rozwińzwiń

Dzieci planety Ziemia

Okładka książki Dzieci planety Ziemia Luiza Dobrzyńska
Okładka książki Dzieci planety Ziemia
Luiza Dobrzyńska Wydawnictwo: Białe Pióro fantasy, science fiction
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Białe Pióro
Data wydania:
2013-12-10
Data 1. wyd. pol.:
2013-12-10
Język:
polski
ISBN:
9788364426001
Tagi:
Si-Fi ziemia planeta
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
23 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
235
34

Na półkach: ,

„Dzieci planety Ziemia” to trzecia część większego projektu Luizy Dobrzyńskiej. Pierwszy tom nosi tytuł „Dusza”, drugi to „Kawalkada”. W przygotowaniu jest „Ziemski kwiat”, na który, po przeczytaniu trzech wydanych już tomów, czekam z niecierpliwością.

Luiza Dobrzyńska jest pisarką, która kreuje genialnych bohaterów. Genialnych w tym kontekście, że się ich po prostu lubi. Wchodzą czytelnikowi za skórę i tam zostają, a ich losy ciekawią tak bardzo, że nie można się oderwać, nawet jeśli jest głęboka noc i obiecało się sobie, że „jeszcze tylko jeden rozdział”.

Luiza pisze spokojnie, jej świat jest poukładany, jednocześnie jednak zagmatwany – jak w życiu. Widać, że autorka jest dobrym obserwatorem, ponieważ świetnie oddaje niuanse panujące między ludźmi i ich zachowania. To sprawia, że książka staje się pełna.

(...)
Dalszy ciąg rezenzji na:
http://www.nietylkobestsellery.pl/2018/03/ksiazka-dzieci-planety-ziemia-luiza.html

„Dzieci planety Ziemia” to trzecia część większego projektu Luizy Dobrzyńskiej. Pierwszy tom nosi tytuł „Dusza”, drugi to „Kawalkada”. W przygotowaniu jest „Ziemski kwiat”, na który, po przeczytaniu trzech wydanych już tomów, czekam z niecierpliwością.

Luiza Dobrzyńska jest pisarką, która kreuje genialnych bohaterów. Genialnych w tym kontekście, że się ich po prostu lubi....

więcej Pokaż mimo to

avatar
54
53

Na półkach:

Wybrałam tę książkę, ponieważ myślałam, że będzie opisywała historię naszego pokolenia. Nie sądziłam, że tytuł nie jest tym, czym myślałam, że będzie.
Główną bohaterką jest Estrella Solis (Etta) , która wraz z wieloma innymi ludźmi wyruszyła i dotarła na nową planetę na której mieli zamieszkać. Początkowy okres jest zajęty budowaniem najważniejszych miejsc jak np. szpitale i domy, badanie roślin, zwierząt, gleb oraz wód i szukanie pożywienia.
Etta prowadzi kronikę życia na planecie Patris. Zapisuje wszystko co się dzieje, a także nowe odkrycia i wydarzenia.
Co do moich osobistych odczuć, to były one różne. Z początku nie wiedziałam o co chodzi, bo było podane wiele imion i musiałam zabrać się do tego po raz drugi, żeby zrozumieć cały sens. Okazało się, że to z powodu, iż jest to kontynuacja dwóch poprzednich części ("Dusza" i "Kawalkada") i nie wiedziałam, że Etta, to przezwisko albo zdrobnienie naszej głównej bohaterki.
Potem w książce należało uruchomić wyobraźnię, co jest ogromnym plusem. Wiele nowych gatunków zwierząt, roślin i miejsc, których nie ma u nas, więc trzeba ruszyć mózgiem i zbudować wszystko od nowa. Co ciekawe, jest wiele tematów, które nie są wyjaśnione do tej pory, a jednak poruszane. Jest to np. wznoszenie wielu budowli w dawnych czasach za pomocą podstawowych narzędzi i jak to możliwe. Niby wiemy jak zostały zbudowane, ale czy wiemy na pewno, że tak było? Skąd możemy wiedzieć, że historia nie naciąga wielu spraw, żeby były one dopasowane do ludzkiej zwyczajności i niewiedzy, bo jest to bezpieczniejsze?
Podoba mi się ten sposób działania kapitana na nowej planecie. Wszystko ma być przebadane, zdrowie ludzi jest ważne i dlatego trzeba dbać o to, co jedzą (w przeciwieństwie do Ziemi),a także dobry stosunek dla zwierząt. Są one pożywieniem, ale zabijanie ich nie ma być hobby czy sportem.
Patrząc na zachowanie człowieka, który pojawia się w nowym miejscu i jego stosunek do świata, to ta książka właśnie obrazuje takie jego zachowanie, jednak w tym wypadku akurat o wiele lepsze niż obecnie się dzieje. Jesteśmy podobno najbardziej rozwiniętym gatunkiem żyjącym na naszej planecie, jednak jak widać gdziekolwiek się pojawimy chcemy, żeby wszystko nam podlegało. Stwarzamy sobie świat dla siebie, mimo że to my jesteśmy na nim intruzami, ponieważ nie byliśmy tu pierwsi,a on nie został stworzony dla nas, a właśnie my zostaliśmy stworzeni dla świata.
Ludzie którzy wyruszyli na misję, wyruszyli, ponieważ na Ziemi nie działo się najlepiej. Chcieli zbudować lepsze jutro w nowym miejscu. Czy jednak się im to udało?
Polecam książkę każdemu, bo jest ciekawa, ma też elementy wiedzy i zabiera w miejsce nie z tej planety :) /Fokeuek

