cytaty z książki "Ten drugi"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
My existence was just fun and games to these people. I wasn’t a human being to them. I wasn’t a fourteen-year-old boy hanging on by his fingernails. I was a cartoon character, a glove puppet to be manipulated and mocked for fun. So what if their fun made my already difficult days more difficult, made me a laughingstock before my schoolmates, not to mention the wider world? So what if they were torturing a child? All was justified because I was royal, and in their minds royal was synonymous with non-person. Centuries ago royal men and women were considered divine; now they were insects. What fun, to pluck their wings.
I’d think: More of this, please. More fire, more talk, more loud laughter. I’d been scared of darkness all my life, and it turned out Africa had a cure.
The campfire.
Teoretycznie podobała mi się historia Wielkiej Brytanii. Niektóre fragmenty wydawały mi się intrygujące. Wiedziałem, na przykład, to i owo na temat podpisania Wielkiej Karty Swobód – w czerwcu 1215 roku w Runnymede – ale to dlatego, że kiedyś zobaczyłem miejsce tego wydarzenia przez okno samochodu taty. Tuż nad rzeką. Wyglądało pięknie. Idealne miejsce, żeby zawrzeć rozejm, pomyślałem. Ale drobne szczegóły podboju normańskiego? Albo niuanse sporu między Henrykiem VIII a papieżem? Albo różnice między pierwszą i drugą wyprawą krzyżową?
Dajcie spokój.
When my wife and I fled this place, in fear for our sanity and physical safety, I wasn’t sure when I’d ever come back.
Two years older than me, Willy was the Heir, whereas I was the Spare.
This wasn’t merely how the press referred to us—though it was definitely that. This was shorthand often used by Pa and Mummy and Grandpa. And even Granny. The Heir and the Spare—there was no judgment about it, but also no ambiguity. I was the shadow, the support, the Plan B. I was brought into the world in case something happened to Willy. I was summoned to provide backup, distraction, diversion and, if necessary, a spare part. Kidney, perhaps. Blood transfusion. Speck of bone marrow. This was all made explicitly clear to me from the start of life’s journey and regularly reinforced thereafter. I was twenty the first time I heard the story of what Pa allegedly said to Mummy the day of my birth: Wonderful! Now you’ve given me an Heir and a Spare—my work is done. A joke. Presumably. On the other hand, minutes after delivering
this bit of high comedy, Pa was said to have gone off to meet with his girlfriend. So. Many a true word spoken in jest.
(...) młodość to okres, w którym z definicji jest się niedokończonym. Wciąż dorastasz, wciąż się stajesz, wciąż uczysz (...).
Pozostali chłopcy wiedzieli oczywiście, że należę do rodziny królewskiej. Gdyby na pół sekundy zapomnieli, mój wszechobecny uzbrojony ochroniarz i policjanci w mundurach rozlokowani na całym terenie szkoły z ochotą by im o tym przypomnieli. Ale czy pan Hughes-Games musiał to tak rozgłaszać? Czy musiał użyć tego brzemiennego w znaczenie słowa – „rodzina”?
Meg chciała założyć sprawę. Ja też. W zasadzie oboje czuliśmy, że nie mamy wyboru. Jeżeli nie pozwiemy gazety za coś takiego, jaki sygnał wyślemy ? Prasie. Światu. Dlatego porozmawialiśmy z prawnikiem z Pałacu. Spotkaliśmy się z wykrętami. Skontakowałem się z tatą i Willym. Obaj pozywali prasę z powodu napaści i kłamstw. Tata z powodu tak zwanych Notatek Czarnego Pająka, czyli listów do przedstawicieli rządu. A Willy w związku z publikacją zdjęć Kate topless. Obaj żarliwie się sprzeciwili idei, abyśmy podejmowali z Meg jakiekolwiek prawne działania. Spytałem dlaczego. Coś tam mruczeli i chrząkali. Udało mi się z nich wydusić tylko tyle, że po prostu nie radzą tego robić. Co się stało...i tak dalej.
