cytaty z książki "Spiski. Przygody tatrzańskie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
czym bowiem jest wędrówka wysokogórska, jeśli nie aktem niewerbalnej modlitwy? W górach dusza rwie się ku temu, co wzniosłe, a ciało próbuje za nią nadążyć; góry są święte, w swej niemej potędze na podobieństwo boskie wzbudzają w człowieku jednocześnie bezbrzeżny lęk i głęboką miłość.
Wielka Korekta w sztuce jest niczym wobec nowej misji, jaką sobie poprzysiągł w dziedzinie architektury krajobrazu.
Ojciec pozbył się telewizora wkrótce po generalskim teleranku, a teraz, w obliczu zbliżających się mistrzostw świata, po raz pierwszy poczuł żal, a nawet panikę (…)
- Ja, synek, jestem konsekwentny człowiek i jak raz coś powiem, to nie odwołuję. Powiedziałem, że póki te sukinsyny w mundurach, Tumanowicze i inne gady będą nas otumaniać, telewizora w domu naszym nie uświadczysz! Ale przecie chłopakom kibicować trzeba, jakże tak od nich odwracać się, co piłka ma do polityki? Tedy jedziemy sobie na wakacje do gazdy wieczorami mundial oglądać, a we dnie powietrzem zdrowym oddychać, widokami się otaczać, spacery odbywać, i tak dalej, i powiadam ci, synek, wakacje nasze trwać będą, póki Nasi grać będą, póki Polska nie odpadnie…
- …póki my żyjemy - dodała matka, jak zwykle przekornie zdystansowana do spraw najwyższej wagi futbolowej.
Schodziłem z gór lekki, bagaż doświadczeń jeszcze mnie nie obciążał, nikt na mnie nie czekał, nikt o mnie natrętnie nie myślał. Młodość mi przędła horoskop. Miałem czas, morze czasu przed sobą. Wszystko jeszcze mogłem odłożyć na później.
Jednak nie będziemy mistrzami świata, jaka szkoda, tak było blisko, gdybyśmy zostali mistrzami świata, komuna musiałaby upaść z wrażenia, że ten kraj wygłodzony i przygarbiony stać na taki tryumf, gdybyśmy wygrali mundial, generałowie musieliby odwołać reglamentację towarów, godzinę milicyjną, stan wojenny, odwołać własny rząd, socjalizm, podnieść żelazną kurtynę, do kraju mistrzów świata zaczęliby podróżować turyści z Zachodu, naród, który najlepiej na świecie się modli i najlepiej na świecie gra w piłkę, byłby podziwiany przez inne narody świata, zaprawdę powiadam wam, gdybyśmy w lipcu ‘82 dostali się do finału mundialu i wygrali w nim z Niemcami, świat zadrżałby w posadach, wszyscy gastarbeiterzy wróciliby do śląskich kopalń, wszyscy górale z Sikago przelecieliby Atlantyk, żeby zdążyć na żniwa, cała emigracja wróciłaby do Polski, żeby posprzątać po komuchach, (…) ach, jakby to było cudownie, gdyby nie Paolo Rossi i jego dwa gole, dwa sztychy prosto w nasze serca.
Felu... - rzekłem i zblizyłem się, by postąpić wedle praw natury, oneż to bowiem wzięły górę nad moją cierpliwą miłością, a i nad językiem, który nie słuzył już mowie rozwiązłej, jeno zaczął wędrówkę przeciągłą. Przez jej Opalone, dlaej poprzez Niżnie Stanikowe Siodło ku Gładkiej Przełeczy, skąd zmyślnie wdrapał się na sam Czubik, a potem, bliźniaczo postąpiwszy dla symetrii, obniżył się ku Pysznej Polanie, krążąc wokół Małej Łąki, przedzierając się przez Mechy, osiągnął kudłatą Grańkę, gdzie zatrzymał się na dłużej, by przygotować szturm poprzez Ciemnosmreczyńską Dolinę aż po Głaźne Wrótka, za którymi w Dolinie Ku Dziurze, ukryty w Mokrym Żlebie, zlokalizował otwór Ptasiej Studni, a wtedy mój Mniszek, ktory tymczasem poprzez Pachoł i Mały Ostry Groń siegnął wymiarów Orlej Baszty, owóż mój Hrubas w postaci Skrajnego Gołego Wierchu niczym Wielka Copia Turnia wszedł jak po swoje tam, ach, tam, gdzie błogie rozłogi. I takeśmy razem, jak Szatan ze Świnicą, chyżo dotarli do Ostrego Szcztu.
Jeśli konsekwentnie obstawasz tę samą kombinację liczb, musisz w końcu zgarnąć wygraną, to tylko kwestia cierpliwości, mój drogi. W świecie gier losowych może ci na tę cierpliwość nie wystarczyć życia, ale z kobietami jest łatwiej. Wierz mi, nie trzeba zbyt wyszukanej koincydencji przypadków, by dokonała się koniunkcja ciał, o ile nie chodzi o ciała niebieskie.
Nadszedł jednakowoż mecz niezwykły (…) mecz nad meczami (…), bo oto na drodze do półfinału mundialu stanęli nam Sowieci. Na tę okazję nawet najwięksi abnegaci wytrzeźwieli, umyli się i wynik meczu powierzyli Najświętszej Panience, nawet najzajadlejsi ignoranci, wzdrygający się na dźwięk sędziowskiego gwizdka, postanowili zasiąść przed telewizorami, tłumacząc, że to już nie jest sprawa futbolu ani też polityki, to jest sprawa, by tak rzec, narodowowyzwoleńcza (…). Tego nie można było oglądać na telewizorku gazdy, (…) nikt nie chciał na sowieckim sprzęcie oglądać wojny z Sowietami, temu trzeba było świadczyć stadnie i uroczyście, najlepiej konspiracyjnie, na jak największym ekranie produkcji zachodniej.
Burza zmęczyła się sama sobą, a może uznała, że zrobiła już na nas wystarczające wrażenie, i poszła sobie pogrzmocić do Witowa (...).
(...) nie będę Ci mówił, że sztuka zmierza ku ostatecznemu upadkowi, bo ona od dawna już zmierza donikąd. Masy nie chcą sztuki, masy chcą żreć. To, co nazywamy popkulturą, jest po prostu pstrokatym celofanem, w który zawija się coraz mniej wyszukane wyroby garmażeryjne. Zamiast sztuki - sztuka mięs, zamiast kultury masowej - kultura masarska.
Szukając sposobów na usprawiedliwienie nieobecności, zaczął chadzać na wycieczki ku turniom, przeklinając utrudnienia, jakie w strefie nadgranicznej spotykał każdy obywatel Polski Ludowej tkwiącej w odmiennym, wojennym stanie. Tęsknie spoglądał ku szczytom słowackim, wspominając czasy konwencji turystycznej, posługiwał się starymi mapami, na których granica jedynie jako pogrubiona kreska przedzielała górskie pasma (na nowych świat się na granicy kończył, graniczny grzbiet Tatr był krawędzią nicości, najświeższe mapy topograficzne przerażały pustką, nie było grani Bielskich, Łomnicy, Lodowego, Gerlacha, nie istniały Smokowce ani Szczyrbskie Jezioro, nie było Rohaczy ani Osobitej - za południową granicą wedle szczegółowej mapy nie było niczego, biała plama, antymateria, Tatry były więc ultima Thule; kiedy chmury nisko opadały i góry znikały, te mapy stawały się przeraźliwie wiarygodne).