cytaty z książki "Przegrana"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ludzie rzadko zdają sobie sprawę, że konsekwencje ich uczynków nigdy nie dotkną wyłącznie ich. Są jak rozchodzące się po wodzie kręgi po wrzuconym do niej kamieniu, które docierają daleko i kołyszą wszystkim, co się na niej unosi. I zanim tafla na powrót się uspokoi i znieruchomieje, mija dużo czasu.
Tylko w przypadku konsekwencji jest istotna różnica.
Tu już nic nigdy się nie wygładzi i nie uspokoi.
Tego dnia lało jak z cebra. Gdy umierają dobrzy ludzie, żałobnicy zwykli mawiać, że nawet niebo płacze nad tą stratą. Dla Iwony lejące się z niego strugi zimnej wody były zwyczajnym deszczem, uprzykrzającym ludziom zwyczajową powinność towarzyszenia zmarłemu w jego ostatniej, ziemskiej drodze.
(...) największy problem ze znalezieniem ukrywających się ludzi dotyczy tych, którzy wiedzą, jak to robić.
Kiedy się kłamie, jak najwięcej elementów musi być zgodnych z prawdą, żeby stworzyć pozory prawdomówności.
(...) jego uścisk był mocny, męski, ale nie do przesady. Wiele razy spotykała się z niedźwiedzimi uściskami mężczyzn, którzy w ten zabawny sposób próbowali pokazać jej może nie tyle przewagę, ile swoją atrakcyjność.
Chodziło wyłączne o to, że była marionetką, a teraz została sama bez środków do życia i perspektyw. Wyjścia miała dwa: albo się poddać, albo walczyć o przyszłość. Stoczyć się na dno, a w zasadzie zostać na nim, bo tam właśnie była, albo próbować wydostać się na powierzchnię. Zostanie na dnie równało się śmierci i była tego świadoma. Wypłynięcie na powierzchnię było szansą i dopiero potem mogła zdecydować, co dalej. Na spokojnie, na trzeźwo, na chłodno.
- Pomoże nam pani?
– Nie – odparła zdecydowanie.
– Dlaczego?
– Bo nie wdeptuje się dwa razy w to samo gówno.
(...) można żyć z kimś pod jednym dachem dwadzieścia i więcej lat, a i tak nie uda się go dobrze poznać, bo każdy ma swoje tajemnice, którymi nie może się podzielić z innymi, nawet z najbliższymi. Nie może, nie chce albo nie potrafi.
(...) każdy człowiek naprawdę dobrze, wręcz na wylot, zna tylko jedną osobę. Siebie. Wszyscy pozostali będą zawsze obcymi.
Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że ludzie dorastający w domach dziecka po rozpoczęciu samodzielnego życia prezentują dwie postawy. Jedni próbują nadrobić stracone lata i gromadzą dobra; jeśli mają taką możliwość, robią wszystko, żeby na nie zarobić, i dogadzają sobie nimi. Taka rekompensata, którą sami sobie dają. A inni są tak przyzwyczajeni do skromnych warunków, że zadowalają się niezbędnym minimum. I może nawet boją się mieć coś więcej z obawy, że mogą to stracić.
W sumie wszystkie historie, przez które te dzieci trafiły tutaj [do domu dziecka], były smutne, bo niby nie ma różnicy: jak się traci rodziców, to nieważne w jakich okolicznościach, po prostu ich nie ma i to jest niewyobrażalna tragedia. Ale te straty mają jednak różny ciężar gatunkowy i potrafią mocniej obciążyć dziecko.
Decyzja o byciu razem to nie wybór hot doga na stacji benzynowej: parówka czy kabanos.
Nie jesteśmy dziećmi, wiemy, że sprawy się załatwia między ludźmi, a nie w urzędach.
