cytaty z książki "Pamiątki Soplicy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Panowie bracia, kto chce gmach wystawić, powinien najprzód się opatrzyć w cegły i wapno! Ojczyzna jest gmachem, a my cegłami. Jeżeli cegły są kruche, że aż pod ręką się rozsypują, możeż być gmach? Wypalmy siebie w cegielni wiary i cnoty, a potem weźmiemy się do budowy, i w samej budowie nie będą ściany się walić. Zapewnie, że to niesmaczno! Łatwiej być męczennikiem niż pokutnikiem, łatwiej walczyć za ojczyznę i ginąc za nią niż całe życie mieć siebie w straży, chronić od sprośnych zysków, kiełznać swoje chuci i zamiast uciskania poddanych, podnosić ich do godności człowieka. Ale męczeństwem po rozbrykanym żywocie można duszę zbawić, a ojczyznę męczeństwo samo jedno nie zbawi. Trzeba być dla niej jeszcze pokutnikiem, wyznawcą, pustelnikiem, dziewicą, a dopiero się ona zbawi. Bo tak droga rzecz lada czym się nie okupi, a każdy grzech zapłatę swoje weźmie. Niech no kto przepatrzy wszystkie domy pańskie i szlacheckie; jeżeli który z nich upadł, zawsze się znajduje gotowa temu przyczyna w postępowaniu jakiegoś przodka; bo jeżeli kto od jakiegoś (wedle swojego wyobrażenia) złego chroni się grzechem, to pewnie większe złe nastąpi niżeli to, które chciał uniknąć.
Nie jest bogatym, kto posiada to, co może mu być wydartem lada chwila przemocą.
Niewielka to rzecz — dodawał — iść za sprawą pomyślną; któż z wiatrem nie popłynie?
A teraz pełno jest ludzi, o których mówią: - "Oto rozumny człowiek". Ale zapytaj, czy prawnik: - nie, czy teolog: - nie, czy mówca: - i to nie, czy nareszcie rolnik wykwintny: - i to nie. Cóż on takiego? - Oto on rozumny człowiek, i kwita.
O młodzi rodacy moi, ja już nie będę widział Polskiej, bom stary, ale wy, jeżeli jej się doczekacie, pamiętajcie, co wam mówię: żadnemu takiemu, który by choć rok jeden Moskalowi służył, nie wierzcie; czy to marszałek, czy to sędzia, czy to profesor ...
Bo trzeba wiedzieć, ze rodowici Moskale, zwłaszcza potomkowie dawnych bojarów, są ludzie częstokroć uczciwi i moralni; ale ten naród jest zhańbiony przez natłok przybyszów różnych krajów, co go obsiadli, w nim do znaczenia przyszli, a że są to ludzie podli, dopuszczają się rozmaitych łajdactw, które spadają na naród, tyle tylko winny, że ich znosi. Ale to jest poena peccati [kara za grzechy]. Moskale są narzędziem ucisku innych narodów: z cudzą krzywdą rozszerzyli swoje granice, a za to są zawojowani przez garstkę cudzoziemców, co ich za innych uciskają, nimi pogardzając.
- "Ja waćpana wyswatam".
- "A z kim?"
- "[...] Panna uboga, ale zacnej krwi, poczciwa z kościami, nieszpetna; będzie z niej ale gospodyni! Wszak znasz ją?"
- "Widziałem ją parę razy w kościele [...]".
"Zowiesz się polską królową" - śpiewali pancerni,
"Bądź nam obroną gotową" - odpowiadali husarze.
W Świsłoczy, gdzie pierwszy raz poznałem się z nieprzyjacielskimi kulami, napadliśmy na pułk piechoty moskiewskiej. Generał Liderson, co nim dowodził, kapitulował i zaręczył podpisem i honorem swoim, że ani on ani nikt z jego komendy do końca wojny w Polsce wojować nie będzie. My, zawierzywszy, pozwoliliśmy mu wyjść, a w kilka dni wznowu z nim biliśmy się. Całe jego tłomaczenie potem było, że buntownikom nikt nie jest obowiązany słowa dotrzymać.
Tu Tatary w kożuszkach krótkich, których włos sterczał do góry i w krymkach baranich, odznaczali się twarzą ogorzałą i oczami małymi. Ukraińskich chłopów można było poznać po szlachetności ich rysów i czystości białych koszul, na których czarność siermięgi wdzięcznie się odbijała. Głowy ogolone, na wierzchu których koska szeroka, spadająca aż na ramię, a seledcem przez nich nazwana, była jedynym szczątkiem ciemnej czupryny. Wielkie szarawary, obwiązane szeroko czerwonym pasem, spoza którego wyglądała nahajka z rzemienia plecionego i jej srebrna rękojeść, zdradzały ukraińskiego Kozaka. A moskiewskiego kacapa któż by nie poznał po długim sarafanie ciemnobłękitnym, zapuszczonej rudawej brodzie, włosach w okrąg postrzyżonych, twarzy jak księżyc w pełni okrągłej, na której obojętność się malowała, i olbrzymich kościach, hojnie sadłem opatrzonych.
... wojsko moskiewskie na dwie części się dzieli: połowa oficerów żołnierze, a połowa szpiegi, i tych ostatnich większa wziętość i prędsze postąpienie, niż pierwszych (szpiegowskie rzemiosło u nich przyszło do wysokiego stopnia doskonałości) ...
Zdaje mi się, że odkąd świat światem, nigdy nie było takich przemian we wszystkim jak przez przeciąg życia mojego. Wszystko się bowiem odmieniło: stan, obyczaje, religia, ludzie ...
