Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy

- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Reportaż
- Tytuł oryginału:
- Amexica: War Along the Borderline
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2012-03-26
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-03-26
- Liczba stron:
- 528
- Czas czytania
- 8 godz. 48 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375363692
- Tłumacz:
- Janusz Ochab
- Tagi:
- Stany Zjednoczone USA Ameryka Meksyk granica przemyt imigranci migracja narkotyki gang gangi
- Inne
Ameksyka to wstrząsająca historia niesłychanego terroru rozgrywającego się na granicy amerykańsko-meksykańskiej – "w swoistym państwie, które należy zarówno do Stanów Zjednoczonych jak i Meksyku, a jednocześnie do żadnego z nich" – w czasie, gdy wojna narkotykowa osiąga tam największe nasilenie. W 2009 roku, po wielu latach pracy korespondenta na granicy, Ed Vulliamy odbył podróż wzdłuż granicy, od wybrzeża Pacyfiku po Zatokę Meksykańską, od Tijuana do Matamoros, podróż przez kalejdoskopowy krajobraz korupcji i wszechobecnej wojny domowej, a zarazem piękna, radości i żywotności. Opisuje, w jaki sposób działają gangi narkotykowe, przemyt ludzi, broni oraz narkotyków przez granicę; ucieczkę klasy średniej z Meksyku i amerykańską kulturę celebrytów, która podsyca przemoc; wzajemne powiązania gospodarki narkotykowej i gospodarki fabryk typu Maquiladora; bezlitosne, systematyczne morderstwa kobiet w Ciudad Juarez. Bohaterzy, łotrzy i ofiary – odważni i samotni policjanci, księża, kobiety i dziennikarze walczący z przemocą; gangi i wynajmowani przez nie mordercy na zlecenie; nieżywi i złamani – wszystko to ożywa w tej wyjątkowej książce. Amexica zabiera nas w świat wykraczający poza dzisiejsze nagłówki w gazetach. To portret ulicy, portret miejsca i ludzi w czasie wojny, jak i samej wojny.
"Autor pisze lirycznie, a uwodzicielski rytm jego zdań rażąco kontrastuje z upodleniem ludzkości występującym na niemal każdej stronie… Narracja ma cechy świeżości, ponieważ Vulliamy tak wiele czerpie z własnych wędrówek… Dobitnie napisana relacja wywołująca koszmary nocne".
"Kirkus Reviews"
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Polecane księgarnie
Pozostałe księgarnie
Informacja
Oficjalne recenzje
Pogranicze terroru
„Urodziliśmy się, by umrzeć” – śpiewa w jednej z piosenek Lana Del Rey, promując w teledysku model życia na krawędzi, w akompaniamencie narkotyków i łamania prawa. Ta urzekająca albo prawie romantyczna wizja narkotycznego świata, pojawia się już nie tylko w popowych piosenkach, ale też w mediach. „Breaking Bad”, serial o chorym na raka nauczycielu chemii produkującym pierwszej klasy amfetaminę, „Weeds” o sympatycznej pielęgniarce, która po śmierci męża rozpoczyna dystrybucję marihuany w swojej lokalnej społeczności. Czy faktycznie Amerykanie tak bardzo lubią narkotyki? Czy może ich pozytywny wizerunek w mediach to po prostu wysublimowany product placement karteli narkotykowych? Po lekturze „Ameksyki”, zdradzającej kulisy funkcjonowania społecznego i ekonomicznego pogranicza USA i Meksyku, ta teoria spiskowa wcale nie wydaje mi się nieprawdopodobna.
Książka rozpoczyna się obszernym rodowodem narkotykowych bossów. Pomiędzy dziesiątkami nazwisk pojawia się kilka uwag o tym, jak zmienił się kod honorowy mafii - od tego, który znamy z filmów o Alu Capone po nowy porządek, polegający na tym, że nie obowiązują żadne ograniczenia. Barbarzyńskie egzekucje w miastach pogranicza (ale po Meksykańskiej stronie) są już prawie normą dla mieszkańców. Przemoc, śmierć i ciągłe zagrożenie wyglądają niemal z każdej strony książki.