- Można by pomyśleć, że chcesz pozwać ich najbliższego przyjaciela - powiedziałem do Meg.
Nie ma nic cenniejszego niż czas. Bardzo proszę, nie marnujcie go.
(...) życie nie zawsze jest dobre, ale też nie zawsze jest złe.
Jasne, ślub to zawsze radosna okazja, ale to również pożegnanie, bo gdy tylko nowożeńcy złożą sobie przysięgę, znikają, odchodzą do własnego świata.
Nawet kiedy odchodzisz z armii, nie przestajesz być żołnierzem. Nigdy.
Moja matka (...) Pokazała , że HIV to nie trąd i nie musi być dla chorych przekleństwem. Pokazała, że choroba nie musi pozbawiać ludzi prawa do miłości i godności. Przypomniała światu, że szacunek i współczucie nie są jakimiś szczególnymi darami, lecz czymś, na co każdy z nas zasługuje.
Ale najskuteczniejszym lekarstwem okazała się praca. Pomaganie ludziom, próby czynienie dobra na świecie, działania skupione na innych, a nie na samym sobie. To była właściwa droga.
Moi nauczyciele byli w większości poczciwcami, którzy dawali mi żyć, bo rozumieli, z czym się zmagałem, i nie chcieli dokładać mi więcej trosk. Pan Dawson, który grał na organach w kaplicy, był niezwykle łagodny. Pan Little, nauczyciel gry na perkusji, był niezwykle cierpliwy. Poruszał się na wózku inwalidzkim i przyjeżdżał na lekcje specjalną furgonetką, a przetransportowanie go z furgonetki do klasy zajmowało nam całą wieczność. Potem musieliśmy uwzględnić czas na odstawienie go z powrotem, więc na samą naukę nigdy nie zostawało więcej niż dwadzieścia minut. Nie przeszkadzało mi to, a pan Little z kolei nigdy nie skarżył się na mój brak postępów w grze na perkusji.
Przypomniałem sobie też, jak jechaliśmy kiedyś na lekcję tenisa, mama prowadziła, a ja z Willym siedzieliśmy z tyłu. Bez ostrzeżenia mama nagle nacisnęła pedał gazu i pomknęliśmy jak strzała przez wąskie ulice, przejeżdżając na czerwonych światłach i chwiejąc się na zakrętach. Obaj z Willym byliśmy przypięci pasami, więc nie mogliśmy obejrzeć się przez tylną szybę, ale mieliśmy wrażenie, że ktoś nas goni. Paparazzi na motorach i skuterach.
- Czy oni chcą nas zabić, mamo ? Czy zginiemy ?
Mama, w wielkich okularach przeciwsłonecznych, zerkała ciągle w lusterka. Po piętnastu minutach, w trakcie których uniknęła zderzenia z innymi samochodami, nacisnęła na hamulec, zatrzymała wóz, wyskoczyła z niego i ruszyła w stronę jadących za nami fotoreporterów.
- Zostawcie nas w spokoju ! Na litość boską, jestem z dziećmi, nie możecie zostawić nas na chwilę w spokoju ?
Roztrzęsiona i zarumieniona na twarzy wróciła do samochodu, zatrzasnęła drzwi i zasunęła szyby, po czym oparła głowę na kierownicy i zaczęła płakać, a te hieny bez przerwy robiły jej zdjęcia.
Pokrótce przedstawiłem terapeutce, jak w pierwszej połowie mojego życia przebiegał proces dehumanizacji naszej rodziny. Ale w przypadku Meg te ataki były przyprawione jeszcze większą dawką jadu i nienawiści - a do tego szczyptą rasizmu.
Zacząłem doceniać fenomenalną maszynę, niewyobrażalnie ciężką, a zarazem zwinną jak baletnica. Apache to najbardziej skomplikowany i najbardziej zwrotny śmigłowiec na świecie.