https://recenzjenawygodzie.blogspot.com

Wybrałam tę książkę, ponieważ myślałam, że będzie opisywała historię naszego pokolenia. Nie sądziłam, że tytuł nie jest tym, czym myślałam, że będzie.
Główną bohaterką jest Estrella Solis (Etta) , która wraz z wieloma innymi ludźmi wyruszyła i dotarła na nową planetę na której mieli zamieszkać. Początkowy okres jest zajęty budowaniem najważniejszych miejsc jak np. szpitale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
9
8

Na półkach:

Niezłe zamknięcie sagi. Gratulacje

Niezłe zamknięcie sagi. Gratulacje

Pokaż mimo to

avatar
7
5

Na półkach: ,

Znakomita lektura. Polecam wszystkim, którzy cenią sobie nie tylko czystą fikcję, ale odniesienia do nauki, "prawdopodobieństwo", odpowiedzi na pytania "teoretycznie - co by było gdyby?". Elementy science-fiction są tu bardzo zręcznie wplecione w bogatą, wciągającą fabułę, która posiada także głęboki aspekt psycho- i socjologiczny. Jednocześnie opowieść czyta się bardzo lekko. Zdecydowanie polecam.

Znakomita lektura. Polecam wszystkim, którzy cenią sobie nie tylko czystą fikcję, ale odniesienia do nauki, "prawdopodobieństwo", odpowiedzi na pytania "teoretycznie - co by było gdyby?". Elementy science-fiction są tu bardzo zręcznie wplecione w bogatą, wciągającą fabułę, która posiada także głęboki aspekt psycho- i socjologiczny. Jednocześnie opowieść czyta się bardzo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1734
612

Na półkach: , , , , ,

Nie jestem wielką fanką literatury fantastyczno-naukowej, na swoim koncie mam w zasadzie tylko „Diunę" Franka Herberta i wiele powieści Orsona Scotta Carda. Ta pierwsza mnie nie porwała, proza drugiego pisarza, z „Grą Endera" na czele, całkowicie mnie urzekła. Po książkę Luizy Dobrzyńskiej sięgnęłam ze sporymi oczekiwaniami i ogromną ciekawości, niestety nieco się zawiodłam.

Grupa kolonistów ląduje na planecie Patris, na której mają zamiar stworzyć od zera zupełnie nową cywilizację, nie popełniając błędów, jakie miały miejsce na Ziemi. Zaopatrzeni w najnowsze zdobycze technologiczne, powoli aklimatyzują się w nowym świecie. Pionierzy buduje specjalne osiedle, gdzie mieszkać będzie starannie wyselekcjonowana genetycznie populacja ludzi. Jednak pozornie gościnna planeta niejednokrotnie zaskakuje przybyszy i sprawia im nie lada kłopoty.

Świat Patris jest bardzo intrygujący, widać, że autorka miała pomysł na stworzenie flory i fauny zupełnie odmiennej od ziemskiej, jednak na tyle bliskiej, że nie czuło się zbytniego oderwania od znanej nam fizyki, czy chemii. Natomiast bardzo poważną, w moim mniemaniu wadą, była przebijająca się gdzieniegdzie ignorancja autorki w kwestii nauk ścisłych. Z jednej strony wykreowała nowe materiały i zaznaczyła rozwój technologiczny, jaki miał miejsce na Ziemi, jednak po drugiej stronie wychodziły absurdalne błędy rzeczowe w samych podstawach. Strasznie mnie to irytowało i zepsuło nieco przyjemność obcowania z książką.

Przerażająca wizją było społeczeństwo idealnie dobierane pod względem genetycznym. Na Ziemi zarodki, które nie wykazywały odpowiednich cech genotypowych, poddawano eutanazji, a ludziom, którzy mogli być w jakikolwiek sposób nosicielami nieodpowiednich genów zakazywano się rozmnażać. Taka wizja mocno mną wstrząsnęła, zdawała się być totalnie wyprana z humanizmu, wszystko zostało ubrane w ideały czystości i doskonałości istoty ludzkiej. Na Patris koloniści musieli nieco zmienić swoje spojrzenie na eugenikę, jednak tego, jakie wnioski wyciągnęli możemy się jedynie domyślać.

Opowieść poznajemy z perspektywy kronikarki wyprawy Estrelli Solis. Młodej kobiety, której podstawowym zadaniem, po za nauczaniem, jest spisywanie losów kolonizacji. Dzięki temu jest zawsze w centrum wydarzeń i przedstawia czytelnikowi pełny obraz tego, co się dzieje na Patris. Jest wrażliwą kobietą, tak zwaną „zerówką" z blokadą rozrodczą, przez co nie stanowi dla nikogo materiału na partnerkę i szuka pocieszenie u Towarzysza, androida całkowicie oddanego swej Dominie. Etta tęskni za miłością i mimo ciągłej obecności Raula czuje się samotna oraz spragniona ludzkiego przyjaciela i kochanka. Wydała mi się całkiem zwyczajną osobą, na tyle nijaką, że ciężko było mi się do niej przywiązać. Pozostali bohaterowie książki też mnie nie oczarowali, choć podobało mi się, że w większości przypadków były to zwyczajne osoby, które każdy z nas na co dzień może spotkać.

