia, szperania za narzędziami. Sięgnięcie po inne źródło może poprowadzić bohaterów całkiem gdzieś indziej. Samo pisanie zaś to ciężka, codzienna praca. Pełna wątpliwości, czy dobrze, czy tak, czy nie ma błędów konstrukcyjnych, historycznych, psychologicznych. No i przeklęte literówki!

A jakie w takim razie są plany na przyszłość? Popremierowa chwila oddechu czy od razu rusza pani do pisania?

Już odpoczęłam i trochę błądzę. Chciałam napisać coś między „Doktorem Żywago” a „Cmentarzem w Pradze” Umberta Eco. Ambitnie, ale rozrywkowo! (śmiech) Lubię pisać literaturę popularną, wydaje mi się, że dzięki temu trafiam do szerokiego grona zainteresowanych mądrych czytelniczek czy czytelników. Widzę to zresztą po recenzjach na lubimyczytać.pl. Śledzę je i myślę o nich. Mam dla kogo tworzyć. Ktoś tu mi napisał, niegłupio, że pisząc lekko z założenia, zarżnęłam kawał porządnej powieści, umniejszając „Koniec i początek” etykietą popularnej, lekkiej i przyjemnej. Ale nie chcę być Marią Dąbrowską, lubię pop i wydaje mi się, że ma on znacznie większą siłę rażenia i większe możliwości niż tzw. literatura ambitna. Chciałabym troszkę poukładać czytelnikom historię i jej prawa, bo lubi ona się powtarzać.

Teraz zbieram materiały do powieści z akcją w XIX wieku, ciągle się waham, jak to ugryźć. Ale Eco à la polonaise nieco poczeka, bo piszę kolejną część trylogii. Tym razem bohaterką będzie Zosia i akcja się przeniesie do Buska-Zdroju. Tak zwyczajnie, ale mam do opowiedzenia świetną historię o miłości i destrukcji. Dramat nieomal szekspirowski. Prawdziwy i nawiązujący do „Końca i początku”. Jeden z wątków tamtej książki miał swoje dalsze, bardzo dramatyczne dzieje.

Manula Kalicka – skończyła polonistykę i dziennikarstwo. Publikuje opowiadania w pismach kobiecych. Imała się różnych zajęć, zawsze z sukcesem. Jej hobby to pisanie powieści, ale i wierszyków, limeryków i innych wybryków. Najchętniej zajmowałaby się tylko tym, bo to najprzyjemniejsza forma ucieczki od otaczającego świata. Zadebiutowała w roku 2002 powieścią „Tata, one i ja” w konkursie literackim zorganizowanym przez Klub Świata Książki i magazyn „Elle”, w którym zdobyła drugą nagrodę Złote Pióro 2002. Kolejne jej książki, „Szczęście za progiem” i „Wirtualne zauroczenie”, znalazły się na listach bestsellerów. Jako dziennikarka zadebiutowała na łamach tygodnika „Polityka”, co było realizacją marzenia, bowiem było to jej ulubione pismo od podstawówki. Mieszka pod Warszawą, w uroczym domu, z wielką biblioteką i zwierzakami obdarzonymi bardzo trudnymi charakterami.

Anna Viljanen* – prowadzi lifestyle'owo-popkulturalnego bloga Inkoholiczka (https://inkoholiczka.wordpress.com). Freelancerka, dziennikarka, social media ninja. Publikowała m.in. w „Finland Today”, „Label Magazine”, „Pen Show Magazine”, „Sofie”, „Kulturze Enter”, „Gościu Niedzielnym” czy „Dzikiej Bandzie”. Lublinianka z urodzenia i z przekonania. Na co dzień kolekcjonuje dziwaczne pasje, zachwyca się pięknym designem, studiuje psychologię, zgłębia arkana astrofizyki i włóczy się z upodobaniem po rozmaitych festiwalach. Viljanen to pseudonim, który ma korzenie w fascynacji językiem i kulturą Finlandii.

Artykuł sponsorowany


komentarze [9]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
NerdKobieta 13.08.2019 12:17
Czytelniczka

Moim zdaniem poprzednie książki bardzo dobre, ale teraz Manula przeszła samą siebie!

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
betsy 12.08.2019 18:02
Czytelniczka

Ciekawy wywiad. Pani Kalicka wydaje się bardzo interesującą osobą, podobnie jak jej książki. Jeżeli chodzi o obyczajową literaturę z II wojną w tle, według mnie nie ma sobie równych w Polsce. Nie są to zwykłe romansidła, tylko naprawdę dobre książki, realistyczne, z prawdopodobnym rysem psychologicznym postaci, dobrze nakreślonym tłem historycznym i na dodatek- z wartką...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
allison 12.08.2019 19:54
Czytelniczka

Teraz to dopiero nabrałam apetytu na "Dziewczynę z kabaretu" :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
betsy 12.08.2019 20:37
Czytelniczka

Według mnie "Koniec i początek" jest lepszy :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gala 12.08.2019 21:17
Czytelniczka

Ogromnie się cieszę, że Pani Manula napisała koleją książkę. Bardzo mi odpowiada styl jej pisania, jak mało kto potrafi snuć wojenne opowieści.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
allison 12.08.2019 17:48
Czytelniczka

Ciekawy wywiad.
Może wreszcie się zmobilizuję i sięgnę po "Dziewczynę z kabaretu" - czeka na półce od dawna:)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
czytamcałyczas 12.08.2019 17:40
Czytelnik

W domu mam Koniec I Początek,jakaż to piękna książka

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
NerdKobieta 13.08.2019 12:17
Czytelniczka

W takim razie koniecznie przeczytaj "Jej drugie życie" - jest sporo akcji szpiegowskich :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 12.08.2019 15:49
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post