Poznajemy Meksyk od środka. Jego obraz jest przerażający. Kult Przenajświętszej Śmierci czy innych Azteckich wierzeń zlewają się tutaj z napływowym katolicyzmem. Przeraźliwa bieda i korupcja na każdym szczeblu administracji uniemożliwiają jakąkolwiek walkę z handlem narkotykami. Wszystko to, jak sugeruje autor i jego rozmówcy, dzieje się za cichym przyzwoleniem zarówno meksykańskiego, jak i amerykańskiego rządu.
Poznajemy społeczności i ich codzienność. Wyzyskiwanie pracownic w maquilladoras, przygranicznych amerykańskich fabrykach (tuż za granicą państwa firmy mogą płacić głodowe stawki pracownikom), molestowanie seksualne i całkowita bezwzględność wobec spóźnień, a czasem nawet nieprzewidzianych regulaminem rozmów, zdaje się być chorą normą w tych pustynnych miejscach. Wartość rodziny podupada, gdy ludzie mieszkają jedni na drugich, ojcowie molestują córki, zdarza się też nawet, że nowy partner zabija dzieci partnerki z poprzedniego małżeństwa.
Poznajemy główne miasta narkotykowych walk i wpływów, bliźniacze miasta – jeden po Amerykańskiej, drugi po Meksykańskiej stronie – Ciudad Juarez i El Paso, Tijuana i San Diego, Nuevo Laredo i Laredo. Niczym piekło i niebo w składanej papierowej zabawce.
Vulliamy pisze o problemie nielegalnej imigracji - kolejnym biznesie nadzorowanym przez kartele narkotykowe. Przekroczenie „zielonej granicy” wymaga znalezienia kosztownego przewodnika (el coyote), który po przybyciu do Stanów może porwać i żądać okupu od bliskich lub porzucić w środku pustyni, jeżeli będzie miał taki kaprys.
Poznajemy też szereg niesamowicie interesujących postaci, takich jak były strażnik graniczny, Butch Barret, który opisuje przemiany w mentalności strażników (dla nikogo nie jest to już misja, ale dobry zarobek), byłych narkomanów, których misją życiową jest właśnie zapewnić spokojny byt chorym psychicznie i zdrowiejącym...
Walka o przetrwanie dominuje w podejściu wszystkich z pogranicza po stronie meksykańskiej:
Niektórzy grzebani są bezimiennie bo (…) rodziny nie stać na wykupienie ciała z kostnicy albo też nikt nie miał odwagi zgłosić się po ciało, żeby i jego nie zabili.
Morderstwa nie dotyczą tylko marginesu społecznego – ludzie giną wszędzie, bez względu na dochód – w dzielnicach slumsowych czy zakopane pod werandą willi, w bogatej dzielnicy. Mimo oczywistych dowodów nikt nie zadaje sobie trudu, by poszukać sprawcy.
„Ameksyka” to dla mnie książką smutna w swym wyrazie, przedstawiającą trudne prawdy o tym, co dzieje się za ścianą jednego z największych mocarstw świata. Przy okazji jest to intrygujące studium kultury Meksyku, jego aktualnej sytuacji politycznej i ekonomicznej.
Wracając do rozważań z początku recenzji -czy narkotyki są przyczyną tego, co dzieje się w Ameksyce? Henry Ford, zamożny były przemytnik marihuany, zwieńcza rozważania autora (i moje) taką refleksją:
Narkotyki są objawem, a nie przyczyną. Co się stało, u diabła, i dlaczego? Skąd tak naprawdę wzięło się zapotrzebowanie na towar, który szmuglowałem?
Autor pisząc ten reportaż, zapuszczał się w ciemne zaułki najniebezpieczniejszych miast pogranicza . Opisuje tematy, za które lokalne stacje telewizyjne czy gazety są obrzucane granatami. Mam nadzieję, że nie przypłaci tej reporterskiej odwagi swoim życiem.
Anna Kaczmarczyk
Wszystkie cytaty za: Ameksyka, Ed Vulliamy, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.