(...) w domu dziecka jest trochę inaczej. Tu dzieci są ze sobą na okrągło, rozstają się na czas lekcji, choć i tak chodzą do tej samej szkoły, tylko do innych klas. No i przede wszystkim nie mają rodziców. Cały proces kształtowania i formowania człowieka, który ma funkcjonować potem w rodzinie, jest zaburzony na samym początku. I dlatego te relacje są nieco inne. Głębsze. Bardziej emocjonalne. Te dzieci są spragnione miłości, a nie mogą jej dostać od rodziców, od nas też nie; nie taką, jakiej potrzebują.
Niepamięć była ścianą, którą budował mózg, żeby zasłonić to wszystko, co mogło go zniszczyć. Ale te ściany czasem pękały i to, co za nimi było, wracało nagle i niespodziewanie. Po to właśnie jest praca z psychologiem: to jak ostrożne i stopniowe wyglądanie zza tych ścian, zrozumienie, że zaprzeczanie istnienia tych strasznych rzeczy za nimi nie ma sensu, bo trzeba je po prostu zrozumieć lub choćby oswoić.
Kiedy po dłuższej nieobecności człowiek wchodzi do budynku, w którym spędził dziesięć czy piętnaście lat życia, targają nim różne uczucia. Dopadają wspomnienia, te dobre i te złe. Wspomnienia zdarzeń i ludzi.
Mowa ciała jest często niedoceniania, a mimiką twarzy i gestami człowiek mówi czasem więcej niż ustami.
Konsekwencje działań pojedynczych ludzi nie dotykają tylko ich samych. Ich najbliższych również. Czasem nawet mocniej (...).
Tym samym doszła do kolejnego wniosku, że każdy człowiek naprawdę dobrze, wręcz na wylot, zna tylko jedną osobę. Siebie. Wszyscy pozostali będą zawsze obcymi.
Zawsze gdzieś jest słaby punkt i zwykle jest nim właśnie człowiek.
Fajki zgniotła i wyrzuciła do śmietnika, ale w ostatniej chwili wyciągnęła z paczki jednego papierosa i odłożyła go na okap na czarną godzinę. Po wypaleniu kilku paczek przez ostatnie dni miała wrażenie, że zaczęła się uzależniać.
Iwona była nie tyle w dołku, ile na samym dnie - finansowym i psychicznym.
Kiedy się kłamie, jak najwięcej elementów musi być zgodnych z prawdą, żeby stworzyć pozory prawdomówności. Kilka prawdziwych szczegółów nada je kłamstwu i Iwona postanowiła kurczowo trzymać się tej zasady.
Coś nie dawało jej spokoju. Miała dziwne wrażenie, że jakiś szczegół umknął jej uwadze, ale nie miała pojęcia jaki.
Była świadoma złudności tego, czego zażądała. Prawo jest elastyczne i wszystko zależy nawet nie tyle od tego, kto je stanowi, ile od tego, kto jej interpretuje. Zwykle wystarczy zmiana opcji politycznej u steru władzy.
... można żyć z kimś pod jednym dachem dwadzieścia i więcej lat, a i tak nie uda się go dobrze poznać, bo każdy ma swoje tajemnice, którymi nie może się podzielić z innymi, nawet z najbliższymi. Nie może, nie chce albo nie potrafi.
Decyzja o byciu razem to nie wybór hot doga na stacji benzynowej: parówka czy kabanos.
Nie jesteśmy dziećmi, wiemy, że sprawy załatwia się między ludźmi, a nie w urzędach.
Kiedy po dłuższej nieobecności człowiek wchodzi do budynku, w którym spędził dziesięć czy piętnaście lat życia, targają nim różne uczucia. Dopadają wspomnienia, te dobre i te złe. Wspomnienia zdarzeń i ludzi.
Bo taki kamyczek jak zgłoszenie się do policyjnego psychologa potrafi wywołać lawinę konsekwencji. Koledzy i przełożeni będą patrzeć na ciebie inaczej. Obowiązkowe sesje po wyjątkowo sterowych akcjach były normalką, ale nikt nie lubił ich ciągnąć w nieskończoność. A potem niektórzy nie dawali rady.