Książkę czyta się przyjemnie, chociaż nie porywa. Fabuła toczy się leniwie, a poznawanie nowego świata pozbawione jest, jakże zrozumiałego w takim wypadku, dreszczyku emocji i niecierpliwości. Odniosłam też wrażenie, dość nieumiejętnego budowania nastroju grozy, zabrakło mi klimatu, pewności zagrożenia, choć z drugiej strony wiedziałam, że akcja właśnie ku temu zmierza. Opowieść nie zaskoczyła mnie prawie niczym,wszystko działo się zgodnie z góry wytyczonym schematem, ta powieść po prostu musiała tak wyglądać. Gdyby chociaż miejscami budziła emocje, lektura byłaby dużo przyjemniejsza.

Nie mogę stwierdzić, by była to zła książka, przewija się w niej trochę moralnych dylematów, które nieraz zmuszają do pomyślenia. Jednak stanowczo zabrakło mi w niej czegoś porywającego, co sprawiłoby, że od lektury nie można by się oderwać, by każdej nowej strony wypatrywałabym z niecierpliwością. Powieść można przeczytać, choćby po to, by zobaczyć, jak w literaturze Sci-Fi radzi sobie polska pisarka, wszak w nie ma na tym polu zbyt wielkiej konkurencji.

Nie jestem wielką fanką literatury fantastyczno-naukowej, na swoim koncie mam w zasadzie tylko „Diunę" Franka Herberta i wiele powieści Orsona Scotta Carda. Ta pierwsza mnie nie porwała, proza drugiego pisarza, z „Grą Endera" na czele, całkowicie mnie urzekła. Po książkę Luizy Dobrzyńskiej sięgnęłam ze sporymi oczekiwaniami i ogromną ciekawości, niestety nieco się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6
3

Na półkach: ,

Warto po nią sięgnąć, wbrew pozorom to nie tylko samo sf, ale także miłość, zawiść i nuta kryminału. Osobiście polecam.

Warto po nią sięgnąć, wbrew pozorom to nie tylko samo sf, ale także miłość, zawiść i nuta kryminału. Osobiście polecam.

Pokaż mimo to

avatar
409
332

Na półkach: , , , ,

Historię w książce poznajemy na podstawie kobiety, Etty, która zajmuje się sporządzaniem kroniki. Etta, jest zerem, czyli osobą niepłodną. Z tego powodu, czuje się wyobcowana i pozbawiona normalności. Świat bowiem sporządził nowe prawa, które takie osoby sprowadza,do grupy najsłabszych. Etta ma przy swoim boku Raula, androida, który jest dla niej zastępcą mężczyzny w życiu. Uczuciowość kobiety i chęć bycia przy prawdziwym mężczyźnie, wpycha ją w ramiona dowódcy ich załogi, Kirka. Ich spotkania nie są jednak tak wspaniałe, jakby chciała Etta. Dla mężczyzny bowiem, nie liczy się nic prócz załogi i przystosowania się jej, do nowego życia.
Niespodziewanie, gości na planecie Patris, zaczynają spotykać dziwne rzeczy. Niebezpieczeństwo zostało zwrócone przeciw nim, zaś oni, nie wiedzą jak mu się przeciwstawić. Winą tego jest fakt, że ludzie giną z ręki niewidocznego stwora. Z czym mają do czynienia nowi mieszkańcy planety? Czy przeżyją oni ten atak? Czy życie na obcej planecie, może być bezpieczne? Kto zginie, a kto przetrwa oraz jak prawda o prawdziwej Patris, wpłynie na załogę Kirka?

Gdy zaczęłam czytać tę pozycje, na początku, musiałam się na niej maksymalnie skupić, by poznać historie ludzi w niej opisanych. Winą tego był fakt, że nowoczesność opisana w niej, jest jak dla mnie, nie do pomyślenia. Szokujące wynalazki, nowe i dziwne miejsca na planecie, powodowały że niemal popadałam w absurd. Pomimo tego, to działa na korzyść tej książki. Jest to bowiem fikcja, ukazująca nowy świat (nową przyszłość),widzianą oczami autorki. Postęp, jaki nastąpił w cywilizacji, budzi w moim odczuciu podziw, ale i strach. Nie wyobrażam sobie życia w świecie, który dziesiątkuje ludzi na tych lepszych i gorszych.
Autorka zdała test maksymalnie, jeśli chodzi o zadziwienie czytelnika „innością” i pomysłowością. Niebywale, lektura ta wciągnęła mnie całkowicie, i z zapałem śledziłam losy Etty i innych z członków załogi.

Muszę wspomnieć, iż język w tej pozycji jest dość łatwy dla czytelnika. Uważam, że nawet naukowe zwroty, nikogo nie zrażą do siebie, a każdego wielbiciela sci-fi przyciągną jeszcze bardziej. Ponadto, język od początku wprowadza czytelnika w świat, z którym na co dzień bytują bohaterowie. Jest to więc dobry sposób, by utożsamić się z bohaterami.