Popieram [ 26 ] Link do recenzji
OPINIE i DYSKUSJE
Reportaż dość chaotyczny, ale ukazujący piekło życia na granicy. Początek jest bardzo mocny, gdy autor wymienia kolejne liczby osób zabitych i torturowanych, ale jednocześnie gdzieś się gubi ten wydźwięk w mnogości nazwisk gangsterów, którzy raczej nie są znani przeciętnemu czytelnikowi. Dobrze jest mieć pod ręką mapkę, żeby sprawdzać, w którym rejonie się aktualnie poruszamy, bo autor wspomina wiele nazw geograficznych. Myślę, że to dobra pozycja, gdy jesteśmy zaznajomieni z historią wojny narkotykowej na granicy Meksyku, inaczej opowieść się dłuży i może być nudna. Trochę dziwi mnie wybór jury Nagrody im. Kapuścińskiego, bo reportaż wypada blado choćby przy arcydziełach Aleksijewicz.
Reportaż dość chaotyczny, ale ukazujący piekło życia na granicy. Początek jest bardzo mocny, gdy autor wymienia kolejne liczby osób zabitych i torturowanych, ale jednocześnie gdzieś się gubi ten wydźwięk w mnogości nazwisk gangsterów, którzy raczej nie są znani przeciętnemu czytelnikowi. Dobrze jest mieć pod ręką mapkę, żeby sprawdzać, w którym rejonie się aktualnie...
więcej Pokaż mimo toNiezła pozycja, która nieco przytłacza realizmem (choć trudno to uznać za wadę), wykorzystywaniem ludzi, narkomanami, handlem narkotykami, przestępstwami i gośćmi, którzy na liczniku mają 100, 200 a nawet i więcej ofiar.
Niezła pozycja, która nieco przytłacza realizmem (choć trudno to uznać za wadę), wykorzystywaniem ludzi, narkomanami, handlem narkotykami, przestępstwami i gośćmi, którzy na liczniku mają 100, 200 a nawet i więcej ofiar.
Pokaż mimo toDobrze się czyta chociaż dużo danych, bez mapy Meksyku nie podchodź. Daje pogląd na ten rejon świata. Ciągle aktualne.
Chwilami nudne wątki.
Dobrze się czyta chociaż dużo danych, bez mapy Meksyku nie podchodź. Daje pogląd na ten rejon świata. Ciągle aktualne.
Pokaż mimo toChwilami nudne wątki.
Bodaj najobszerniejsze źródło wiedzy o Ameksyce, na jakie tylko można trafić. A to i dobrze, i źle. Z jednej strony widać, że autor naprawdę wie, o czym pisze i nietrudno jest zatracić w całym tym pięknie opisanym, choć wyjątkowo brutalnym świecie. Jednocześnie jednak, ten sam natłok informacji nieraz potrafi zwyczajnie przytłoczyć. Ciężko się nie oprzeć wrażeniu, że pan Vulliamy nawet nie próbował określić, o czym warto pisać (a co może nie jest aż tak istotne) i zawarł w tej książce wszystko, co tylko wiedział i na co udało mu się trafić.
Bodaj najobszerniejsze źródło wiedzy o Ameksyce, na jakie tylko można trafić. A to i dobrze, i źle. Z jednej strony widać, że autor naprawdę wie, o czym pisze i nietrudno jest zatracić w całym tym pięknie opisanym, choć wyjątkowo brutalnym świecie. Jednocześnie jednak, ten sam natłok informacji nieraz potrafi zwyczajnie przytłoczyć. Ciężko się nie oprzeć wrażeniu, że pan...
więcej Pokaż mimo to"Ameksyka" to znany reportaż, nagrodzony nawet przed laty nagrodą Kapuścińskiego, przyznawaną właśnie najlepszym reportażom. Książka chodziła za mną od dawna, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać. To ciekawe, że sporo czytam lektur wojennych, a jednak wojny narkotykowe na granicy Meksyku i USA mnie odpychały i przerażały. Może dlatego, że jednak większość współczesnych wojen stara się przynajmniej szukać wymówek i usprawiedliwień - walka o wolność, o prawa człowieka, chęć odzyskania utraconych terenów... W wojnach narkotykowych chodzi tylko o pieniądze, dla nich ludzie są w stanie popełniać najgorsze zbrodnie, nie doszukując się tu żadnych ideologii. Czytanie o tym, co się dzieje na granicy, ze świadomością tła konfliktu naprawdę przeraża.
