cytaty z książki "La cerise sur le gâteau"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Najlepszymi środkami antydepresyjnymi są książki, mój przyjacielu.
Ja nie jestem smutna, lubiłam babunię, dawała mi mnóstwo cukierków, ale za często szczypała mnie w brodę. Poza tym mnie wkurzała, ciągle pytała, do której klasy chodzę. Powtarzała "Ależ urosłaś". Nuda!
Każdy poranek jest inny. Jest coś uspokajającego w myśli, że słońce było przed nami i będzie po nas. Lubię sobie powtarzać, że zawsze gdzieś na planecie znajduje się ktoś, kto podziwia jego piękno. To nic nie kosztuje, a mimo to oglądanie brzasku jest jedną z rzeczy, które uszczęśliwiają mnie najbardziej na świecie.
Do diabła! A gdybym tak pozwolił sobie na szczęście?”.
Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu.
Życie to nieustanna udręka. Kiedyś miałem szefa, teraz mam sąsiada!
Im bardziej czuł się dotknięty, tym większą wykazywał bezduszność.
Kiedy przeszliśmy na emeryturę, uświadomiłam sobie, że poślubiłam obcego człowieka. Powie pani, że mogło być gorzej, że mógł na dodatek być idiotą. Nic nas nie łączy. Nawet łóżko! Musiałam go przenieść do innej sypialni, bo chrapał jak lokomotywa, a ze mnie żaden kolejarz!
- Ale kocha go pani jeszcze? - spytała z powagą.
- To zależy od chwili. Lubię go mimo wszystko, chociaż kłócimy się całymi dniami. Wspólne życie zaczyna nam się dłużyć. Poza tym fizycznie bardziej z niego Robert niż Redford.
Po co być babcią, jeśli nie po to, by móc czasami popełnić jakieś głupstwo?
Charlotte sięgnęła po łyżeczkę, przytknęła ją do do gardła chorej i stwierdziła stanowczo:
- To klasyczna choroba moich pacjentów: jabłko a dama.
- Jabłko a dama? Jest pani pewna, pani doktor?
- Och, tak! Kula w gardle nazywa się "jabłko a dama" Wszyscy tatusiowe to mają.
Brigitte zrobiła zmartwioną minę - diagnoza Charlotte była słuszna, nie licząc jednego drobnego szczegółu.
- Zauważ jednak, że nie jestem mężczyzną...
- Babunia miała brodę, a też nie była panem... Myślę, że w medycynie wszystko jest możliwe - stwierdziła dziewczynka.
O ile jego intelektualna codzienność przewyższała średnią, o tyle codzienność emocjonalna zamiatała kurz z podłogi.
Bernard i empatia - to nie szło w parze. Troszczenie się o innych wymagało czasu, a Bernard go nie miał. Biegał, spieszył się, traktował "informacje" rodzinne tak samo jak zawodowe: z dystansem, bez osobistego zaangażowania, nie podejrzewając, że inni mogą być obdarzeni inną niż on wrażliwością.
Bernard i Brigitte byli nietypową parą, niektórzy obserwatorzy twierdzili, że "źle dobraną", inni, bardziej pokojowo nastawieni, nazwaliby ich "uzupełniającymi się. Ona: zrównoważona, promienna, otwarta. On: zestresowany, stresujący, a przede wszystkim skupiony wyłącznie na sobie. Brigitte była skałą, a Bernard uciążliwym pasożytem. Zawsze liczył, że ktoś go wyręczy. Byli niczym małż i rafa.
To, że nasze życie okazało się klapą, nie znaczy, że śmierć też nią musi być.
- Jeśli chodzi o trumnę, sprawa nie będzie skomplikowana, wybrałam tę samą co Bocuse. Wahałam się nawet, czy nie poddać się inseminacji...
- Chcesz powiedzieć "kremacji", bo wydaje mi się, że jesteś już trochę za stara na rodzenie dzieci, mamo - zakpił Bernard, a pozostali dorośli uśmiechnęli się pod nosem.
- Tak przecież powiedziałam! - odparła starsza pani. - Chcecie mi wmówić, że niedosłyszę albo że tracę kontakt z rzeczywistością... - ciągnęła, podejrzewając zebranych o działanie w złej wierze.
Charlotte i Paul wrócili do jadalni, żeby porwać ostatnie kawałki ciasta jogurtowego.
- Czy mogę dostać konfiturę babci Rabelki? - spytał Paul.
- Co to za babcia? - spytały chórem dotknięte Brigitte i Marguerite.
- Mi-ra-bel-ki, głupku - poprawiła Charlotte, znacznie bardziej rezolutna niż jej starszy brat.
- Pobawimy się w doktora, dziadku? - spytała Charlotte, która, nieco już znudzona, bawiła się komórką rodziców, wyczekując końca gry dorosłych.
- O nie, to mnie męczy. W moim wieku wizyta u lekarza przypomina kasyno: za każdym razem mam wrażenie, że gram w rosyjską ruletkę o życie.
Firma kosmetyczna, w której przeszedł przez wszystkie stopnie kariery - od stażysty po dyrektora finansowego za prezesury pana Godarda - uwarunkowała całe jego życie. Bernard nie zadawał już sobie nawet pytania, czy pracuje, żeby żyć, czy też żyje, żeby pracować.
Ja nie pojmuję idei całej tej "emerytury": inni pracują dalej, a ty musisz się zatrzymać. Ciężko się z tym pogodzić, kiedy przez całe życie się biegało, działało w trybie maratonu lub sprintu, chcąc zawsze być pierwszym, najlepszym, o krok przed innymi. Kiedy pędzi się sto na godzinę, nie ma się ochoty nagle stanąć, poza tym jest to trudne.
Obawiam się tylko, że im więcej człowiek działa, tym więcej ma energii, a jeśli zwalnia tempo, w końcu zaczyna móc też coraz mniej.
Ona, która usiłowała być niczym Superwoman, idealna na wszystkich frontach, uważała, że pójściem na łatwiznę jest delegowanie wszystkich prac domowych na Brigitte i domaganie się, żeby Ziemia kręciła się wyłącznie wokół niego.
Teść i synowa mieli dość trudną relację. On wytykał jej feminizm, ona jemu egoizm. W zaciszu domowym obrzucali się nawzajem przezwiskami godnymi reportażu o zwierzętach: "smok" w jej przypadku i "borsuk" w odniesieniu do niego.
- Nie ma lepszych i gorszych zawodów, Bernardzie. Są tylko wielcy imbecyle, którzy tak myślą - odparowała Brigitte, chcąc nieco usadzić męża. Groteskowy elitaryzm i moralizatorstwo męża czasami ją złościły.
Kiedy coś jej nie interesowało, nie była w stanie przyswoić informacji. Już PIN do karty stanowił nie lada wyzwanie, a co dopiero pasjonujące życie sąsiadów...
Życie to nie tylko prace domowe, a małżeństwo to nie niewolnictwo. Nie należę do ciebie.
Odejść, zostawiając niewiele za sobą, to również pokazać, że robimy miejsce dla innych.
Z przyjaźnią jest jak z miłością: trzeba umieć podążać razem w tę samą stronę.
To mimo wszystko zostało źle pomyślane: spędzamy życie na lepszym poznawaniu się, na popełnianiu błędów, na zdobywaniu doświadczenia i dowiadywaniu się, co nam najbardziej pasuje, na uświadamianiu sobie w końcu, co nas uszczęśliwia, a kiedy wreszcie się poznamy i możemy zacząć z tego korzystać, wszystko się kończy!