-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2014-12-20
„Zgoda na szczęście” to trzecia już część historii o Hannie Lerskiej i Mikołaju Starskim, polonistce i architekcie, kobiecie doświadczonej przez los i mężczyźnie, który gdyby tylko mógł złożyłby świat u jej stóp. To opowieść o dwójce ludzi, których przeznaczenie zetknęło ze sobą w dość nietypowych okolicznościach, wywracając ich życie do góry nogami i budząc na pozór uśpione i nie mające prawa bytu uczucia. Jednakże o tym wszystkim opowiadają „Alibi na szczęście” i „Krok do szczęścia”.
Teraz…
Hania i Mikołaj są razem. Cieszą się z każdej spędzonej wspólnie chwili, celebrując swoje szczęście niezliczoną ilością pocałunków i czułych spojrzeń. Jednakże sielanka nie trwa długo, niestety. Echo przeszłości odbijające się na Dominice powoduje u niej niepokojące Hankę zachowanie. Dziewczyna nie radzi sobie z przeświadczeniem, że została porzucona i stara się z całych sił udowodnić sobie i wszystkim wokół, że jest kochającą matką, całkiem różną od tej którą ona miała. Na szczęście z pomocą oprócz Hani spieszy ciotka Anna, ucząc młodą matkę opieki nad synem i prowadzenia domu. Pokrzepia ona także strapione problemami i tajemnicą sprzed lat serce Hanki, która jak zwykle sama próbuje dźwigać ciężar wszystkich trosk, udając że wszystko jest w porządku. Tak naprawdę panicznie boi się reakcji siostry na słowa, które ma jej przekazać, gdyż z Dominiką nic nie jest pewne, czy przewidywalne.
Niestety to nie koniec czarnych chmur - stan zdrowia ojca Mikołaja z każdą chwilą się pogarsza, co niepokoi panią Starską. Jej usilne nawoływanie do rozsądku męża, nie przynoszą oczekiwanych skutków, a on sam w ciężkim stanie trafia do szpitala… Hania stara się być oparciem dla swoich bliskich, podtrzymywać ich na duchu, pokrzepiać słowami otuchy. Jednocześnie cierpliwie czeka na Mikołaja, który chwilowo wycofał się z jej życia, spędzając całe dnie w szpitalu. Czeka, bo jest mu to winna, bo i on kiedyś na nią czekał, choć w innych okolicznościach.
Gdy wreszcie stan zdrowia Janusza Starskiego ulega poprawie, jego starszy syn znów zaczyna walczyć o swoją przyszłość i szczęście u boku Hanki. W tym celu obmyśla plan doskonały, w którego realizacji ważną rolę odegra niezastąpiona pani Irenka i jego najlepszy przyjaciel. Czy mu się on uda? Czy wreszcie on i jego ukochana otrzymają upragnioną zgodę na szczęście? Zgodę od przeszłości, teraźniejszości i przyszłości?
Tego wszystkiego i jeszcze więcej można się dowiedzieć zagłębiając w karty najnowszej książki Anny Ficner-Ogonowskiej. Książki, która zamyka trylogię ze słowem szczęście w tytule. Jednakże dopiero w niej, to szczęście wreszcie miało szansę się rozwinąć, rozkwitnąć niczym pąki kwiatów na wiosnę. Bowiem wreszcie mamy do czynienia z kulminacją ich losów, choć to może źle powiedziane. Za ostatnim zdaniem ich życie się przecież nie kończy, lecz zaczyna, tyle tylko, że już nie na kolejnych stronach powieści, a w wyobraźni rzeszy czytelników. Tych, którzy śmiali się do rozpuku i wzruszali do łez czytając, czy też pożerając kolejne słowa. Ale jak tu tego nie robić jeśli są one tak cudownie i ujmująco napisane, gdy czerpie się z nich garściami nie tylko emocje, ale i prawdę o życiu?
Nie da się inaczej, a przynajmniej ja nie potrafiłam.
