cytaty z książki "Pod słońcem"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Kiedy się kocha - pomyślał - trudno pogodzić się z tym, że to, co w blasku uczucia jawi się jako bezcenne, żyje pod kruchą postacią ludzkiego ciała, przywiązane do tkanek, do miejsca i czasu. Chciałoby się, aby ci, których kochamy, byli zrobieni z czegoś twardego, czego nie można tak łatwo zniszczyć. Ale tylko to, co martwe, jest nieśmiertelne, wszystko, co żyje, umiera.
Jurek już dawno temu zauważył,że to, co naprawdę złe, nie przeszkadza ludziom tak bardzo jak to, co niezrozumiałe. Ktoś zabił, ukradł? To źle, ale można zrozumieć. Ale jeśli ktoś chce żyć inaczej, niż nakazuje obyczaj - nie, to nie do przyjęcia.
Zdarza się, że jakiś moment w czasie sklei się z innym, jak kartki w książce. Stają się wtedy jednym momentem zawierającym w sobie dwie ludzkie prawdy.
Niektóre dni są tak płytkie, że człowiek prześlizguje się po nich jak po lodzie, inne zaś tak głębokie, że można w nich brodzić jak w śniegu. Bywało, że przystawał w lecie lub na polu, które teraz wydawało mu się bardzo małe, i odejmował kolejne warstwy pamięci, żeby odsłonić jej najbardziej wewnętrzny, ukryty środek. Odejmował drogę, tajgę, step i pustkę śnieżnej pustyni, odejmował Dajdżana, złotonośne rzeki i kolorowe kamienie, odejmował chorowanie i ból. A im więcej tych warstw odejmował, im głębiej zaglądał, tym puściej tam w środku było.
Chciała tylko przez parę chwil nacieszyć serce spokojem, ponapawać się wypełniającym izbę łagodnym blaskiem, odpocząć. Po wiośnie, po lecie. Po tych wszystkich wypełnionych rodzeniem i pracą wiosnach, latach i jesieniach, po wypełnionych walką o przetrwanie zimach, po wojnie, która nie skończyła się dziewiątego maja tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku, jak uczyli w szkołach, tylko wcale się nie skoczyła. Odpocząć chociaż przez moment.
Ale nie ma dla człowieka odpoczynku na tej ziemi, a im dłużej się żyje, tym jest go mniej. Z czasem dusza staje się coraz bardziej zagracona, jak stary dom, w którym nigdy nie ma czasu posprzątać.
Ze starości prawie nie potrzebowali jeść. To, co podrzucały gospodynie ze wsi, zupełnie wystarczało, a podrzucały chętnie - coś takiego w Ziemakowej było, że nie żałowały. Dlatego stara pozwoliła grządce warzywnej zarosnąć koniczyną i perzem, a kury oddała sąsiadce, która w podzięce przynosiła czasem kilka jajek, czasem upieczony biszkopt. Ziemak nie wychodził już w pole i godził się, aby dom osiadał coraz głębiej w ziemi. Godził się na przeciekający strop, pękniętą szybę, mysie gniazda pod podłogą, pajęczyny w kątach.
Żyli na krawędzi czasu, tego najstarszego, wyznaczanego przez pory roku i dnia, porządek plac na polu, kolejność plonów. Czas płci, odmierzany przez porywy serca i dojrzewanie jajka w kobiecie, już ich nie dotyczył, a tego najnowszego, napędzanego przez maszyny i ideę postępu, nigdy nie poznali. Popatrzyli sobie tylko z daleka, że stary świat odchodzi, a przychodzi nowy. Ten nowy to już nie dla nich. Tak musi być i tak jest dobrze.
Bywają dni od samego świtu skazane na porażkę, pokraczne, zamazane, zmęczone, nigdy nie osiągające kompletnej, dojrzałej formy, jak uszkodzone płody żyjące tylko po to, żeby sczeznąć, zanim się urodzą. To kwestia pogody, jednak nie tej powierzchniowej, objawiającej się za pośrednictwem słońca, deszczu i wiatru, tylko głębszej, można powiedzieć: kosmicznej.
Stare babki znały się na takiej pogodzie, dlatego kiedy nadchodził jeden z tych niewydarzonych dni, Ziemakowa od razu wiedziała, że nie ma sensu walczyć - uszkodzony czas i tak musi wrócić do Wielkiego Młynka na ponowny przemiał i żadne starania nic tu nie pomogą. Ludzkie przedsięwzięcia nie miały najmniejszych szans na powodzenie w takim dniu - był to czas zgniłych jajek, zakalca i plączącej się włóczki. Najlepiej było wtedy poiwstrzymać się od wszelkich działań, nie przydawać cherlawemu światu ciężaru ludzkich spraw, nie dokładać Wielkiemu Młynkowi twardych orzechów do zmielenia.
Kiedy Genio i Ryfka zwijali papierosy, siedziałam obok nich i głaskałam naszego kota. Był to stary kot, który już nie polował, tylko siedział w domu, jak Ryfka. Oczy kota były okrągłe i błyszczały. Kiedy w nie patrzyłam, widziałam samą siebie, jak w lustrze. Kiedy patrzyłam w oczy Ryfki, widziałam tylko noc.
Nieraz przychodziło mi do głowy, że pamięć jest dziwna. Przebiera w zdarzeniach jak chce, przetrząsa myśli i wyciąga, co jej się podoba, resztę przysypuje piaskiem.
Tyle tylko można powiedzieć, że nikt nie poją czasu-ani przeszłości, ani przyszłości, ani teraźniejszości-chociaż człowiek bezustannie na niego poluje, jakby próbował schwytać w rybacką sieć odbity w wodzie księżyc.