cytaty z książki "Daleko od Babiej Góry"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie chciała zachować się niegrzecznie. Ślepy entuzjazm Halinki bardzo ją denerwował. Cieszyła się ze wszystkiego jak głupia. A Marylce coraz mniej było do śmiechu. Z każdą chwilą ogarniał ją większy niepokój.
Chciwość byłą zarazą ludzkości. Od początku cywilizacji człowiek wykorzystywał swój dar myślenia, aby krzywdzić i niszczyć. Czy rozum był przekleństwem? "Dlaczego nie potrafimy się wyzbyć ciągłego pragnienia posiadani?, myślała Zajda.
Ruda kocica bez ucha przyjęła odejście kuny jako osobistą wygraną. Oblizała jeszcze raz ranną łapkę i podeszła do mężczyzny siedzącego na ławce przed domem. Wskoczyła mu na kolana, miaucząc przeciągle.
[...]
Dlaczego rodzice tak się zamykają na pragnienia dzieci, czekając, aż staną się im zupełnie obce? Aż zaczną ukrywać, kim są i co je uszczęśliwia?.
Baśka wyszła na zewnątrz. Z daleka zobaczyła Alicję, jak podchodzi do ludzi siedzących na ławkach przed okrągłym placem muszli koncertowej. Miała zgarbione plecy, wyglądała, jakby przez te kilka dni postarzała się o dziesięć lat. Zajda czuła ucisk w sercu. W jej głupim sercu.
Nad wysokim kominem wisiał księżyc, sprawiając wrażenie, że zaraz wpadnie do czarnej dziury. Tak jak ona.
Na wspomnienie Grześka budził się w niej gniew. Głównie na siebie samą. Był taki miły, naturalny, gdy ze sobą rozmawiali. Nie potrafiła się z tego otrząsnąć.
[...]
Często rodzice nie dostrzegają tego, co dla obcych jest takie wyraźne.
[...]
– Słuchaj, Krzysiek, ja wiem, że wy się już nie spotykacie, ale proszę cię o jakiekolwiek informacje o mojej córce. Z kim się kolegowała, spotykała, gdzie chodziła na imprezy?
Chłopak rozłożył ręce.
– Serio? Pani mnie pyta, z kim zadawała się pani córka? Dzisiejsi starzy… .
[...]
Trudno było jej zrozumieć ich śląską gwarę, ale kobiety były tu równie pracowite jak góralki. Harowały nieraz na równi z mężczyznami w kopalniach i hutach. Ładowały węgiel, sortowały go na płuczce, zjeżdżały szybami do podziemnych chodników. Męska praca sprawiała, że stawały się podobne do innych górników. Miały twarde dłonie, silne ramiona i serce z węgla.
[...]
Celina Zajda, gdy tylko dostrzegła w niej pierwsze objawy
dojrzewania, goniła Baśkę do kościoła na wszelkie możliwe nabożeństwa. Jakby klęczenie przed ołtarzem mogło powstrzymać siły natury. Do tej pory Zajda miała problem z publicznym okazywaniem czułości. Inna sprawa, że nie miała komu jej okazywać.
Pilnowali jej jak oka w głowie. Modliła się od kilku godzin, przeklinając przy tym własną głupotę. Zachłystnęła się marzeniami o wielkim świecie. Dlaczego biednym ludziom ciągle wiatr w oczy? Chciała zarobić, odmienić swój los.
Chwasty wdzierały się na zamknięty teren z każdej strony. Jakby natura odbierała to, co ludzie skradli jej wiele lat temu. Kopalnia zdała się Baśce obumarłym sercem miasta. Matką, którą niewdzięczne dzieci okradły ze wszystkiego, co ma wartość, i pozostawiły na samotną śmierć. Przez nią przetaczały się kolejne rządy okupantów, tu tworzyła się historia miasta, stąd torami wysyłano węgiel na wszystkie strony kraju.
Uniósł jasne oczy na Babią, którą obserwował już od godziny. Zachodzące słońce zdawało się zalewać górę ogniem. Już dawno takiego krwawego zachodu nie widział.
Dopiero dziś rano, gdy szykowały się na pogrzeb, Baśka zdała sobie sprawę, że mama strasznie zmarniała. Stara garsonka wisiała na niej jak na wieszaku, sprężysty krok stracił impet, a czerwone policzki jakby spłowiały. Nieubłagany czas przemykał się między jej palcami.