cytaty z książki "Materiał ludzki"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
...Co innego zabić psychopatę w obronie własnej, a co innego pozbawić życia człowieka, który potrzebował pomocy....
s.220
Ewka ufała ludziom. Nie liczył się dla niej kolor skóry, płeć czy status społeczny. Żartowałam, że każdy dobry uczynek wróci do niej i kopnie ją w dupę, ale nie spodziewałam się, że przybierze taką formę.
s. 223
Wbrew pozorom próba wyparcia traumatycznych wydarzeń z pamięci mogłaby skończyć się dla Doroty tragicznie. Tego typu mocne doświadczenia zostają w człowieku na zawsze. Najważniejsze, by je przepracować i przekuć w coś wartościowego.
s. 436
Bezczelność zazwyczaj pomagała w działaniu, czasem nawet skuteczniej niż odznaka policyjna, a kiedy Stec używała obu naraz, mało kto był w stanie zdobyć się na asertywność.
1/2
s. 91
Pomimo braku doświadczenia w tego typu pracy wiedziała, że do akcji należy odpowiednio się przygotować. Miała na myśli coś porządnego i zapas czegoś do picia. W tym celu odnalazła niedaleko cmentarza sklep, w którym kupiła czteropak piwa i paczkę chipsów. Na wszelki wypadek, gdyby temperatura drastycznie spadła, postarała się też o ćwiartkę wódki. Tak przygotowana zajęła miejsce oddalone od grobu Biernatów o pięć alejek.
Otwierając puszkę, zwróciła na siebie uwagę starszej kobiety pochylonej nad grobem nieopodal. Pomimo wysokiej temperatury była ubrana w sięgający ziemi różowy płaszczyk, nawiązujący do barwy jej krótko ściętych włosów. Na głowie wprawdzie nie nosiła moherowego beretu, ale oburzonej miny nie powstydziłby się zagorzałe fanki toruńskiego celebryty. (...)
-Jak pani nie wstyd? - spytała pani w różowym.
Agata spojrzała na trzymane w ręku piwo.
- W sensie, że z puszki? Wiem, że to psuje smak, ale nie mam otwieracza, a nie chciałam otwierać butelki o ławkę czy nagrobki. Wie pani, to w końcu cmentarz, nie wypada robić takich rzeczy.
– To zupełny brak szacunku!
– Zgadzam się. Kiedyś umiałam otwierać piwo zębami, ale teraz trochę się boję, że je połamię. Człowiek mądrzeje z wiekiem.
– Dzwonię po policję – sapnęła kobieta(...).
2/2
s.92
- Halo?! - wykrzyknęła. – Chciałam zgłosić, że na cmentarzu przy ulicy Srebrniki młoda kobieta spożywa alkohol. Kulturalnie zwróciłam jej uwagę, a ona od razu zaczęła na mnie krzyczeć. Jest przy tym wulgarna. Niewykluczone, że wcześniej zażywa jakieś narkotyki (...).
Agata była pod wrażeniem poziomu szczegółowości. Pomijając podkoloryzowanie sytuacji, kobieta bardzo dobrze określiła miejsce, gdzie się znajdowały. Mogło to oznaczać, że nie była to dla niej pierwszyzna. Jeszcze chwila i rzeczywiście ściągnie na cmentarz policjantów. Stec nie mogła na to pozwolić.
Opróżniwszy puszkę, wstała z ławki i podeszła do staruszki.
- Proszę mi na chwilę dać telefon - powiedziała spokojnie.
- Zaczyna mi grozić! - krzyknęła kobieta. - Zachowuje się agresywnie!
- Skoro pani tak mówi... - westchnęła Agata.
Ostrożnie, by nie zrobić w staruszce krzywdy, chwyciła trzymaną przez nią komórkę i ją wyrwała. Kobieta była tak zaskoczona, że z wrażenia zupełnie zaniemówiła. Policjantka puściła do niej oko, po czym powiedziała do telefonu:
– Mówi komisarz Agata Stec. - Podała twój numer identyfikacyjny. – Sprawa nieaktualna. Akurat tędy przychodziłam i załagodziłam konflikt. Jakieś małolaty nudziły się w wakacje. Życzę miłego dnia!
Rozłączyła się, po czym oddała kobiecie telefon.
- Przepraszam za te nerwy. – oznajmiła. - Dobrze pani zrobiła, wzywając policję, ale na przyszłość proszę tak nie konfabulować. Mogłabym pani postawić zarzuty za formułowanie fałszywych oskarżeń.
Zgniotła puszka po piwie i wrzuciła do kosza. Nie chciała dalej prowokować staruszki, która i tak będzie przeżywać całą sprawę przez kilka najbliższych dni, i udała się w poszukiwaniu innego miejsca obserwacji.
Pomijając oczywiste przypadki ślubu z powodu wpadki czy odwlekanie rozwodu, by nie skrzywdzić dzieci, większość pozornie szczęśliwych małżeństw działa na zasadzie wzajemnej tolerancji. Na próżno szukać tam miłości. Nawet osoby uważające się za szczęśliwych małżonków nie mają pojęcia, że to tylko projekcja umysłu, wmawianie sobie, że we dwoje jest łatwiej, podczas gdy w rzeczywistości organizm ludzki nie został stworzony do związków trwających dłużej niż siedem lat.
Rozważała, w jaki sposób zaskoczyć przeciwnika. W grę wchodziły dwie możliwości: mogła uprzątnąć zerwane opaski zaciskowe, z powrotem założyć worek na głowę i spleść dłonie za plecami, wciąż udając otumanioną, by w odpowiednim momencie zaatakować porywacza, albo od razu rzucić się na niego, gdy tylko otworzy tylne drzwi pojazdu. Zdecydowała się na drugą opcję. Nigdy nie należała do cierpliwych, co wielokrotnie wytykał jej Artur.
Wbrew temu, co przeciekło do mediów, to kwiaty nie wyrastały z ich ciał.
Kolejne uderzenie o ścianę pomogło jej wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli. Jeśli chciała wyjść z tego cało, musiała wreszcie wziąć się do pracy.