cytaty z książki "Pożegnanie jesieni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!
Symptomem najgorszego upadku jest to, jeśli zaczynamy zazdrościć ludziom żyjącym złudzeniami.
I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Ja chcę być metafizycznie szczęśliwa i koniec.
Nie masz pojęcia, jak ja czasem cierpię, zupełnie bez wyraźnego powodu.
O, jakie dziwne formy może przybierać szaleństwo ludzi zdrowych!
Co by dał, aby być z czystym sumieniem homoseksualistą, artystą, kokainistą - w ogóle jakimś "istą", wszystko jedno jakim - nawet sportsmenom zazdrościł manii sportowej. A był tylko skomplikowanym umetafizycznionym masochistą.
Wszystkim chciałbym być, wszystko przeżyć, połączyć w sobie najdziksze sprzeczności, aż pękłbym wreszcie nadziany sam na siebie jak na pal.
(...) jeśli się żyć pięknie nie może, należy przynajmniej pięknie skończyć (...)
Twoje istnienie nie jest dla mnie przypadkiem- musiałeś być i musiałeś być moim. I nic mnie nie obchodzi to, kim jesteś- jesteś moim kochankiem- to wystarcza, tym jednym, wybranym z tysięcy, którego mogę kochać. Chciałabym, abyś ty czuł to samo. Ja ci się oddałam więcej niż ty mnie. Ty ze mną walczysz.
Czy ja tylko nie jestem przypadkiem zupełnie zwykła, mała, pospolita smutna świnia?
Żyć, będąc niezdolnym ani do życia, ani do śmierci; z świadomością małości i nędzy swoich idei; nie kochając nikogo i przez nikogo kochanym nie będąc; być samotnym zupełnie w nieskończonym, bezsensownym (sens jest tu rzeczą subiektywną) wszechświecie - jest rzeczą wprost okropną.
Jeśli się żyć w sposób twórczy nie umie, należy się chociaż w sposób twórczy zniszczyć.
Ty jesteś potencjalnie inteligentny, ale pojęciowo głupi, nie gniewaj się. Jesteś jednolity blok bez żadnej szparki, w którą myśl może się wcisnąć.
Nas nie ma co żałować. Zupełnie dobrze obejdzie się bez nas ludzkość.
Jak to – więc to ja jestem i to jest moje jedyne życie? Tak właśnie upływa, a nie inaczej, wśród miliarda możliwości? I nigdy, nigdy już inaczej – o Boże.
Ale kochać cię nie będę. Na ten zbytek sobie nie pozwolę.
Mogli umrzeć, ale jeszcze nie chcieli - chcieli umrzeć, ale jeszcze nie mogli.
I teraz leżeli oto: jedna kupa mięsa i dwa duchy na przeciwległych krańcach Mlecznej Drogi, złączone straszliwą, bezmyślną, wielką, idealną miłością.
Nie chcę już niczego, tylko być w zupełnej zgodzie ze sobą. Nie pragnę żadnych nadzwyczajności. Być sobą, tylko tym, czym się jest naprawdę. Nie tworzyć tych kłamliwych sobowtórów w obcych sobie sferach ducha. Będę teraz pracował nad sobą, pracował intelektualnie – może coś napiszę: taką małą broszurkę, małą, ale szalenie esencjonalną, która usprawiedliwi całe moje istnienie. Ograniczyć się i skupić. Życie jak w pudełku, w małym pudełeczku.
Wszystko jedno, kim jestem; niezależnie od tego, tamto wszystko jest za małe: za małe, żeby w imię tego żyć, i za małe, żeby zginąć. A kim jestem, nie wiem, metafizycznie nie wiem. Wytrzymać życie, nie wiedząc, kim się jest - może w tym jest pewna wielkość.
Na samą myśl o wojnie dostaję drgawek obrzydliwej nudy. Małość tego, dla czego by można zginąć, przeraża mnie.
Za co tak kocham ten anemiczny kawałek mięsa z zielonymi oczami.
Siedział tak długo w kontemplacji wspaniałego widoku. Chciał to zamknąć w sobie, uczynić swoją własnością, utrwalić na zawsze – nie mógł. Piękno wymykało mu się, przesączało się przez jego zmysły, niknęło – był bezsilny. "W takich chwilach ludzie malują naturalistyczne pejzaże i fotografują – to daje im złudzenie, że złapali przemijającą chwilę zachwytu nad światem" – pomyślał, ale nie był z tej myśli bardzo zadowolony.
Rzuciła się ku niemu całym ciałem, szepcząc coś dla niej samej niezrozumiałego. Ale on był dalej obcy: powoli powracał z niebytu do swego własnego, izolowanego wewnętrznego piekła. Gdyby mogli mieć takie piekiełko wspólne? Może to jest konieczne, aby istniała prawdziwa wielka miłość.
Kocham (...) Nienawidzę tego słowa, ale tak jest.
Życie leżało przed nim(Atanazym) jak niedopatroszone przez niedżwiedzia ścierwo, jak otwarta, ropiejąca rana, jak bezczelnie rozwalone połacie jakiegoś monstrualnego płciowego organu, nie załatwione, uprzykrzone, rozbabrane, nieporządne, wymykające się wszelkim kategoriom, już nie jako metafizyczna dziwność, ale jako takie, to zwykłe, odtąd-dotąd, w którym wszystko jest takim, jakim jest: i restauracja, wódeczka, zakąska i piwko, i papierosik, posadka, dziewczynka, miłostka i przyjaciel, podwieczorek i babcia, i narzeczona, i jakieś pokoiki,dywaniki i cała ta przyjemność, ta ludzka, obrzydliwa, odtajemniczona, sprowadzona do zmian chemicznych w gastrulach czy blastulach, czy jakichś innych drobniutkich świństwach składających ciało...
Wchodząc tu, doznałem dziwnego wrażenia; chcesz, to Ci powiem: pomyślałem sobie, że całe życie moje nie byłem tym, którym być miałem.
Pewne uczucia można zabić, zabijając jednocześnie siebie.