cytaty z książek autora "Monika Kruk"
- Co ci jest? - zapytał z autentyczną troską w głosie.
- Takie tam, damskie sprawy, rozumie pan - wyjaśniła za Candy jej rzeczniczka Sonia.
- Jakby co, zgłoś się po jakąś walerianę albo paracetamol.
- Widać. że nigdy pan nie miał jajników - powiedziała z pobłażaniem Sonia. - Walerianą to może pan poznęcać się nad kotami co najwyżej.
Może i wszyscy jesteśmy równi wobec śmierci, ale jeśli idzie o pecha, niektórzy są szczególnie uprzywilejowani.
Czuła się, jakby od rzeczywistości oddzielała ją gruba błona. Dźwięki były przytłumione, obrazy rozmyte, a zapachy i smaki nagle zwietrzały. Nie było jej ani gorąco, ani zimno. Miała wrażenie, że ktoś jej ponacinał nerwy czuciowe. Zdziwiła się tylko, że wciąż żyje, nie rozpacza, nie gniewa się, nie buntuje.
Zostali w łóżku do samego rana. Przez piętnaście godzin kochali się, rozmawiali, krzyczeli z rozkoszy, płakali, kłócili się, chichotali, palili, leżeli spoceni, kleili się do siebie, szczęśliwi i przerażeni, spokojni i rozdygotani. Zapadali się w rozpaczy i unosili w ekstatycznej radości.
- Nie masz pojęcia, jak tęskniłam. Jak młoda naiwna.
- Jesteś młoda naiwna, mam nadzieję - odpowiedział, pomagając jej wyjść z wody.
- Planujesz mnie skrzywdzić?
- Nie, ale być może zrobię to spontanicznie.
- Posłuchaj, gwiazdeczko...
- Weź się odpierdol, OK? Gówno o mnie wiesz, to co mi tu wyskakujesz z gwiazdeczką? A ty kto? Eminem znad Narwi? Gwiazdeczko będzie do mnie mówił... Nie bądź przykrym złamasem, koleś.
- Czyli to prawda?
- Że co?
- Że jesteś rozwydrzoną, uzależnioną suką, która nie potrafi przestać pić i kontrolować gniewu?
- Cześć, Borysku. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię poznałam. Dziękuję ci za dzisiaj. Wiele się od ciebie nauczyłam. Do zobaczenia, do jutra. Widzisz? Kontroluję emocje, gdy tylko chcę - odpowiedziała Pola, a Borys odwrócił się i bez słowa poszedł przed siebie, z rękami w kieszeniach, z chlebakiem przewieszonym przez ramię, przegryw jeden.
- Nie chciałam, żeby coś mojego chodziło po tak zjebanym świecie. Wystarczy, że ja muszę.
Prośby o autograf, wpieprzanie się w środek rozmowy, strzelanie zdjęć, rzucanie się na szyję. Odczłowieczanie. Za każdym razem Pola czuła się, jak ofiara gwałtu. Na początku kariery, gdy szaleństwo dopiero się rozkręcało, Poli robiło się ciepło z wrażenia, gdy patrzyła, jak rosną liczby subskrypcji, wyświetleń klipów, nieodebranych połączeń i lajków. I jak ludzie ją kochają. Jednak to, co początkowo łechtało jej ego, szybko zamieniło się w koszmar. Obiekt westchnień nie bez powodu się tak nazywa. Obiekt, przedmiot, ofiara, rzecz, narzędzie mówiące, dmuchana lalka z sex shopu. Nie ma duszy. Można z tym zrobić, co się chce.
- Wszyscy faceci, których w życiu spotykam, mają jedną wspólną cechę. Wiesz, jaką?
- Oświeć mnie.
- Wszyscy, co do jednego, chcą mojego dobra. To jest, kurwa, tak wzruszające, że brak słów. Chcą mojego dobra, a ja jestem, gdzie jestem, totalnie upodlona i zdołowana. Niezłe, co?
Nie ma takich pieniędzy, za które da się kupić poczucie własnej wartości. I nie ma takich sukcesów, które zapewnią spokój ducha.
- Ładnie piszesz. W dzisiejszych czasach, co zresztą w sumie jest dość smutne, ludzie mogą żyć ze sobą pod jednym dachem lata całe i nie znać swoich charakterów pisma.
- Mogą też nie znać swoich charakterów.
- Myślisz?
Nie zdążyła nic wymyślić, gdy przyszła kolejna wiadomość od Borysa: "OK, może spanikowałaś po tym moim kocham Cię. Może łatwiej będzie tak: zakochałem się. Cześć".
Zamknęła drzwi na zamek, zdjęła sztywną od krwi błękitną szmizjerkę i weszła pod prysznic. Odkręciła wodę i stanęła w lekkim rozkroku, zanosząc się płaczem. Miała uczyć muzyki, a nie uczestniczyć w takich akcjach. Tyle krwi na raz. I nieszczęścia zgromadzonego w jednym miejscu. Pola najchętniej spędziłaby resztę zasądzonej kary w tej obrzydliwej kabinie prysznicowej, na tej ohydnej drewnianej kratce, pod strumieniem wody. Zmyć to wszystko z siebie, spłukać dokładnie, zapomnieć, nie upić się do nieprzytomności w Groomie, nie wsiąść do samochodu, nie wjechać w renault, nie zmienić się w antylopę uciekającą przed hienami, nie przyjechać tutaj, nie widzieć zalanej krwią Candy, zacząć od nowa.
Śmiech przerodził się w płacz. Zaczęła szlochać, nagle, bez ostrzeżenia. jakby chciała się wcielić w najbardziej samotną osobę na świecie.