Rob na pierwszy rzut oka ma wszystko, czego potrzebuje do szczęścia. Dwójkę ślicznych córek, męża i dom. Ale to tylko fasada, jak to w życiu, a w thrillerach już na pewno, bywa. Mąż wcale nie jest kochający i czuły, a najstarsze dziecko to prawdziwe utrapienie dla matki. Callie zbiera kości niewiadomego pochodzenia, odznacza się wyjątkowym okrucieństwem i zdecydowanie jest już za duża na rozmawianie z wymyślonymi przyjaciółmi. Gdy w końcu czara goryczy się przelewa, Rob postanawia zabrać małą tam, gdzie wszystko się dla niej zaczęło. Ostatecznie jest to podróż dla nich obu, do przeszłości pełnej sekretów i tajemnic.

Jeśli poczujecie się zagubieni po pierwszych kilku, kilkudziesięciu stronach, to nie martwcie się. Ja też się tak czułam. Miałam wrażenie, że autorka celowo kluczy i manewruje, żeby uśpić moją czujność. Ale koniec końców muszę jej przyznać, czegoś takiego i w takim wykonaniu jeszcze po prostu nie czytałam. I nie chodzi już o całą intrygę, której rozwiązanie wybiło mnie z papci. Ale o to, jak umiejętnie ją skonstruowała. I to do tego stopnia, że chociaż na początku nie miałam pojęcia, o czym czytam, to i tak doskonale się bawiłam. To jeden z tych thrillerów, który na pewno zapada w pamięć i idealnie nadaje się na jesienny wieczór. Zmrozi wam krew w żyłach, wywoła zdziwienie i naprawdę namiesza w głowach.

„Sundial” to zdecydowanie jeden z mocniejszych tytułów, który ukazał się tego lata. Mroczny, z twistem i całkowicie od początku do końca popaprany. No po prostu doskonały. Nie jestem w stanie mu nic zarzucić, więc jedyne, co mogę zrobić teraz, to zabrać się za poprzednią książkę autorki. A wy, mam nadzieję, już planujecie lekturę tej.

Kinga Kolenda