Tytułowa "Ameksyka" to właśnie strefa przygraniczna. Rejony, które Trump chciał oddzielić murem. Bliźniacze miasta, położone po obu stronach granicy, no i cały nielegalny biznes kręcący się wokół niej. Próby przedostania się do Stanów dla pracy i lepszego życia (co ciekawe, to dotyczy głównie mieszkańców Ameryki Południowej i Środkowej, bo samym Meksykanom dużo łatwiej dostać się do USA legalnie), które w dobrym wypadku skończą się tylko deportacją. W gorszym - porwaniem dla okupu lub śmiercią. Dwustronny przemyt - z Meksyku płyną narkotyki, ze Stanów "rzeka żelaza", czyli broń służąca gangom narkotykowym do walki. A głównym przeciwnikiem, obok - naturalnie - konkurencyjnych gangów, jest wojsko (policją nikt się nie przejmuje, zazwyczaj jest już dawno przekupiona, a nieprzekupnych się po prostu zabije). Zatem gangi muszą być uzbrojone tak, by móc stanąć do wojny z meksykańskim wojskiem - los cywilów mieszkających w tych regionach jest nie do pozazdroszczenia. Jakby tego wszystkiego było mało, ludziom chcącym normalnie żyć i pracować, nie mieszając się w mafijne porachunki, niewiele zostaje. Praca ponad siły za marne pieniądze w fabrykach wielkich korporacji, które specjalnie zostały pobudowane tuż przy granicy, by towar szybko trafiał do Stanów, ale by nie trzeba było płacić amerykańskich stawek. A jak ludzie zaczną się buntować (choć niewielu ma odwagę), to przecież można przenieść fabryki do Azji. Będzie jeszcze taniej.
"Ameksyka" to książka przerażająca - zwłaszcza ze świadomością, że Vulliamy dotarł do jedynie ułamka zbrodni, które mają miejsce na tych terenach każdego dnia. W końcu te meksykańskie miasta przygraniczne to najbardziej niebezpieczne miejsca na świecie - Tijuana chociażby przoduje w największej ilości morderstw per capita. A jednak są ludzie, którzy próbują tam mieszkać, głównie dlatego, że już nie wiedzą, gdzie uciec. Jakakolwiek forma sprzeciwu może wiązać się z wyrokiem śmierci - w Ameksyce ludzkie życie jest niewiele warte, nie ma nawet co liczyć, że policja przeprowadzi śledztwo. Taki świat wydaje się nierealny z bezpiecznej perspektywy siedzącego w Europie czytelnika. Ale to wszystko - nielegalne migracje, wojny gangów narkotykowych, przemyt narkotyków i broni, pranie brudnych pieniędzy, porwania i morderstwa, by pokazać siłę - ma miejsce teraz, w XXI wieku, na granicy jednego z największych światowych mocarstw. I dobrze mieć świadomość, jak to wygląda...
"Ameksyka" to znany reportaż, nagrodzony nawet przed laty nagrodą Kapuścińskiego, przyznawaną właśnie najlepszym reportażom. Książka chodziła za mną od dawna, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać. To ciekawe, że sporo czytam lektur wojennych, a jednak wojny narkotykowe na granicy Meksyku i USA mnie odpychały i przerażały. Może dlatego, że jednak większość współczesnych...
więcej Pokaż mimo tobardzo obszerny reportaż, co jest jednocześnie zaletą i wadą. Mnogość wątków i bohaterów poraża. Niemniej rzetelna sprawa, traktująca o tym jak wyglądała granica Meksyku i USA głównie na przełomie 90 i 00 lat. Nie brak kontekstów historycznych.
bardzo obszerny reportaż, co jest jednocześnie zaletą i wadą. Mnogość wątków i bohaterów poraża. Niemniej rzetelna sprawa, traktująca o tym jak wyglądała granica Meksyku i USA głównie na przełomie 90 i 00 lat. Nie brak kontekstów historycznych.