Choć dla wielu Brytyjczyków pozostaje powodem do dumy, Rorke's Drift było częścią historii imperializmu, kolonializmu, nacjonalizmu - krótko mówiąc, złodziejstwa. Wielka Brytania wtargnęła na tereny suwerennego narodu, żeby je zagarnąć, co w oczach niektórych, w tym pana Rattraya, oznaczało, że drogocenna krew najlepszych synów Brytanii została tego dnia przelana na próżno.
The Sun" zamieścił sprostowanie artykułu o zdjęciach Meg na stronie porno. W niewielkiej ramce na drugiej stronie, tak żeby nikt go nie zobaczył. Zresztą jakie to miało znaczenie ? Już i tak nie da się tego naprawić. Nie mówiąc o tym, że Meg wydała na prawników kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Zadzwoniłem ponownie do taty :
- Nie czytaj tego, kochany...
Przerwałem mu w pół zdania. Nie miałem ochoty po raz kolejny wysłuchiwać tych bzdur. Poza tym nie byłem już małym chłopcem. Postanowiłem użyć innego argumentu, przypomniałem tacie, że dziennikarze piszący o Meg to te same podłe gnojki, które przez całe jego życie przedstawiały go jako klowna i wyśmiewały go, kiedy podnosił alarm w związku ze zmianą klimatu. To byli również jego dręczyciele, jego prześladowcy, a teraz prześladowali i gnębili także jego syna oraz dziewczynę, z którą ów syn się spotyka - czy to nie budziło w nim oburzenia ?
- Dlaczego muszę cię błagać, tato ? Dlaczego ta sprawa nie jest dla ciebie priorytetem ? Nie boli cię to, w jaki sposób prasa traktuje Meg ? Możesz spać spokojnie z tą świadomością ? Przecież uwielbiasz Meg, sam mi to powiedziałeś. Łączy was miłość do muzyki, uważasz, że jest zabawna, ma nienaganne maniery, więc powiedz mi dlaczego, tato ? Dlaczego ?
Nie mogłem uzyskać od niego jednoznacznej odpowiedzi. Ciągle uchylał się od jasnych deklaracji, a gdy skończyliśmy rozmowę, poczułem się opuszczony.
Czuliśmy wdzięczność dla każdego w katedrze Świętego Jerzego i wokół niej, każdego, kto oglądał nas w telewizji, ale nasza miłość narodziła się w prywatności, a życie publiczne przysparzało nam głównie bólu, więc pragnęliśmy, żeby i konsekracja naszej miłości, pierwsza przysięga, miała prywatny charakter. I chociaż formalna ceremonia była magiczna, oboje zaczęliśmy się trochę bać...tłumów. To, co ujrzeliśmy zaraz po odejściu spod ołtarza i wyjściu z kościoła, nasiliło to uczucie, oprócz zalewu uśmiechniętych twarzy zobaczyliśmy snajperów. Na dachach budynków, pośród flag, za wodospadami chorągwi. Policja poinformowała mnie, że jest to niezwykłe, ale konieczne. Ze względu na bezprecedensową liczbę gróźb, które otrzymują.
The Sun" zamieścił sprostowanie artykułu o zdjęciach Meg na stronie porno. W niewielkiej ramce na drugiej stronie, tak żeby nikt go nie zobaczył. Zresztą jakie to miało znaczenie ? Już i tak nie da się tego naprawić. Nie mówiąc o tym, że Meg wydała na prawników kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Zadzwoniłem ponownie do taty :
- Nie czytaj tego, kochany...
Przerwałem mu w pół zdania. Nie miałem ochoty po raz kolejny wysłuchiwać tych bzdur. Poza tym nie byłem już małym chłopcem. Postanowiłem użyć innego argumentu, przypomniałem tacie, że dziennikarze piszący o Meg to te same podłe gnojki, które przez całe jego życie przedstawiały go jako klowna i wyśmiewały go, kiedy podnosił alarm w związku ze zmianą klimatu. To byli również jego dręczyciele, jego prześladowcy, a teraz prześladowali i gnębili także jego syna oraz dziewczynę, z którą ów syn się spotyka - czy to nie budziło w nim oburzenia ?
