cytaty z książki "Towarzyszka Panienka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Z irytacją czytam w celebryckich wywiadach zbanalizowany cytat z Nietzschego: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Uważam, że jest wręcz przeciwnie. To dobre doświadczenia dają nam siłę, pewność siebie i optymizm. Cierpienie ogranicza, wywołuje rysy, które wpisują się na twardy dysk naszej osobowości. I gdzieś tam pozostają, mniej lub bardziej ukryte. Gdyby miały wzmacniać, to największymi herosami winni być ludzie po Auschwitz. A nie są…
Samotność jest dla mnie czymś regenerującym, taką terapią na wszystko. Kiedy mam stres, jest mi źle – muszę pobyć sama. A kiedy jest mi dobrze, rozkoszuję się samotnością.
Mam lewicowe przekonania i uważam, że jesteśmy tym, co sobie w życiu wypracujemy. Żadna to nasza zasługa ani wina, kim był przodek. Inna sprawa, że to ironia losu – herb Ślepowron w kontekście ciemnych okularów ojca i skrótu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
Nie mam zdeklarowanych poglądów. Myślę i na bieżąco weryfikuję swoje zdanie. Poglądy wydają mi się jedynie próbą racjonalizacji naszych emocji, które chcemy uargumentować. Im silniejsze emocje, tym bardziej radykalne poglądy.
Kiedy ma się dwadzieścia lat, naturalną potrzebą człowieka jest polaryzacja – bezkompromisowe oddzielanie czerni od bieli przy całkowitym braku tolerancji dla tego, co szare, pośrodku. A ja musiałam nauczyć się rozróżniać kolory, dostrzegając niuanse w ich odcieniach. Zasymilować ambiwalencje, by móc żyć w dwóch wrogich obozach jednocześnie. Trudna sztuka, lecz dająca umiejętność wrażliwego spojrzenia na człowieka.
Zawsze byłam przez kogoś oceniana. A sama uważam, że nie mam prawa oceniać. Mam potrzebę stawiać pytania. I dać możliwość udzielenia odpowiedzi. Myślę, że taka zdolność jest w ogóle kluczem do zrozumienia ludzi, polityki i świata.
Był taki moment, spiętrzenie problemów, i czułam się bardzo źle. Zabrałam Gucia i pojechaliśmy do Fedka na jego dyżur w szpitalu. Prawie nie rozmawialiśmy o tym, że coś się dzieje. Bo nie o rozmowę tu szło. Zrobił mi herbatę, a ja w tym gabinecie lekarskim siedziałam na kanapie i czytałam gazetę. Gucio grał na komputerze. W przerwach między operacjami Fedek do nas przychodził. I to był rodzaj wsparcia, które potrafiłam przyjąć. Bo jestem na takim etapie życia, że już to potrafię. Wcześniej, gdy byłam słabsza, zdecydowanie trudniej było mi przyjmować pomoc.
Ojciec lubił opowiadać swoją historię z dzieciństwa, która dzisiaj mnie jako osobę dorosłą i matkę przeraża szczególnie. Był wychowywany w sposób tradycyjny, to znaczy rygorystyczny. Nie mógł wstać od posiłku, póki nie zjadł. Dlatego zdarzało się, że kiedy reszta domowników przychodziła na obiad, to mały Wojtuś siedział jeszcze przy śniadaniu. Ojciec zawsze dawał mi to za przykład dobrego wychowania i trzymania dyscypliny. Na szczęście nigdy wobec mnie nie stosował tych metod.