Czy mogę coś jeszcze dodać by zachęcić Was, byście sięgnęli po tą pozycję? Myślę, że każdy, kto kocha takie serie jak Star Trek nie będzie nudzić się przy tej książce. Wiedz, że jeśli lubisz ST, to ta pozycja jest też obowiązkową historią dla Ciebie! Koniecznie po nią sięgnij! ;)

Historię w książce poznajemy na podstawie kobiety, Etty, która zajmuje się sporządzaniem kroniki. Etta, jest zerem, czyli osobą niepłodną. Z tego powodu, czuje się wyobcowana i pozbawiona normalności. Świat bowiem sporządził nowe prawa, które takie osoby sprowadza,do grupy najsłabszych. Etta ma przy swoim boku Raula, androida, który jest dla niej zastępcą mężczyzny w życiu....

więcej Pokaż mimo to

avatar
148
128

Na półkach: ,

Będzie to jedna z najcięższych recenzji, do jakich usiadłam w ostatnim czasie. Ta niepozorna ze względu na swą objętość (przecież zaledwie 300 stron właściwego tekstu) powieść spowodowała u mnie prawdziwą lawinę przemyśleń. Zarówno w sferze filozoficznej, jak i językowej. Dawno już nie zdarzyło się, bym tak drobiazgowo podeszła do jakiejkolwiek lektury i zrobiła sobie w czasie czytania tyle notatek. Czy to dobrze? Przekonajcie się sami.
Autorka ma już na koncie trzy powieści, a za "Duszę" zdobyła na zeszłorocznym Falkonie II nagrodę literacką Nautilius. Jest wielką fanką Star Treka i... to widać w jej powieści, o czym jeszcze wspomnę. Szczególnie, że widoczne to jest w zupełnie innych sferach, niż można by się spodziewać. "Dzieci planety Ziemia" nie mają właściwie wiele wspólnego ze space operą. Przypuszczam jednak, że gdyby miały – też, jako fanka serii – byłabym ukontentowana. Luiza Dobrzyńska idzie jednak o krok dalej i jest to dość duży krok.
Nie sądź książki po okładce? Dlaczego nie? Okładka powieści – o dziwo – bardzo mi się podoba. Z reguły wolę spokojniejsze, a jednak coś w niej jest. Zaproszenie do poznania tego nowego świata, planety Patris, na którą przybyli ludzie z dalekiej Ziemi? Chyba tak, zaproszenie to dobre słowo. Zastrzeżenia? Mało wyróżniający się tytuł. Wolałabym, by był zapisany czarną czcionką, jak nazwisko Autorki.
Przejdźmy do treści. Wspomniałam już, że rzecz się dzieje na planecie Patris. Ludzie przybywają tam w nie do końca jasnych dla mnie okolicznościach. Wiemy, że na Ziemi miała miejsce katastrofa ekologiczna i w związku z tym od lat prowadzony jest program kosmiczny mający na celu znalezienie miejsc, które staną się nowymi domami ludzkości. Dlaczego jednak na wyprawę udali się ci konkretni bohaterowie, nie wiemy. W niektórych miejscach wydaje się to zupełnie logiczne, aż tu nagle okazuje się, że wybudzona pasażerka w ogóle nie wiedziała, że wysłano ją w podróż kosmiczną. Innym razem znów wybudzony zostaje kryminalista, a przecież wiadomo, że tacy są w ziemskim społeczeństwie usuwani. Cóż... na amen, że tak kolokwialnie powiem. Takie maleńkie niekonsekwencje są do wychwycenia przy uważnym czytaniu, choć mimo wszystko nie przeszkadzają za bardzo. Chciałabym... przeczytać jakieś opowiadanie nawiązujące do tej powieści, które wytłumaczyłoby mi, jak wyglądał wybór tej załogi i pasażerów. Być może takie wyjaśnienie znajduje się w trzech wcześniejszych powieściach Autorki. Chyba się na nie skuszę ;)
"Dzieci planety Ziemia" to przygodówka, obyczajówka, kryminał, sf i romans w jednym. Pewnie jeszcze o jakimś gatunku zapomniałam, ponieważ powieść porusza tak wiele zagadnień i tak pięknie je łączy w spójną całość, że chylę czoła przed Luiza Dobrzyńską. Już samo to, że zaskakiwała mnie właściwie na każdej stronie jest wielkim sukcesem. Co prawda przewidziałam ostatnia scenę... chyba jest do przewidzenia dla wnikliwej czytelniczki. Tak, czytelniczki. Myślę, że mężczyźni mogą się nie domyślić. Jednakże jeśli chodzi o pozostałe strony – ciągle byłam zaskoczona. W pewnym momencie przestałam już nawet próbować zgadnąć, co się będzie dalej dziać. I tak bym nie zgadła, tyle tu niesamowitych niespodzianek. Rzeczywiście czułam się, jakbym wraz z kapitanem Kirkiem Willnerem, Estrellą Solis i resztą bohaterów trafiła na tę niesamowitą, pełną tajemnic planetę.
Patris wydawała się być niemalże rajem dla osób, które pamiętają jedynie miasta i nieliczne tereny ekologiczne, do których wstęp mieli tylko wybrańcy. To prawdziwa kraina mlekiem i miodem płynąca. Zieleń, mnóstwo przydatnych kopalin, zwierzęta, które w większości (poza harpoidami) zdają się nie być dla człowieka groźne, a stanowić mogą całkiem dobry pokarm. Szczególnie w porównaniu z chemicznymi zamiennikami jedzenia, do których załoga już przywykła. Owszem, zbudowanie całej infrastruktury, nowego świata właściwie, to nie jest coś prostego i zdają sobie z tego sprawę. Szczególnie teraz, kiedy utracili kontakt z rodzinną planetą i nawet nie wiedzą, czy ona jeszcze istnieje. Patris zdaje się oddawać im wszystko, co ma w sobie najlepszego. Czy jednak na pewno nie jest niebezpieczna? W końcu już wcześniej próbowano ją skolonizować, ale wieści o załodze Hawkinga przepadły. Jakby... stało się coś złego.