- Dlaczego muszę cię błagać, tato ? Dlaczego ta sprawa nie jest dla ciebie priorytetem ? Nie boli cię to, w jaki sposób prasa traktuje Meg ? Możesz spać spokojnie z tą świadomością ? Przecież uwielbiasz Meg, sam mi to powiedziałeś. Łączy was miłość do muzyki, uważasz, że jest zabawna, ma nienaganne maniery, więc powiedz mi dlaczego, tato ? Dlaczego ?
Nie mogłem uzyskać od niego jednoznacznej odpowiedzi. Ciągle uchylał się od jasnych deklaracji, a gdy skończyliśmy rozmowę, poczułem się opuszczony.
Byłem za mały na podejrzenia. Ale i ja miałem dojmujące poczucie braku stabilności, ciepła i miłości w naszym domu.
Nasi pracownicy wyczuwali te tarcia, czytali prasę i dlatego w biurze dochodziło do częstych utarczek. Zajmowano stanowiska. Drużyna Cambridge spierała się z drużyną Sussex. Rywalizacja, zazdrość, konkurencyjne motywy - to wszystko psuło atmosferę. Nie pomagało też to, że wszyscy pracowali non stop. Prasa stawiała nam tyle wymagań, bezustanny napór błędów wymagał wyjaśnienia, nam zaś brakowało ludzi lub środków. W najlepszym razie mogliśmy się zająć dziesięcioma procentami spraw. Mieliśmy napięte nerwy, ludzie warczeli do siebie. W takim klimacie nie istnieje coś takiego jak konstruktywna krytyka. Każdą informację zwrotną postrzegano jako afront, zniewagę. Za to wszystko, dosłownie za wszystko, Willy obwiniał jedną osobę, Meg. Powiedział mi to kilka razy i zdenerwował się na moje stwierdzenie, że postępuje niestosownie. Powtarzał po prostu narrację prasy, wygłaszał fałszywe historie, które przeczytał albo usłyszał. Największą ironię stanowiło zaś to, że prawdziwymi złoczyńcami byli ludzie, których ściągnął do gabinetu, osoby z rządu, nieodporne na takie spory, a wręcz od nich uzależnione. Miały smykałkę do wbijania komuś noża w plecy, talent do snucia intryg i bezustannie nastawiały nasze dwie grupy pracowników przeciwko sobie.
Tata wyznał na przykład w tym czasie, że jako chłopiec był prześladowany. Żeby go zahartować, babcia i dziadek wysłali go do Gordonstoun, szkoły z Internatem, gdzie zaczęto go straszliwie dręczyć. Mówił, że ulubionymi ofiarami dręczycieli z Gordonstoun były osoby kreatywne, wrażliwe, oczytane - innymi słowy: tata. Pamiętam, jak mruczał ponuro:
- Ledwie przeżyłem.
To nie ja zapominałem. To Willy kazał mi udawać, że się nie znamy.
- Że jak ?
- Nie znamy się, Haroldzie. Ty mnie ani ja ciebie.
Przez ostatnie dwa lata, wyjaśnił, Eton było jego azylem. Żadnego młodszego brata, który by za nim łaził, nękał go pytaniami, wciskał się do jego towarzystwa. Willy budował własne życie i nie miał zamiaru z tego rezygnować. Nie byłem tym zaskoczony. Mój brat od zawsze wściekał się, kiedy ktoś mylnie uważał, że stanowimy komplet. Nie cierpiał, kiedy mama tak samo nas ubierała. Niespecjalnie mnie to obchodziło. Nie dbałem o ubrania, moje czy czyjekolwiek. Jeśli tyło nie nosiliśmy kiltów, z tym niepokojącym nożem w skarpecie i przeciągiem w kroku, było mi wszystko jedno. Ale dla Willy'ego to była męczarnia, jeśli musiał wkładać tę samą marynarkę, takie same obcisłe szorty jak ja. A teraz chodzenie do tej samej szkoły było zupełną katastrofą. Powiedziałem mu, żeby się nie martwił.
- Zapomnę, że kiedykolwiek cię znałem.