Pokaż mimo toCzytałam tę książkę przez pół roku, małymi porcjami. Nie dlatego, że nie była ciekawa, ale ilość nagromadzonego w niej zła, przemocy i nieszczęścia była tak wielka, że po kilkunastu, czasem kilku stronach wyczerpywała się moja wytrzymałość. Literatura bardzo ciężka, przejmująca, ale ważna, by zdać sobie sprawę z tego, że takie rzeczy też dzieją się na szerokim świecie. AMEKSYKA. Ni to Meksyk, ni Ameryka, jedna z najbardziej niezwykłych i niebezpiecznych stref we współczesnym świecie. I według wszystkich światowych statystyk najniebezpieczniejsza, pogranicze Meksyku i Ameryki. To tam, gdzie płynie Rio Grande, gdzie od lat wznoszony jest mur graniczny, by uniemożliwić migracje, z południa na północ oczywiście. Każde miasto umiejscowione przy samej meksykańskiej granicy ma po drugiej stronie swój amerykański odpowiednik. I ci z południa z zazdrością patrzą na tych z północy. Bo ich codzienność to życie w strachu i pod jarzmem przemocy. Kartele, wojny narkotykowe, egzekucje, obcięte głowy, zabójstwa kobiet na masową skalę, zmasakrowane ciała krewnych, okaleczeni ludzie, przewodnicy porzucający migrantów na pewną śmierć, skorumpowana policja, znikąd pomocy, giną zwykli - sterroryzowani przez kartele ludzie, politycy, dziennikarze, księża, politycy, dzieci, nikt nie jest pewny dnia ani godziny. STOP. Mogę wymieniać jeszcze tak długo. To aż niewiarygodne, że dzieje się naprawdę.
Autor po kilku wielomiesięcznych podróżach przedstawił zatrważający i bezlitosny raport z tamtego świata. Przenosi czytelnika w sam środek wojny karteli narkotykowych, w środowisko, nad którym czuwa Santisima Muerte ( Przenajświętsza Śmierć ), do której się modli, stawia ołtarze, a w ofierze składa tequilę i papierosy (sic!).
Doskonale rozumiem kobietę w „ Amerykańskim brudzie ", która w wyniku mafijnej egzekucji straciła podczas imprezy rodzinnej16 najbliższych krewnych, że nie waha się wsiąść z ocalałym synem na dach Bestii - pociągu będącego jej ostatnią szansą i uciec gdzie pieprz rośnie. Jedna książka dopełnia drugą, tyle że „ Amerykański brud " jest w wersji light, a „ Ameksyka ” się nie patyczkuje. Jest tak brutalna jak krwawa narkotykowa wojna.
Czytałam tę książkę przez pół roku, małymi porcjami. Nie dlatego, że nie była ciekawa, ale ilość nagromadzonego w niej zła, przemocy i nieszczęścia była tak wielka, że po kilkunastu, czasem kilku stronach wyczerpywała się moja wytrzymałość. Literatura bardzo ciężka, przejmująca, ale ważna, by zdać sobie sprawę z tego, że takie rzeczy też dzieją się na szerokim świecie....
więcej Pokaż mimo toPracy na „Ameksyką. Wojna wzdłuż granicy” poświęcił Ed Vulliamy prawie dziewięć lat, zbierając w tym czasie mnóstwo informacji i czytając ogrom materiałów prasowych i ksiażek na które się powołuje, tworząc kompleksową i dogłębna analizę regionu.
Ameksyka wg Eda Vuillamy to region przygraniczny wzdłuż pasa granicznego pomiędzy USA a Meksykiem.
Swój reportaż zbudował na podstawie podróży wzdłuż granicy,z zachodu na wschód i opisując kolejne etapy swej podróży, kolejne wielkie, czasami bliźniacze aglomeracje /większość meksykańskich miast ma swoje odpowiedniki na terenie Stanów/ i pokazując ogromne kontrasty pomiędzy nimi. Miasta te są na tyle bliskie, że z okien ekskluzywnych apartamentowców czy hoteli widać ubogie osiedla z blachy falistej, gdzie prąd jest podłączany nielegalnie. Tijuana – San Diego, Ciudad Juarez – El Paso, Ojinaga – Presidio czy Nuevo Laredo i Laredo – Brama Ameryk.