Świat, który opisuje Dobrzyńska jest zupełnie inny od tego, ktory znamy dzisiaj. A jednak... Tak łatwo uwierzyć, że do tego właśnie nieuchronnie zmierzamy. Czy "Dzieci planety Ziemia" mają być dla nas przestrogą? Swego rodzaju drogowskazem? Wszakże wiele już takich dzieł powstało, które to miały nas wystraszyć przed zgubnym zapatrzeniem w technologię, grzebaniem w ludzkim DNA czy próbami stworzenia sztucznej inteligencji... Przestrzegały, opisywały straszliwe skutki, my czytaliśmy, rozmawialiśmy, zastanawialiśmy się i... dalej przecież robimy swoje. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że zamiast pisać teraz recenzję go gazety, siedzę na blogu. Jak daleko posunie się ludzkość, by ułatwić sobie codzienne życie? Czy powróci do programów eugenicznych, nad którymi przecież pracowano w hitlerowskich Niemczech? Czy spartańska zasada porzucania kalekich znów powróci do łask? Czy być może normalnym stanie się, że światem rządzić będzie wojsko, utrzymując pokój swą żelazną ręką, ręką naprawdę świetnie uzbrojoną? Co się stanie, jeśli naukowcom uda się stworzyć prawdziwe androidy, niczym Data ze Star Treka, czy Raul z powieści? Czym jest tak naprawdę człowiek, co sprawia, że jesteśmy gatunkiem wyróżniającym się spośród innych istot? Na te i wiele innych pytań Dobrzyńska stara się odpowiedzieć w swej najnowszej powieści. Choć chyba odpowiedzieć to złe słowo. Stara się nas naprowadzić, skierować nasz tok myśli na te problemy. Odpowiedzieć musimy sobie sami. A potem... już tylko działać, albo znów zapomnieć...
Muszę tu również pochwalić, że bohaterowie tej historii próbują naprawdę zrozumieć otaczający ich świat. I to nie tylko naukowo. Autorka świetnie pokazuje relatywizm ocen. To, czy coś jest dobre, czy złe. Wystarczy czasami jedno pokolenie, by zupełnie odwróciły się wartości, którymi ludzie się kierują. Kilkaset lat to prawdziwa przepaść i nieraz aż trudno pojąć, że o takiej jednej pewnej przecież rzeczy można było w ogóle myśleć w inny sposób. Bo jakże to? A jednak. Takie ukazanie zmian w świadomości społeczeństw bardzo podwyższa ocenę tej powieści.
No to jeszcze kilka plusów. Autorka zdecydowanie wie, o czym pisze. Jej wiedza w zakresie biologii, chemii, biochemii musi być olbrzymia. Wie także dużo na temat kształtowania się planet, życia na nich, kolejnych faz ewolucji. "Dzieci planety Ziemia" to naprawdę dobra powieść science fiction, a nie tylko fiction. Nagromadzenie danych jednak tak ładnie wplecione zostało w fabułę, że absolutnie nie razi. Zresztą na końcu książki znajduje się jeszcze słowniczek wyjaśniający niektóre trudne pojęcia oraz te, które Autorka stworzyła na potrzeby tego konkretnego tekstu. Niektóre hasła znalazły się tam – moim zdaniem – niepotrzebnie, być może jednak mniej zaznajomionemu z sf czytelnikowi się przydadzą.
Bardzo ładnie komponują się z całością wyjątki z kroniki prowadzonej przez Estrellę, czyli Ettę. Być może wiecie już, że zawsze lubię takie dodatki, pokazujące zdarzenia z perspektywy danej osoby... pamiętniki, listy, zapiski wszelakie. Te akurat tworzą oficjalną i publiczną kronikę, a nie są jedynie zdaniami pisanymi do poduchy, ale i tak bardzo dobrze uzupełniają treść, przy okazji w żaden sposób nie zdradzając, co się za chwilę stanie.
Zanim dojdę do ostatniego plusa, zapoznajcie się z kilkoma negatywnymi uwagami. Przede wszystkim przecinki. Czasami postawione są w dziwnych miejscach, co dezorientowało mnie w czytaniu. To jest, niestety, największy minus całej książki. Trochę za często też pojawiały się w początkowej fazie wyrażenia w cudzysłowie. Nie pojmowałam tego zapisu, na szczęście około setnej strony Autorka przestała ich używać. Denerwowały mnie krótkie łączniki zamiast długich myślników, które powinny być używane w dialogach.
W jednym miejscu nastąpiła swego rodzaju konsternacja. Cały akapit został powtórzony słowo w słowo i już myślałam, że to błąd i jakieś fragmenty wydrukowano dwukrotnie. Okazało się, że jednak nie. Rozumiem, że zadano jedno i to samo pytanie dwa razy, w związku z czym udzielono takiej samej odpowiedzi. Jednak użyłabym innych słów, a nie przepisywała całą odpowiedź, jak wykutą na pamięć regułkę, szczególnie, że udzielał jej człowiek, a nie android, którego można by o takie powtórzenie posądzić.
Moje ostatnie "ale". Powieść napisana jest dojrzale, szczególnie w warstwie merytorycznej. Powiedziałabym nawet, że bardzo dojrzale. Dlatego dziwią w niektórych momentach frazy, które wyglądają, jakby wyszły prosto z wypracowania gimnazjalisty. Przypadków takich było, na szczęście, tylko kilka i można je pominąć, ale dziwiły bardzo, ponieważ reszta jest napisana na dość wysokim poziomie (pomijając nieszczęsne przecinki).
Ostatni plusik na zakończenie. Autorka puszcza oczko do fanów Star Treka. Jakie oczko? Ano takie, że niektórych swych bohaterów nazwała... trekowo. Np. jeden z nich to Rod Denberry (dla tych, którzy nie wiedzą, twórca kultowej serii to Gene Roddenberry),a kapitan ma na imię Kirk (nazwisko kapitana z oryginalnej serii ST). Ponadto pojawia się w powieści również doktor Derkacz, a kim w rzeczywistości jest Piotr Derkacz, fandom polski doskonale wie.
Podsumowanie? Cieszę się, że nie wprowadziłam systemu oceniania typu ileś punktów na ileś, bo wówczas – za te nieszczęsne przecinki – ocena mogła by okazać się znacznie zaniżona. Jeśli kogoś takie rzeczy nie denerwują, to koniecznie po tę powieść musi sięgnąć. Właściwie, nawet jeśli denerwują, to musi, ponieważ "Dzieci planety Ziemia" to historia niebagatelna, mądra, dobrze przemyślana, wciągająca... Po prostu naprawdę bardzo, bardzo dobra. Ma dużą szansę, by znaleźć się wśród najlepszych w tym roku, choć wiadomo – mamy dopiero styczeń. W każdym razie gorąco ją Wam polecam, a sama niedługo zorientuję się w kwestii zakupienia wcześniejszych pozycji autorstwa Luizy Dobrzyńskiej.