Czy więcej było rozumu dawniej, czy teraz? I to jest wielka zagadka. Ale ja bym ją tak rozwiązał: więcej teraz rozumnych ludzi niż dawniej, i nierównie więcej; ale dawniej, kto był rozumnym, rozumniejszym był od takiego, co mu dziś największy rozum przyznają.
Jakoś to dawniej nie było tych rozumnych ludzi ogólnie. Ten był teolog, ten prawnik, ten wierszopis, ten mówca. I swego pilnował i w nim się kształcił. A większa część nie przywłaszczała sobie prawa do rozumu. Szlachcic bez wstydu powtarzał: - "Ja sobie prosty człowiek, w tym objaśnienia dać nie umiem; ale mój sąsiad te rzeczy dobrze zna i panu je opowie".
Warszawa gorsza niż Sodoma: same farmazony i lutry. Boha ne bojut sia, a takie teper senatory i dygnitary, szczoby kołyś nyktob ich na ekonomow ne wziaw.
Daj Boże wam wszystkim zakonnikom być tak gorliwymi jak on katolikami. On za życia nieboszczyka pana trzech popów w Słuczyźnie do unii nawrócił, a czwarty, uparty, pod batogami umarł.
Książę, co wolał na Białej Rusi ośmdziesiąt tysięcy dusz męskich stracić, niż Moskwie wierność zaprzysięgać, dowiódł, jak jego serce było dalekie od wszelkiej nie tyle podłości, ale nawet cienia niedelikatności w uczuciach.
... ani jurysdykcji, ani procedury teraźniejszej nie rozumiem. Ten sam sąd w tej samej sprawie raz powie czarno, raz biało, jak mu wypadnie. "Takie moje przekonanie" - oto cała odpowiedź sędziego.
Ty zawsze będziesz goły, pokąd się nie ożenisz. [...] Gdyby była żonka, człowiek by pracował, a imość grosz do grosza zbierała; a i wygoda w domu byłaby lepsza, i aniby się spostrzegł, jak się majątek zrobił.
I dnia 25 listopada, w dzień św. Katarzyny, panna Magdalena Bohuszewiczówna została panią Soplicową. Lubo przed szlubem do niej pięciu słów nie byłem wyrzekł i oprócz jej urody, która mi była wdzięczną, sam z siebie nie mogłem wiedzieć ani o jej roztropności, ani o jej cnotach chrześcijanki i szlachcianki, a przecież wziąłęm ją, bom jak najlepiej o niej trzymał, spuszczając się na instynkt Boży i na charakter sędziego jej krewnego, a mojego najszczególniejszego łaskawcy, na którego zdaniu i radzie śmiało mogłem polegać.
[...] - i odbyły się zaręczyny. A ja i moja narzeczona wyglądaliśmy, jak delikwenci na śmierć dekretowani. To wiem od pana Fabiana, bom siebie nie widział, a na moją narzeczoną oczu nie podniosłem. Zamieniwszy pierścionki, po oznaczeniu dniu szlubu, opuściliśmy Gruszówkę.
Takie było moje ożenienie. [...] Dwa lata nie upłynęły, a już i dworek, któregom najmował, był naszą własnością, i parę tysięcy leżało na procencie. [...] Ja siedzę przy sprawach, a Magdusia pilnuje gospodarstwa. Dobrze to mawiał pan Fabian, że dobrze z żonką. [...] Raj byłby na ziemi, gdyby nie jedna rzecz. - Żeby choć na starość ten wiatr północny przestał mnie wiać w uszy!
Przebrzydłe domatorstwo, nałogowe lenistwo! Byłem u Radziwiłła, wojewody wileńskiego; błagałem, mówiłem: Jedź do Warszawy, zajmij się rządem! Cała Litwa twoja! Ratuj ojczyznę! [...] Oto wiesz com wycisnął na koniec? - "Panie kochanku, ja będę w Warszawie rządził, a mnie pan Michał Rejten w Nalibokach wszystkie moje niedźwiedzie wybije".
Wszystkie spiski na ojczyznę w języku francuskim się knowały ...
Kiedy to my nie znali tego przebrzydłego zagranicznego rozumu, konfederacja barska sześć lat się trzymała. Bo kiedy marszałek jeneralny ogłosił pospolite ruszenie, szlachcic nie brał na rozum, czy to się uda, lub nie, ale słuchał powinności, nie oglądał się na majątek, ani na żonę i dzieci: siadał na konia i tam ruszał, gdzie prawo iść kazało. A kiedy nastała Konstytucja 3 maja, za którą każdy z nas był gotów dać się umęczyć, że bardzo oświeceni ludzie rządzili, ani pomyślili ogłaszać pospolitego ruszenia: "To stara ustawa - mówili - trzeba naśladować ukształcone ludy i tylko wojsku poruczyć obronę narodu". Toteż po kilku tygodniach wszystko się skończyło.
... umowa z Moskalami była dobra ... Ale Moskal, zwyczajnie, jak Moskal, słowa i podpisu nie dotrzymał ...
Pokąd sława przodków jest świętą dla narodu, nie ma jeszcze nic dlań rozpaczającego; ale, skoro ta będzie znieważoną, pomiataną, w pośmiewisko obróconą, wszystko wtedy przepadło; bo już to jest oznaka oczywista, że naród nie wart bytu, że nawet żyć nie może, ponieważ już się oderwał od korzenia, z którego żywot swój czerpał.
Już dziś nigdzie nie masz praw między ludźmi. Są rozkazy, urządzenia, ustawy, często mądre i zbawienne; ale nie prawa. Bo żeby prawo było prawem, trzeba mu czegoś więcej niż to, że jest mądrem i zbawiennem.