Z jego reportażu wyłania się obraz Meksyku niemalże jako państwa upadłego, gdzie człowiek ubogi jest pozostawiony samemu sobie i swoim najbliższym. Instytucje państwa są tak przeżarte korupcją,że państwo praktycznie nie funkcjonuje.
Wskazuje jednoznacznie na dwie przyczyny tego stanu. Pierwsza to kartele narkotykowe, które, działając praktycznie jak nowoczesne korporacje toczą z państwem otwartą wojnę poprzez terror i korupcję /dla przedstawicieli aparatu władzy lub dziennikarzy mają tylko jedną propozycję – tzw. „ołów lub srebro” (czyli śmierć lub pieniądze).
Druga to NAFTA /Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu/, ucieczka wielkiego kapitału ze Stanów i tworzenie w pasie przygranicznym na terenie Meksyku tzw. maquiladoras – fabryk opierających swą działalność na eksporcie i imporcie do USA, wykorzystujących tanią siłę roboczą.
Paradoksalnie ucieczka kapitału spowodowała i na terenie USA ogromne spustoszenia i upadek wielkich aglomeracji, jak choćby Detroit / doskonałą książkę na ten temat napisał Charlie LeDuff – „Detroit. Sekcja zwłok Ameryki”/.
Maquiladoras ściągają wielkie rzesze pracowników praktycznie z całego Meksyku, poszukujących lepszego życia, uciekających przed biedą. Znajdują zatrudnienie w fabrykach, które prócz pracy za minimalne wynagrodzenie nie oferują nic innego, tworząc jednocześnie ogromne skupiska nędzy.
Trzecią przyczyną, który u Vulliam’ego występuje jakby cały czas w tle to migracja – problem praktycznie nierozwiązywalny.
Książkę czyta się dość ciężko – jest czasami aż zbyt przeładowana faktami i losy pojedynczych ludzi giną w natłoku informacji, lecz jest kilka rozdziałów, przy których lekturze serce krwawi.
Polecam.
Pracy na „Ameksyką. Wojna wzdłuż granicy” poświęcił Ed Vulliamy prawie dziewięć lat, zbierając w tym czasie mnóstwo informacji i czytając ogrom materiałów prasowych i ksiażek na które się powołuje, tworząc kompleksową i dogłębna analizę regionu.
więcej Pokaż mimo toAmeksyka wg Eda Vuillamy to region przygraniczny wzdłuż pasa granicznego pomiędzy USA a Meksykiem.
Swój reportaż zbudował na...
Miałam duży kłopot z oceną tej książki. Bezsprzecznie dotyka ona bardzo ważnych spraw i jest to kawał doskonałej, reporterskiej roboty. Jednak momentami autor za bardzo wchodzi w nieistotne szczegóły, które zaciemniają trochę obraz całości. Kilka rozdziałow uważam za arcydzieło, ale są też takie, gdzie mam niedosyt i uważam, że mnogość szczegółów przysłoniła właśnie to, co naprawdę było tam ważne.
Miałam duży kłopot z oceną tej książki. Bezsprzecznie dotyka ona bardzo ważnych spraw i jest to kawał doskonałej, reporterskiej roboty. Jednak momentami autor za bardzo wchodzi w nieistotne szczegóły, które zaciemniają trochę obraz całości. Kilka rozdziałow uważam za arcydzieło, ale są też takie, gdzie mam niedosyt i uważam, że mnogość szczegółów przysłoniła właśnie to, co...
więcej Pokaż mimo toJeśli ktoś chce dotknąć ciemnej strony naszego świata, „Ameksyka” została napisana właśnie dla niego. Reportaż Ed'a Vulliamy to naprawdę ciężka lektura, podczas której możemy poznać, jak niewiele znaczy ludzkie życie. Autor wyrusza w reporterską wyprawę wzdłuż amerykańsko-meksykańskiej granicy. Z zachodu na wschód – od Tijuany/San Diego nad Pacyfikiem aż po Matamoros/Brownsville nad Zatoką Meksykańską. Po drodze relacjonuje coś, co osobiście nazwałbym ścieraniem się cywilizacji - anglosaskiej i protestanckiej północy oraz latynoskiego i – oficjalnie - katolickiego południa. To zderzenie dwóch różnych światów, dwóch odmiennych kultur, w którym jedni tracą, a inni zyskują. Autor skupia się na obu tych grupach, gdyż ich losy są ze sobą nierozerwalnie związane. Ameksyka, czyli pas pogranicza, jest bowiem plątaniną przenikających interesów, w których o ludzkim życiu najczęściej decyduje brutalna siła pieniądza i spustu broni palnej.