Będzie to jedna z najcięższych recenzji, do jakich usiadłam w ostatnim czasie. Ta niepozorna ze względu na swą objętość (przecież zaledwie 300 stron właściwego tekstu) powieść spowodowała u mnie prawdziwą lawinę przemyśleń. Zarówno w sferze filozoficznej, jak i językowej. Dawno już nie zdarzyło się, bym tak drobiazgowo podeszła do jakiejkolwiek lektury i zrobiła sobie w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
175
124

Na półkach: , , , ,

Jestem zielona, jeśli chodzi o gatunek sci-fi, więc gdy zaczęłam czytać książkę pani Luizy czułam się odrobinę zagubiona. Zaskakująco dobrze zbudowała swój świat – widać, że ma dużą wyobraźnię. Ze względu na to, że autorka nie jest debiutantką, spodziewałam się czegoś lepiej napisanego. Ta wielowątkowa powieść wymaga jeszcze wielu poprawek.

Ale zacznijmy od początku.
Patris to nowa, przepiękna planeta, krążąca wokół pewnej mikrogwiazdy. Wita przybyszów z Ziemi – jednak czy odnajdą oni swoje miejsce na tej planecie? Okryjcie to sami. Rozwiązywać zagadkę być może pomógłby wam towarzysz, którego ma prawie każdy mieszkaniec Patris?
Akcja rozgrywa się w dalekiej przyszłości, w której aż chce się uczestniczyć – głównie dla fascynacji związanej z odkrywaniem nowego miejsca, gdzie wszystko jest odmienne niż na Ziemi.

Momentami się nudziłam, ale ogólne zaciekawienie przeważyło. Podoba mi się to, że Luiza Dobrzyńska porusza wiele tematów, jednak wprowadziła zbyt dużo bohaterów oraz wątków, przez co czytelnik może się zagubić. Autorka musi popracować nad stylem oraz postarać się nie używać ciągle tych samych słów. Polecam osobom, które lubią odkrywać nowe wizje przyszłości.

/Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu Białe Pióro

Jestem zielona, jeśli chodzi o gatunek sci-fi, więc gdy zaczęłam czytać książkę pani Luizy czułam się odrobinę zagubiona. Zaskakująco dobrze zbudowała swój świat – widać, że ma dużą wyobraźnię. Ze względu na to, że autorka nie jest debiutantką, spodziewałam się czegoś lepiej napisanego. Ta wielowątkowa powieść wymaga jeszcze wielu poprawek.

