-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać278
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "nazwisko" [23]
[ + Dodaj cytat]Świat Nocnych Łowców składa się z rodów, których nazwiska otaczane są czcią. W każdym rodzie wiedza o jego historii jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Przez całe życie wraz z nazwiskiem nosimy związaną z nim chwałę lub niesławę, dźwigamy brzemię dobrych i złych czynów naszych przodków. Staramy się być go godni, żeby nie dokładać ciężaru tym, którzy przyjdą po nas.
Każdy z nas ma swoje krajobrazy, nosimy je w sobie, są nasze jak odziedziczone po przodkach nazwisko, na przykład moje - Bajaja. s.378.
Nie byłem gotów strzelać do kogoś, jeszcze tkwiłem w dawnym życiu. Pokojowym... Za pierwszym razem człowiek działa jak we śnie: biegnie, dźwiga, strzela, ale tego nie pamięta, po walce nie potrafi nic opowiedzieć. Jakby wszystko było za szybą... Za ścianą deszczu... Jakby to mu się śniło. Z przestrachu się budzi, ale nic nie może sobie przypomnieć. Żeby poczuć przerażenie, trzeba, jak się okazuje, zapamiętać je, przywyknąć do niego. Po paru tygodniach nic z poprzedniego człowieka nie zostaje, tylko imię i nazwisko.
Dlaczego dziecko nosi to samo imię, co dorosły? Dlaczego kochana kobieta nazywa się tak samo, gdy zostanie zdradzona i porzucona? Dlaczego mężczyźni noszą wciąż to samo nazwisko, gdy wrócą z wojny? Albo bity przez ojca chłopiec wciąż ma tak samo idiotycznie na imię, gdy zaczyna bić swoje dzieci?
Kiedy zapytałem, jak się pan nazywa, chciałem, żeby pan pojął sprawę najprostszą: pan wcale nie ma nazwiska, pan jeszcze nikim nie jest, co najwyżej obiektem publicznym.
Całą wartością niektórych ludzi jest ich nazwisko. Widząc ich z bliska, przekonujecie się o ich nicości, z daleka - mogą imponować.
Jak on się nazywa? Jakiś robak, to wiem, ale nie wiem jaki.
– Coś gryzącego – przypomniała niepewnie ciocia Jadzia. – Pluskwa…?
– Czy nie komar…? – powiedziała równie niepewnie Teresa.
– Wiem, że nie karaluch, ale coś podobnego – stwierdziła Lucyna. – Może prusak?
– No nie zamelduję się tam przecież, wymieniając jak leci rozmaite robactwo! (…) Gdyby w grę wchodziły na przykład kwiatki, to jeszcze, ale insekty?
– To było jakoś pieszczotliwie – zauważyła Teresa (…).
– Weszka – zaproponowała słabo moja mamusia.(…)
– No nie, jeśli on się nazywa Komarek, a ja wejdę i powiem Weszka, to koniec. Chałę dostaniemy, a nie klucz, i jeszcze nas do sądu zaskarży! (…)
Żadna nie chciała zaryzykować konwersacji z facetem o niepokojącym nazwisku. Czas płynął, minęła siódma, Lucyna upierała się, że to było jakieś słowo na S, próbowałyśmy zdrabniać stonkę i szarańczę. Sytuacja stawała się rozpaczliwa.
Z drzwi portierni wyszedł jakiś facet, przyjrzał się nam, po czym podszedł do samochodu.
– Przepraszam, czy to może panie są te panie, na które ja tu czekam? – spytał grzecznie. – (…) Panie pozwolą, moje nazwisko Pchełka, bardzo mi miło.
Zmieniłabyś nazwisko po ślubie? Skąd w ogóle ten pomysł? Jak można spędzić całe życie z własnym nazwiskiem i własną tożsamością, a potem to wszystko odrzucić, żeby zlać się w jedno z mężczyzną?
Przecież te wszystkie nazwy to tylko etykiety. Czy gdyby nosił pan inne imię i nazwisko, a miał tę samą historię, byłby pan innym człowiekiem?