cytaty z książki "Prokurator"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wiesz, jeśli nie chcesz złamać komuś serca, to nie wchodź z nim na emocjonalny szczebel.
Ten związek nie miał prawa bytu, żadnych szans na przetrwanie. A jednak byliśmy tu, razem, ona była moja, a ja jej. Reszta świata nie miała żadnego znaczenia. Na pewne wykroczenia nie było wystarczająco dobrego przypisu. Reguły pożądania żądzą się własnymi prawami... i niektóre z nich były warte złamania, nie zważając na konsekwencje.
Byłem łowcą, czułem się niczym Hades, który miał porwać Persefonę do czeluści samego piekła.
To, co było między nami, nie miało jednak znaczenia. Byliśmy niczym skończona rozprawa, zapieczętowana i rzucona gdzieś między akta. Nie było na to żadnego przypisu, reguły, ustawy. Serce czasem się łamie, a wtedy nawet prawo nie przewiduje zwolnienia z odbycia kary, nawet jeśli okoliczności łagodzące to chęć ochrony tej drugiej strony.
Przyglądała mi się urzeczona, kiedy kosztowałem jej smaku. Należał do niej, był obłędny, zapadający w pamięć.
Wygłodniały demon szalał w moim wnętrzu, rwąc się do najpiękniejszego anioła. Do niej.
Co z nim? No właśnie. Co jest z nim nie tak? Mama kiedyś mi powiedziała, że jeżeli facet jest bajecznie przystojny, przy kasie, inteligentny, a w dodatku całkiem zabawny, to na pewno jest z nim coś nie tak. Na przykład… mógł mieć trupy w szafie, jego była wciąż miała obsesję na jego punkcie albo coś lżejszego, jak to, że najpierw wsypywał płatki, a później dolewał mleka.
Potrzebowałem jej w potężnych dawkach, dla zaspokojenia własnego głodu. Całej dla siebie. Tylko dla siebie.
Byłam sama, pomiędzy młotem a kowadłem, pomiędzy piekłem a niebem, pomiędzy szczęściem a miłością.
Głupcami są ci, którzy nie wiedzą, że jesteś wilkiem w skórze anioła.
- Więc jak to sobie wyobrażasz? - wyszeptałam z trudem. - Chcesz mnie patriarchalnie pieprzyć i uciszyć, żebym później oglądała cię u boku innej kobiety? - Miałam nadzieję, że zrozumie, jak podle to brzmiało - Wiesz, jeśli nie chcesz złamać komuś serca, to nie wchodź z nim na emocjonalny szczebel. - Nachyliłam się ku niemu. - Burdel lub kostnica będą lepszym rozwiązaniem, zależy, co cię bardziej kręci.
- Jak nie ten, to inny - próbowała mnie
pocieszyć. - Tego gatunku jest więcej niż robali, Isa, daj
spokój [...].
Rzeczy się zmieniają. On zmienił mnie. Czas zmienił nas. Chciałabym powiedzieć sobie, że był czymś przejściowym w moim życiu, ale odcisnął w nim potężne piętno, niosąc za sobą spustoszenie. Wydźwięk jego imienia przestał przyprawiać mnie o uśmiech. Chciałam nas ochronić, skazując jednocześnie na złamane serce. Chociaż nigdy nie był mój, z trudem przetrawiłam poczucie straty. Nienawidziłam, gdy wspomnienia we mnie uderzały, więc musiałam się z nich wyleczyć.
Stała się moim osobistym narkotykiem, który mnie odurzał, a ja nie zdążyłem się nim nasycić.
- Wszyscy mamy coś za uszami - skwitowała szeptem pełnym bólu. - Mój mąż raczył mawiać, że nawet święci popełniali grzechy.
- Ktoś musi je popełniać, żeby inni mogli ich za to karać (...) .
- Lubię, gdy kobieta ma do zaoferowania coś więcej niż ciało.
- Czyli co? - Uniosła sceptycznie brwi. - Czeszesz jej włosy? Bawisz się z nią w herbaciane przyjęcie?
- A ty swojego odwiedzasz w domu starców?
- Czyli nic nie masz, złotko. - Uśmiechnąłem się do niczego szczególnego. - Ekstra, mniej roboty. Skąd ty ją wytrzasnąłeś? - Rozsiadłem się wygodniej na krześle i splotłem palce na karku. - Brunetka, całkiem niezła, młoda dupa.
- Co proszę? - oburzyła się, z impetem podnosząc z krzesła.
- Co jest, Liam? - Pochyliłem się nad stołem, by móc spojrzeć chłopakowi w oczy. - Nie zdążyłeś jej rozpruć? Co z nią jest nie tak? Nie jest samotna? Jej cycki nie są wystarczająco duże? Czego jeszcze potrzebowałeś do swojej popierdolonej kolekcji, jajnika? Cipki?
- Panie prokuratorze! - pisnęła kobieta.
- Och, przepraszam, pani adwokat. - Przyparłem dłoń do piersi z udawaną skruchą. - Pochwy - poprawiłem się natychmiast.
On nic nie mówił, ale nie spodziewałam się zbyt wiele. Nie był wylewny, nie wychylał się z uczuciami, o ile w ogóle jeszcze coś czuł. Rozpaczliwie pragnęłam, by zamknął mnie w swoich silnych ramionach, by obiecał, że znajdziemy na to rozwiązanie.
Na usta pchały mi się bolesne słowa, że go kocham, że jestem w nim bezgranicznie zadurzona. Resztkami zdrowego rozsądku panowałam nad tym, by przypadkiem ich nie wypowiedzieć. Odstraszyłabym go tym.
Od tej pory z trudem przychodziła mi wizja rozstania z nim. To będzie gorsze niż za pierwszym razem. Zdałam sobie sprawę, że nie chciałam dopuścić do takiego scenariusza.
- To może tak, niech zgadnę - zacząłem, gdy odchyliłem się w fotelu. - Miałeś chujowe dzieciństwo, tatuś cię napierdalał, mamusia nie broniła. Normalnie bym ci współczuł, jednak mordowałeś te kobiety bez krzty litości, więc bardzo mi, kurwa, przykro, ale na mojej twarzy nie zobaczysz ani jednej łzy.
- Nie musisz odpowiadać, Liam - powtórzyła pretensjonalnie. - Pamiętaj, że...
- ...czeka na ciebie izolatka w pierdlu - uciąłem jej wypowiedź obojętnym tonem. - Więc nawijaj, póki mam cierpliwość.
- Chciałem ją ochronić - odparł cicho. - Chciałem, by była bezpieczna.
- Uwierzyłbym ci, gdyby nie to, że wyjąłem ją z jebanej lodówki - warknąłem od razu. - Próbowałeś ją zabić.
Jason zaczesał mi włosy do tyłu, obrócił mnie dookoła, a następnie uważnie przyjrzał się moim dłoniom.
- Co ty robisz? - prychnęłam nieco zaskoczona.
- Szukam wyłącznika. Musi gdzieś tu być - oświadczył z zapałem.
- Jakiego wyłącznika? - Uniosłam brwi.
- Twojego marudzenia, bo nie wierzę, że jesteś taką jęczydupą dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Moje uczucia zostały obnażone, a to niosło za sobą ryzyko emocjonalnego zranienia.
Powróciłem oczami do młodej studentki. Wyraz jej twarzy nie uległ zmianie.
Szczekające metr siedemdziesiąt nabrało wystarczającej odwagi, by móc mi się postawić.