cytaty z książki "Wypocznij i zgiń"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Józef Maria ma cięty język, a jego myśli są jak żyletki.
Chwyciła się oburącz za brzuch. Zgięła wpół. I zaczęła wyć. Początkowo nie byłem pewny, co się tu odjaniepawla.
Żyj tak, aby twoim znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz.
Pan Edwin musiałby się ze mną zgodzić, że to tragedia zakochać w twarzy, a ożenić z całą dziewczyną.
Od pierwszego kopa ją znielubiłem. Wiem, wiem, nie oceniaj książki po okładce i tak dalej, i tym podobne. Tere-fere kuku, strzela kocimocz z łuku!
Żałuję, że nie spotkałem pani dwadzieścia kilo wcześniej.
Mężczyzna pozostaje zazwyczaj bardzo długo pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie.
Biedziłem się właśnie nad prawą przednią łapą, gdy Solański wpadł do naszego pokoju.
- O! - wrzasnął. - Jesteście.
Byliśmy. Tego się ukryć nie dało”.
Kłamliwe mapy internetowe zapewniały nas, że z Chorzowa do tej osikanej miejscowości dotrzemy w dwie i pół godziny. Pomnóżcie to sobie przez dwa i wyślijcie mi wyrazy współczucia.
Skoro dopuścił się fałszerstwa spożywczego, mógł także zabić.
Solański z angielskim dżentelmenem miał tyle wspólnego, że też lubił piwo.
- Piłem w Spale, spałem w Pile, heeej, o hej!
Na domiar złego Róża darła się z przedniego siedzenia. Wokal też nie był jej najmocniejszą stroną.
- Piłem w Szczawnicy - kontynuowała własną wersję piosenki. - Szcz...
- Róża! - oburzył się Solański. Raczej na formę, nie na treść.
- ...w piwnicy - dokończyła wers.
Jeśli już nawet funkcjonariusz psiarni łże w biały dzień, to można wyczekiwać rychłego końca współczesnej cywilizacji.
Głupie pomysły! Kto to widział, żeby jechać do miejscowości, która już samą nazwą wzbudza podejrzliwość. A przynajmniej niesmak.
Szczawnica.
Znaczy, że co oni tam robią? Najprawdopodobniej po piwnicach... Nie chciałbym się mądrzyć, ale już sama semantyka nie wróży niczego dobrego.
Oby tylko się nie okazało, że ta cholerna matka głupców znów zrobiła mnie w trąbę.
Detektyw jednak się ociągał. Twierdził, że co nagle, to po diable, i że Róża zasługuje na specjalną uroczystość, a nie jakieś tam hop-siup i po rosole.
Im prędzej sprawa się wyjaśni, tym lepiej. Sezon w pełni, nie mogę sobie pozwolić, żeby te cholerne cepry hurtem mi powyjeżdżały do tej jeszcze bardziej cholernej Bukowiny. Na cholerna do kwadratu Kotelnicę, panie! W Pieninach niech trzymają dupska! Nam się dudki po prostu należą!
Śnieg naparzał nieustannie. Oblepiał wszystko, co spotkał na swej drodze. Nasza karoseria wyglądała tak, jakby ją lakiernik pociągnął kolorem typowym dla bałwana. I nie pominął przy tym szyb. Wycieraczki można było sobie o kant tyłka potłuc. Nie wydalały.
Widziałem kiedyś kilku śmiałków, którzy zjeżdżali slalomem na tej boazerii, i powiem jedno: nie skończyło się to pięknie. Karetka. Szpital. Liczne złamania. Z przemieszczeniami!
Chciałabym być naukowcem. Chemikiem albo fizykiem. Jak Maria Skłodowska. Trochę eksperymentuję przy potrawach, które serwuję gościom willi Martyna. Jeszcze się nikt nie pochorował! Jeśli coś szkodzi tej rozwydrzonej bandzie, to wódka i narkotyki, którymi się hojnie raczy.
Artyści.
Bohema.
Koń by się uśmiał.
Dziennikarka runęła głową w dół. Zaryła czołem w dywan i wylądowała na podłodze niczym morświn wyrzucony na brzeg oceanu. Wprawdzie gabarytami mu nie dorównywała, jednak pewne niepokojące podobieństwa zauważała.
Nazwijcie mnie podejrzliwą kręcimordą, ale jak na mój nos, to jeśli ktoś komuś jeździ gwoździem po furze, do tego już po śmierci delikwenta, gdy ten w żaden sposób wyrządzonej krzywdy odczuć nie może, to to nie są żadne niesnaski.
Tylko czysta nienawiść.
Nie potrafił kłamać. Przed Kwiatkowską nic się nie ukryło. Przy tej cholerze (ukochanej cholerze, żeby nie było) wszystkie Poiroty i Bondy razem wzięte mogłyby się z miejsca udać na emeryturę.
Byłem przekonany, że teraz on wie, że Róża wie, ale Róża nie wie, że on wie, że ona wie. Nie miałem tylko bladego pojęcia, co z tego wynika.
Ten cały Witold, któremu w dzieciństwie musiał spaść na głowę słoik kompotu. Pięciolitrowy. Innego wytłumaczenia dla jego dupowatego zachowania nie znajduję.
Francuzi, niby taki wyedukowany kulinarnie naród, a żrą to, co boćki. Wolałbym się do tych praktyk nie zniżać.
Wiesz, że ja ci nie dam spokoju, dopóki nie poznam prawdy! Zamęczę cię na śmierć, ale zanim wyzioniesz ducha, ja cię ocucę i dalej będę maglować. Gorzej niż w Kiejkutach.
Solański już dawno doszedł do wniosku, że prostota to podstawa. Jeśli czegoś się nie wie, a bardzo by się chciało, należy po prostu zapytać.
Solański próbował rozproszyć moją uwagę i zainteresować metalową miskę z kranówą, którą częstowano tu skazańców. Popatrzyłem tylko na niego wzrokiem mówiącym "chybaś zgłupł", i już nic więcej nie musiałem dodawać.