cytaty z książek autora "Alexandra Andrews"
Ale oczywiście książka zostanie uznana za ważną tylko pod warunkiem, że napisał ją facet, a jeżeli to babka, okrzykną ją bredniami z jakiegoś klubu książki.
Ezra Pound był faszystą, ale co z tego, skoro zdania, które pisał, były, kurwa, piękne.
Wszystko, co utemperowane i zrównoważone, wydawało się jej chłodne i fałszywe.
- Ten smak wymaga przyzwyczajenia - zaśmiał się Simon.
- Człowiek nie powinien musieć się uczyć, żeby coś polubić - orzekła Florence. To tak, jak zmuszanie się do czytania książki, która ci się nie podoba. Nie kończ jej, po prostu weź inną!
Florence zdawała sobie sprawę, że poza granicami jej świata istnieje inny świat, zupełnie dla niej obcy. Co jakiś czas ktoś brał ten obcy świat w dłonie i nim grzechotał., odłamując malutki kawałek, który z brzękiem spadał jej pod nogi. Ona zaś zbierała te cząstki jak entomolog rzadkie owady, by przypiąć je do specjalnej tablicy.
Odwiedzała bibliotekę, by choć na chwilę wedrzeć się do świata innego niż ten, który znała.
Różnica między stratą a brakiem jest zasadnicza. Florence, bądź co bądź, nigdy nie otrzymała ani trochę współczucia z racji tego, że dorastała bez ojca. Przeciwnie - czasem miała wrażenie, że jest z tego powodu uważana za gorszą - jakby na ojca nie zasługiwała.
Nie wyrzuca się losu wygranego na loterii tylko dlatego, że trochę wymiął się w portfelu.
Zawsze lubiła porządek. Świadomość, że jej buty nie stoją równo w szafie, nie pozwalała jej zasnąć.
Jedynym miejscem, w którym potrafiła odnaleźć poczucie piękna i majestatu świata, były książki.
Pewne emocje, na przykład wściekłość czy pożądanie, przyspieszają czas. Za to szok sprawia, że czas na chwilę się zatrzymuje - zamiera gdzieś poza upływającymi sekundami, podczas których mózg musi zboczyć ze ścieżki, którą dotąd podążał, i wytyczyć sobie nową.
Madame Wiiil-cock?
Gwałtownie uchyliła lewą powiekę; wdarło się pod nią ciepłe żółte światło. Przez pole widzenia przesunęła się rozmazana biała postać. Zamknęła oko.
– Madame Wiiil-cock?
Coś przenikliwie pikało. Tym razem zmusiła się do otwarcia obojga oczu. Leżała w niewygodnym łóżku za brudnymi zasłonami.
Wie pani, gdzie pani jest?
Rozejrzała się.
– W szpitalu?
– Zgadza się. Wczoraj pani ostro balowała.
– Ja balowałam?
– I to ostro.
Ludzie myślą, że chcą znać prawdę, ale zawsze są nią rozczarowani.
Była jak statek bez balastu, dziko rozkołysany na falach.
Amanda, wychowana na Upper West Side, nosiła feminizm równie naturalnie jak niegdyś mundurek prywatnej szkoły - bez głębszej refleksji, ale za to z przywiązaniem.
Osiągnięcie wielkości wydało jej się teraz zaledwie możliwością, a nie prawem nadanym przez Boga.
Poczucie własnej wartości ześlizgnęło się z niej z tą samą łatwością, z jaką płaszcz spada z oparcia krzesła. Przestała być dziewczyną, którą była w rodzinnym mieście, lecz nie wiedziała, jak stworzyć z siebie kogoś nowego. Przymierzała style i osobowości niczym stroje. Jednego dnia interesowała ją bezwzględność l. Drugiego pragnęła stać się obiektem podziwu. Pokładała wiarę w mocy stwórczej, którą niosą ze sobą nowe buty czy eyeliner, a bywało, że nawet - o zgrozo - beret, jak gdyby tożsamość przesączała się z zewnątrz niczym nikotyna z plastra.
Nigdy nie rozumiała ludzi, którzy odmawiali sobie upragnionych rzeczy. Ona miała inny problem - rzeczy, których pragnęła, ciągle były poza jej zasięgiem.
Naturą każdej tajemnicy jest to, że ma moc coś zniszczyć.
Zmiana nigdy nie wygląda jak gładkie pokonywanie zakrętu; bardziej przypomina chaotyczne susy po wybojach, z postojami i cofaniem się.