Cytat z wiersza Williama Ernesta Henleya ! Zna go każdy Brytyjczyk. Wiele osób potrafi z pamięci wyrecytować pierwszy wers. Poza tym kto z nas nie pamięta ze szkoły dwóch ostatnich wersów :
Bo swego losu jestem panem
I kapitanem duszy swojej.
Gazeta wiedziała, że publikacja listu jest nielegalna, wiedziała to bardzo dobrze, ale mimo to pokusiła się o to. Dlaczego ? Bo wiedziała również, że Meg była bezbronna. Nie miała lojalnego wsparcia mojej rodziny, a w jaki sposób dziennikarze mieliby się tego dowiedzieć, jeśli nie od ludzi bliskich rodzinie ? Lub jej członków ? Gazety wiedziały, że jedynym rozwiązaniem dla Meg jest je pozwać, a ona nie mogła tego zrobić, bo dla rodziny pracował tylko jeden prawnik kontrolowany przez Pałac, Pałac zaś nigdy nie da zgody na to, by reprezentował Meg. List nie zawierał niczego, czego można by się wstydzić. Córka błagała ojca, by zachowywał się przyzwoicie. Meg wierzyła w każde napisane przez siebie słowo. I wiedziała, że korespondencja może zostać przechwycona, że ktoś z sąsiadów ojca albo paparazzi koczujący pod jego domem może ukraść pocztę. Wszystko było możliwe. Nigdy jej przez głowę jednak nie przeszło, że jej ojciec mógłby udostępnić list i że gazeta by go przyjęła, a potem by go opublikowała.
Rasizm, mizoginia, skandaliczna wręcz głupota - wszystko to uległo natężeniu.
- Mogę ją stracić. Albo ona dojdzie do wniosku, że szkoda marnować na mnie czas, albo prasa tak zatruje opinię publiczną, że jakiś idiota może jej zrobić krzywdę.
To wszystko już się działo, tylko w zwolnionym tempie. Plan zdjęciowy został zamknięty dla osób z zewnątrz, ponieważ ktoś na podstawie tego, co przeczytał o Meg, zaczął jej grozić śmiercią.
- Mego czuje się osaczona i przerażona - powiedziałem - od miesięcy nie podnosi w domu rolet. A ty mówisz mi, że mam nie czytać, co o niej piszą ?
Zaapelowałem do jego poczucia własnego interesu: jeśli nic nie zrobimy, postawi to monarchię w niekorzystnym świetle.
- Ludzie bardzo mocno reagują na to, co spotyka Meg, tato. Odbierają to bardzo osobiście, musisz to zrozumieć.
Tata pozostał jednak niewzruszony.
Pisarka, którą wielu Brytyjczyków podziwiało, autorka grubych powieści historycznych, za które zdobywała nagrody literackie, napisała o mojej rodzinie esej, stwierdzając w nim, że jesteśmy ni mniej, ni więcej, tylko...pandami: "Panująca obecnie rodzina królewska nie ma takich trudności z rozmnażaniem się, jakie mają pandy, ale pandy, podobnie jak członkowie rodziny królewskiej, są bardzo kosztowne w utrzymaniu i słabo przystosowują się do nowego środowiska. Ale czyż nie są interesujące ? Czy nie miło na nie popatrzeć ?".
Nigdy nie zapomnę, jak bardzo szanowany eseista w najszacowniejszym brytyjskim piśmie literackim napisał o mojej matce, że jej "wczesna śmierć oszczędziła nam mnóstwa nudy". (W tym samym tekście wspomniał o "schadzce Diany z tunelem drogowym"). Ale to porównanie do pand zawsze uderzało mnie jako wyjątkowo trafne i niezwykle okrutne. Rzeczywiście, żyliśmy niczym w zoo, ale jako żołnierz wiedziałem, że myślenie o ludziach w kategorii zwierząt, pozbawianie ich człowieczeństwa prowadzi w rezultacie do przemocy i zabijania. Skoro nawet słynna intelektualistka porównuje nas do zwierząt, to czego możemy oczekiwać od zwykłych ludzi na ulicy ?