Ale zacznijmy od początku....

więcej Pokaż mimo to

avatar
238
76

Na półkach: ,

Gatunek sci-fi zawsze mnie przerażał. Nie dlatego, że jest jakiś wyjątkowo zagmatwany, ale jakoś nie przemawia do mnie język w nim stosowany. Wszystkie te techniczne zwroty sprawiają, że czuję się nieswojo, jakby w tajemniczym świecie. Może dlatego, że jestem tylko humanistką i nauka technicznych rzeczy zawsze sprawiała mi trudność. Obecnie na rynku ukazują się książki nie tylko z gatunku fantasy czy obyczajowych, czasem udaje się wyłapać coś zupełnie odmiennego. I mam tu na myśli właśnie coś co mnie straszy. Dzięki współpracy z Wydawnictwem Literackim Białe Pióro otrzymałam do przeczytania oraz zrecenzowania książkę Pani Luizy Dobrzyńskiej pod tytułem „Dzieci Planety Ziemia”. Pozycja zdążyła sobie poleżeć na półce, dojrzewając do tego by po nią sięgnąć. Na szczęście się nie zakurzyła, a druk nie wyblakł. Teraz, skoro poczułam się na siłach, mogłam w końcu zacząć ją czytać. To niepozorne, raptem trzystu-stronicowe dzieło kryje w sobie ciekawą fabułę i postaci, których zwyczajnie nie da się nie lubić. Ale to za chwilę. Poznajmy najpierw autorkę.

Pani Luiza nie jest debiutantką. Ma na koncie kilka książek. Jednak najbardziej znanymi są „Kawalkada” i „Dusza”. Jest laureatką plebiscytu internetowego „Książka na wiosnę” z roku 2012, oraz zdobyła II nagrodę literacką Nautilius w ramach Falkon 2013 za „Duszę”. Uwielbia światy sci-fi. Jest zagorzałą fanką „Star Treka”. Urodziła się w 1970 roku. Z zawodu jest technikiem medycznym. Kocha zwierzęta, wszelakie dodam. W wolnych chwilach prowadzi blog „Stara panna i morze”, który można znaleźć pod tym adresem: www.outsidelando7.blog.onet.pl. „Dzieci Planety Ziemia” są zatem jej czwartą powieścią. Czy ostatnią? Nie sadzę, ta kobieta to tytan pracy. Z tajnych źródeł wiem, że już pracuje nad kolejną pozycją.

I przyszła kolej na okładkę. Szczerze powiedziawszy nie podoba mi się. Nasycenie barw mnie drażni. Jest zbyt pstrokato i zbyt ostro. Znając moje zamiłowanie do prostoty i delikatnych kolorów, musiałam się do tego przyczepić. Na obecną chwilę uczę się obsługiwać program do tworzenia skomplikowanych grafik i widzę tę okładkę zupełnie innym świetle. Może sama ilustrację bym zostawiła, ale przepuściłabym przez kilka filtrów, gdyż przypomina mi tanie i tandetne książki z osiedlowego marketu. Do tego fonty. Olaboga! aż chce mi się krzyknąć, gdyż widzę tutaj hiszpańską czcionkę. Na prawdę. Znaczek imitujący „Ń” w nazwisku Pani Luizy jest niczym innym, jak hiszpańskim zmiękczaczem. Zatem nie ma nic wspólnego z polską czcionką. Poza tym tytuł powieści zlewa się z resztą i na moje oko jest mało czytelny. Doskonale wiem, że autorce bardzo podoba się okładka i nie mnie tu nic do gadania, nie moja książka. Nie mniej nie robi ona na mnie piorunującego wrażenia.

A o czym powieść? Pozwolę sobie, jak zwykle zresztą, skopiować opis.
„Po dwudziestu dwóch miesiącach podróży i wielu dramatycznych przejściach pięć ziemskich statków dotarło na planetę Patris, krążącą wokół mikrogwiazdy Jewel. Wiozły one ponad dwieście pięćdziesiąt rodzin wyselekcjonowanych pod względem genetycznym kolonistów, prawie tysiąc ludzkich istot uśpionych w kapsułach hibernacyjnych. W składzie załogi znalazła się Estrella Solis, historyk, do tej pory pracująca jako nauczycielka oraz jej android, Raul. On to właśnie, przy pomocy innych androidów zabranych przez załogę w podróż, zdołał ocalić kawalkadę pięciu statków. Gdy doszło do awarii układów sztucznej grawitacji, wskutek oddziaływania wewnątrz tworu kosmicznego zwanego Dyskiem Shoemakera, jedynie androidy były w stanie wytrzymać stałe przeciążenie i jednocześnie pracować. Pokierowała nimi lekarka ze statku dowodzenia, Celina Xiao, która w momencie awarii jako jedyna z załogi miała na sobie skafander przeciwprzeciążeniowy. Dzięki jej instrukcjom androidy mogły właściwie zająć się nieprzytomnymi ludźmi i przeprowadzić statki przez Dysk. Doktor Xiao przypłaciła to jednak życiem.
Załoga wyprawy, złożona z ludzi oraz zaawansowanych technologicznie androidów, zabrała się natychmiast za przygotowywanie terenu, tak by można było bez ryzyka rozpocząć procedurę wybudzania kolonistów. Działano bardzo ostrożnie, gdyż podczas lotu znaleziono niewielki pojazd z martwym członkiem jednej z poprzednich wypraw, a zarejestrowane urywki jego wypowiedzi nasuwały wątpliwości co do tego, czy Patris jest naprawdę tak bezpieczna dla ludzi, jak uważano w sztabie na Ziemi.
Jednocześnie pion naukowy wziął się do pracy przy klasyfikowaniu miejscowych gatunków fauny oraz flory i określaniu stopnia ich przydatności dla człowieka. Radość z udanej podróży psuło osadnikom tylko jedno: ich kontakt z macierzystą planetą został nagle przerwany i nie udawało się go ponownie nawiązać… „