W Ameryce ukuto kiedyś termin Dziki Zachód. Po przeczytaniu książki Vulliamy chciałoby się to określenie zmienić na Dzika Granica, choć mówimy przecież o granicy państwa określanego mianem supermocarstwa. Na pewno jest to obraz nieco przesadzony, gdyż codziennie w Ameksyce miliony ludzi walczą o lepszy los dla siebie i swoich rodzin. Natomiast bezsprzecznym faktem jest, że w tej walce zbyt wielu ponosi porażkę, płacą za to nieraz najwyższą cenę. Vulliamy wymienia wiele powodów takiego stanu rzeczy. Warto dodać, że, jako Anglik, ma on większe możliwości zajęcia pozycji neutralnego obserwatora. To bardzo ważne, gdyż opisane w książce szokujące fakty nie są wynikiem zaniedbań tylko jednego z graniczących ze sobą państw. Wręcz przeciwnie, zarówno Meksyk, jak i Stany Zjednoczone ponoszą wspólną odpowiedzialność za to, co tam się dzieje.
A co się dzieje? Najlepiej opisał to autor w książce, więc tutaj ograniczę się tylko do zasygnalizowania pewnych kwestii. Zapewne wielu ludzi słyszało o wojnie narkotykowej w Meksyku. Jest to wojna wszystkich z wszystkimi, w której konfiguracje sojuszy zmieniają się z dnia na dzień. Schyłek pierwszej dekady XXI wieku okazał się największym nasileniem konfliktu, w który zaangażowała się nawet meksykańska armia. W „Ameksyce” autor analizuje główne kartele narkotykowe, ich przywódców, strefy interesów oraz sposoby działania. A te sposoby są z reguły bardzo brutalne, czego dowodzą liczby zabójstw dokonywanych na terenie Meksyku, a w szczególności w uchodzącym za najniebezpieczniejsze miasto świata Ciudad Juarez. Książka pełna jest wstrząsających szczegółów tej walki – napadów, porwań, tortur, gwałtów, morderstw, podrzucania okaleczonych ciał itd. Epatowanie przez autora makabrą może szokować i jednocześnie musi stawiać pytanie o celowość opisów kolejnych zbrodni sicarios. W mojej ocenie te wielokrotnie powracające dowody zbrodniczej działalności karteli narkotykowych są potrzebne do tego, aby naprawdę odczuć grozę tego, co tam się dzieje. W XXI wieku, na ulicach cywilizowanego świata toczona jest bowiem regularna wojna z użyciem nieraz najnowocześniejszej broni, w której codziennie giną ludzie – zarówno żołnierze karteli, dilerzy, policjanci i wojskowi, ale także zwykli, niewinni ludzie, czego najlepszym dowodem jest opisane w książce zjawisko feminicidio - kobietobójstwa.
