cytaty z książki "Rozpływaj się"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Widok dziadka, który wyrywa sobie rurki z dłoni, twierdząc, że to agenci podpięli mu pluskwy, żeby śledziły, jakie historie są zapisane w jego krwi, upewnił mnie w jednym: nie ma sensu na siłę trzymać innych przy życiu. Siebie tym bardziej.
Nie chcę mieć życia jak ojciec, który po powrocie z roboty usypia po trzech piwach i bierze coraz to dłuższe szychty, jakby nie widział, że już od wielu lat żyje jak kret. Przed oczami tylko ciemność, przez którą się przeciska, udając, że to ma jakiś cel.
Chwilę po ósmej dzwoni telefon. Wyjątkowo mój, a nie jej. Jej dzwoni niemal bez przerwy, czasami mam wrażenie, że dokładnie wtedy, gdy mój milczy. Tak wygląda schyłkowa faza uzupełniania się w związku, który zanika.
Bo ja nie umiem mówić wprost o problemach, po tylu latach już nie wiem, czego one dokładnie dotyczą. Została tylko powierzchnia.
Staram się w tej chwili wyznaczyć granicę, tak jak nam doradzali na terapii małżeńskiej. Rzekomo to pierwszy krok do uspokojenia kogoś, kto przemawia z pozycji dziecka, a nie dorosłego.
Na razie trzymamy się razem, pomimo rozwodu. Ja dostarczam Jankowi inspirujących komunikatów, jak kierować swoim życie, a on mi użycza trochę spokojnego podejścia, że nie muszę przecież robić wszystkiego. To nasza stała gra postmałżeńska. >>Może<< kontra >>muszę<<.
Ale ona od zawsze wątpiła we wszystkie plany i cele. Dlatego wciąż ją lubię. Nie awansowała, ale od kiedy się znamy, wydawała mi się lepsza z innych powodów niż to, do czego aspiruje i o co się stara. Imponujący był właśnie ten brak wysiłku i beztroska, której sama nigdy nie miałam. Ja mam przewagę materialną, o którą dyszę, staram się, walczę, a ona ma jakąś inną, jakby została nią naznaczona od urodzenia.
Jak widać, jest nas więcej. Wszyscy nosimy w sobie małe zawały.
Po śmierci ojca dokonało się w moim brzuchu coś, czego się nie spodziewałem: zrobiła się w nim dziura, coś mi stamtąd zassało, i to coś zniknęło na zawsze. Za życia nie czułem w brzuchu ojca. Wydobyło się ze mnie skomlenie, wypłynął żal i wypłynęły uczucia, których wcześniej nie zauważałem, bo ojciec nigdy nie wydawał mi się szczególnie bliski. Okazało się jednak, że siedział w moim ciele, a jego zniknięcie było jak wybuch metanu i pyłu węglowego, o którym tyle opowiadał. Idą dwie fale. Najpierw idzie fala burząca, a potem powrotna. Gorsza jest ta powrotna, bo ona zasysa.
Jak mogę nauczyć córkę czytać, pisać i się rozmarzać, kiedy sama mam siłę co najwyżej na seks w przedpokoju i kilka monosylab na dobę?
Trzeba umieć się stawiać, bo to stabilizuje emocjonalnie i nie gromadzi się w ciele, żeby przeobrazić się później w pasywną agresję.
Ale chwilowo tracę słowa. Mam tylko te, które przyszły, gdy myślałam o jej plombach: coś nas rozłączyło. Może chodzi o te ubytki. To wydarzyło się o wiele wcześniej. Nie mogłyśmy przez ten czas zobaczyć, co to za rozjazd, a nagle się otworzył jak brama do innego wymiaru.
Żałoba po bliskich to dla mnie abstrakcja i nie chcę tego uczucia znać. Może dlatego ciągle wymyślam sobie kolejne zadania, żeby w chwili, kiedy to się zacznie, mieć urwanie głowy i nie dać się wchłonąć w to całe znikanie. Widziałam po Janku i jego ojcu, jak się wtedy człowiek rozpływa i przestaje być sobą. Albo zupełnie odwrotnie: staje się sobą wyraźniej.
Myślę, że rok powstania auta był dla ojca chyba najlepszym momentem życia. Przełomem. Uruchomił łańcuch nowych zdarzeń, jakoś go naznaczył. Tak jak miejsca, gdzie żyjemy, potrafią nas osadzić w rolach, z których wyjście jest możliwe tylko w chwili spektakularnego upadku lub - rzadziej - zaskakującej wygranej.
Skąd mu się nagle wzięły te ludzkie odruchy? On zawsze miał raczej ruchy odludzkie. On w siebie ludzi wlewał, a potem ich z siebie wylewał. Ostatecznie nie byli mu jednak do niczego potrzebni.
Przez to wszystko, co się teraz zmienia, czuję, jakbym się rozpływała. Czy jeden kawałek mnie został w pracy, drugi przy Janku, trzeci w Rudzie, a czwartego w ogóle nie ma? A może nigdy nie było żadnego z nich? Sobą byłam tylko na tle Aliny lub Janka? Nie potrafię nawet zadać sobie dobrego pytania o początek i koniec mnie samej.
Dla dziecka nigdy nie ma odpowiedniego momentu na stratę. Tym się życie dzieci nie różni od życia dorosłych.
Może nie ma co zszywać przeszłości nitkami, które już nie pasują.
Dorośli ludzie, którzy nie potrafią się rozejść, to jeden ze smutniejszych obrazków tego czasu.