Opis brzmi zachęcająco prawda? I tak jest. Książkę czyta się zaskakująco szybko. Jednak język i styl pozostawia wiele do życzenia. Sama nie jestem orłem i ciężko mi krytykować kogokolwiek, niemniej w pewnych momentach miałam wrażenie, że powieść pisana jest przez nastolatkę. Mam styczność z tekstami pisanymi przez młodzież. Często dostaję też „wypociny” mojego czternastoletniego dziecka i z przykrością muszę stwierdzić, że moja córka pisze lepiej od Pani Luizy. Może nie ma jeszcze tak bogatego słownictwa, ale pomysły i interpretacje niektórych faktów bardzo się pokrywają. Niebywale drażniące jest zagęszczenie spójników takich jak: był, ale, bo. Aż zdania proszą się o przeredagowanie. Czasem nawet usuniecie tego nieszczęsnego „był” sprawiło by, że czytana fraza nabrała by przejrzystości, zyskała to coś.

Autorka w bogaty sposób ilustruje życie na planecie, która kolonizują ludzie. Na podziw zasługuje umiejętność posługiwania się językiem technicznym oraz skrótami. Nawet taki laik jak ja jest w stanie zrozumieć wszystko bez zbyt częstego zaglądania do słowniczka. Tak, słowniczek terminologii znajdziemy na końcu pozycji. To niebywałe ułatwienie. Biorą pod uwagę fakt, że nie każdy czytelnik jest w stanie się odnaleźć w świecie sci-fi. Zaskakują mnie droidy, o jakich możemy przeczytać. Niby są maszynami, a jednak posiadają pierwiastek ludzki. Prawie każdy mieszkaniec Patris posiada swojego towarzysza. I choć nie posiadają one emocji, ich konstrukcja oraz oprogramowanie sprawia, że w oczach ludzi stają się kimś więcej. Nawet jest wzmianka o zazdrości, gdzie zapytany o nią odpowiada, że nie zna tej emocji. Podobały mi się też opisy przyrody oraz pomysłowość Pani Luizy przy tworzeniu niezliczonych gatunków roślin oraz zwierząt. Byłam w stanie sobie wyobrazić „Szaraki” czy „Breny”. Te opisy to bardzo duży plus tej lektury.

Dla kogo powieść? Myślę, że nie ma tu przedziału wiekowego. Natomiast jeśli trafi się bardziej wymagający czytelnik może mieć pewnie niedosyt, właśnie związany ze stylem oraz językiem w jakim jest pisana książka. Lektura ta zawiera w sobie jednak kilka wątków, które zasługują na uwagę. Osoby romantyczne znajdą w niej coś dla siebie, bowiem autorka serwuje nam delikatny motyw miłości pomiędzy głównym bohaterami. Zamieszcza również coś dla miłośników kryminałów oraz tak często spotykany w pozycjach sci-fi element etyczny. Tutaj trzeba usiąść i zwyczajnie przemyśleć kilka faktów. Mnie przeraziła wizja dziecięcych więzień, w których osadzani są nieletni za nawet najdrobniejsze przewinienie. Podobno miały na celu hartowanie ducha i szlifowanie charakteru, do mnie to jednak nie przemawia, wręcz wzbudza bardzo negatywne emocje. Narracja jest tu raczej spokojna i nie mamy wybuchów akcji, raczej wszystko płynie i przechodzimy spokojnie z jednego ważniejszego wydarzenia w drugie, tak jakoś bezboleśnie. Poza tym uświadamiani jesteśmy w bardzo przystępny sposób, że sami dążymy ku zagładzie i prędzej czy później człowiek zniszczy planetę. Lecz czy będziemy w stanie podobnie jak bohaterowie powieści znaleźć we wszechświecie spokojną przystań? Te przemyślenia zostawię Wam. Zatem osobiście polecam książkę. To przyjemna lektura na zimowe wieczory, szczególnie kiedy pogoda nie nastraja do wychodzenia z domu, a jedynie marzymy o gorącym kakao i cieplutkiej kołderce. Niestety jest to książka na tzw. Jeden raz. Raczej po raz drugi po nią nie sięgnę.

Gatunek sci-fi zawsze mnie przerażał. Nie dlatego, że jest jakiś wyjątkowo zagmatwany, ale jakoś nie przemawia do mnie język w nim stosowany. Wszystkie te techniczne zwroty sprawiają, że czuję się nieswojo, jakby w tajemniczym świecie. Może dlatego, że jestem tylko humanistką i nauka technicznych rzeczy zawsze sprawiała mi trudność. Obecnie na rynku ukazują się książki nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    24
  • Chcę przeczytać
    17
  • Posiadam
    13
  • 2014
    2
  • Wymienię
    1
  • Typ A: Literatura piękna
    1
  • Sprzedane/wymienione
    1
  • ➤ ➤ Wyd.: ... inne/pozostałe
    1
  • Recenzentki
    1
  • Do recenzji
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dzieci planety Ziemia


Podobne książki

Przeczytaj także