W swojej książce autor nie wchodzi w dogłębną analizę wszystkich przyczyn pogranicznego konfliktu, ale skupia się na nakreśleniu pewnego obrazu krwawiącej granicy. Nie można odczytywać tego jako wady omawianej książki, gdyż jest to zagadnienie dla socjologów i antropologów na znacznie poważniejszą i o wiele obszerniejszą rozprawę. Natomiast w „Ameksyce” znajdziemy naprawdę ogromną ilość informacji, które stanowią świetny podstawę wyjściową do takiej analizy. Z jednej strony mamy Meksyk z jego ogromną, ale także niezamożną populacją, dla której pieniądz i bogactwo jest wyłącznym wyznacznikiem ludzkiej wartości. Jeśli nie masz nic, jesteś nikim. Dlatego intratny biznes narkotykowy dostarcza codziennie kartelom rzesze nowych członków, zapatrzonych w nieco romantyczny mit narcotraficante – handlarza narkotyków, obwieszonego złotem i dolarami (mit ten stał się nawet częścią tamtejszej popkultury). Ta wizja stanowi pokusę dla młodych ludzi, dla których biedne rejony Meksyku nie mają nic innego do zaproponowania. A to z kolei oznacza, że problem karteli narkotykowych staje się problemem społecznym, gdyż z ich działalności żyją setki tysięcy Meksykanów. La Familia i inne kartele wypełniają bowiem lukę, której nie mogło skutecznie wypełnić zżerane przez korupcję i niekompetencję państwo. Jeśli dodamy do tego panujący również w kulturze latynoamerykańskiej ideał macho – silnego faceta oraz przenikające podskórnie z oficjalnego katolicyzmu prądy dawnych wierzeń (kult Santisima Muerte, czyli Najświętsza Śmierć), to dotykamy do źródeł niezwykłej wręcz siły karteli w Meksyku. Siły tak wielkiej, że nawet zmasowana ofensywa wojska nie była w stanie ostatecznie ich rozbić. Nie może to dziwić, gdyż – jak ujawnia Vulliamy w swojej książce – kartele swoimi mackami oplotły nie tyko policję i urzędników, ale także samo wojsko. Są niczym hydra, której odcięte głowy zaraz odrastają. Dlatego walka z nimi jest tak trudna i z pewnością szybko się nie zakończy.
Z drugiej strony granicy mamy Stany Zjednoczone i powszechny mit o amerykańskim śnie dla milionów biedaków, którzy gotowi są oddać przemytnikom ostatnie grosze, byle tylko dostać się na drugą stronę granicy. Natomiast Stanom zleży przede wszystkim na utrzymaniu ich w pasie przygranicznym, gdzie w bardzo korzystnych warunkach ekonomicznych, zagwarantowanych przez meksykański rząd, działają tysiące amerykańskich fabryk. Maquiladoras produkują towary bez cła dla amerykańskich obywateli, wykorzystując tanią siłę roboczą oraz bliskość granicy. To układ, w którym skrajnie biedni Meksykanie, w zamian za pewną poprawę swojego życia, godzą się na pracę w nieraz uwłaczających warunkach. Warto podkreślić, że w maquiladoras pracują głównie kobiety, co dodatkowo pogłębia chaos pogranicza. W Meksyku bowiem to mężczyzna jest postrzegany jako karmiciel rodziny, więc zawodowa praca kobiet, rzecz normalna po amerykańskiej stronie granicy, w Meksyku wywraca do góry nogami tradycyjny podział ról. Nie bez znaczenia jest też strumień brudnych pieniędzy, które kartele próbują na wszelkie sposoby zalegalizować, także z pomocą amerykańskich banków.
Jak widać z tego krótkiego streszczenia poruszanych przez autora tematów, granica między USA a Meksykiem to doskonały przykład coraz liczniejszych w obecnym świecie granic, na których ścierają się nie tylko odmienne kultury, ale także odmienne interesy. Dlatego „Ameksyka”, choć momentami może nieco przegadana, jest bardzo cennym źródłem informacji o stosunkach amerykańsko-meksykańskich. Pozwala o wiele lepiej zrozumieć konflikt toczący się wokół sławnego muru, którego budowę na koszt Meksyku zapowiadał prezydent Trump. Książka nie jest łatwa w odbiorze ze względu na makabryczność poruszanych faktów (zaczyna się od opisu głośnego przypadku powieszenia na Moście Marzeń w Ciudad Juarez pozbawionego głowy ciała ofiary kartelu) oraz sporą objętość (prawie 500 stron), to jednak warta jest przeczytania. Ma w sobie ogromną moc wyjaśniającą rzeczywistość. To po prostu bardzo dobry reportaż.
Jeśli ktoś chce dotknąć ciemnej strony naszego świata, „Ameksyka” została napisana właśnie dla niego. Reportaż Ed'a Vulliamy to naprawdę ciężka lektura, podczas której możemy poznać, jak niewiele znaczy ludzkie życie. Autor wyrusza w reporterską wyprawę wzdłuż amerykańsko-meksykańskiej granicy. Z zachodu na wschód – od Tijuany/San Diego nad Pacyfikiem aż po...
więcej Pokaż mimo to