„Zgoda na szczęście” jest idealnym dopełnieniem poprzednich części, co więcej z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona książka z całej trylogii, pełna wzruszeń, radości i refleksji, które zostaną ze mną na długo. Po raz kolejny ze smutkiem żegnam się z Hanią, Mikołajem, Dominiką, Przemkiem, panią Irenką i wszystkimi ich bliskimi, których polubiłam od pierwszego „spotkania”, z ujmującą historią i dozą niezapomnianych uczuć, które wymagały dawkowania. ;) Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, ale na szczęście zawsze można zacząć czytać wszystko od nowa, prawda?
Nie pozostaje mi już nic więcej jak tylko gorąco polecić tę książkę, jak i jej poprzedniczki, gdyż warto się na chwilę zatrzymać i zgłębić zawiłą, lecz niezwykle piękną historię opowiedzianą na jej łamach. W dodatku w sposób wbijający czytelnika w fotel i przenoszący go do innego świata, do innych uczuć i zmuszający do zastanowienia. To sztuka i za to autorce dziękuję, licząc jednocześnie, że kiedyś znów będę miała przyjemność trzymać w swoich dłoniach jej kolejną magiczną książkę.
Autorem recenzji jest Silvia Marshall
„Zgoda na szczęście” to trzecia już część historii o Hannie Lerskiej i Mikołaju Starskim, polonistce i architekcie, kobiecie doświadczonej przez los i mężczyźnie, który gdyby tylko mógł złożyłby świat u jej stóp. To opowieść o dwójce ludzi, których przeznaczenie zetknęło ze sobą w dość nietypowych okolicznościach, wywracając ich życie do góry nogami i budząc na pozór...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Zakład o miłość" to historia Sylwii, studentki ostatniego roku historii sztuki, mającej niebawem wyjść za mąż. Dziewczyna wychowana w tradycyjnej rodzinie, żyje według ściśle określanego schematu narzuconego jej przez rodziców. Postępuje tak jak powinna, kocha tego kogo jej wybrano, myśli nie o sobie, lecz o innych. Jednak do czasu. Wszystko się zmienia, gdy idzie na swój wieczór panieński. Tam poznaje Aleksa - człowieka, który wywraca jej poukładany dotąd świat do góry nogami. Wtedy zaczyna prawdziwie czuć, kochać, tego kogo wybrało jej serce, nie rozsądek. Tylko, czy serce wie lepiej? Czy można bezgranicznie zaufać drugiej osobie i oddać w jej dłonie wszystko, co się posiada? Wreszcie, czy się powinno?
Książka ta nie jest jednak typowym romansem, nie skupia się jedynie na wątku miłosnym, lecz pozwala nam rozłożyć każdego z bohaterów na czynniki pierwsze. Możemy przyjrzeć się im niemalże spod lupy, doświadczając tym samym tego, co oni. Odczuwać do głębi własnego jestestwa piękną i czystą miłość, pożądanie, ale też złość, czy nienawiść. Kochać, nienawidzić, wybaczać.
„Zakład o miłość” to opowieść o życiu, próbie stawienia czoła światu, skostniałym poglądom, własnej rodzinie. Przedstawia walkę, której stawką jest decydowanie o własnym losie i uczuciach. Mówi w dosadny sposób o ludziach, ich wyborach, błędach, które tak często popełniają, ale też o szansie, którą dostają każdego dnia.
Z autorką „Zakładu o miłość” spotykam się już po raz kolejny i, jak w poprzednich przypadkach, jestem pod wrażeniem lekkości pióra, którym operuje. Każde słowo, zdanie jest idealnie dopracowane, a emocje w nich zawarte wygrywają piękną melodię poruszając nawet tych, co nie uchodzą za wrażliwych. Dlatego też mogę z czystym sumieniem polecić ją wszystkim, którzy lubią historie o miłości, ale też o poszukiwaniu samego siebie, o ludziach niosących za sobą bagaż doświadczeń, którzy pragną po prostu kochać i być kochani.
Autorem recenzji jest Silvia Marshall
"Zakład o miłość" to historia Sylwii, studentki ostatniego roku historii sztuki, mającej niebawem wyjść za mąż. Dziewczyna wychowana w tradycyjnej rodzinie, żyje według ściśle określanego schematu narzuconego jej przez rodziców. Postępuje tak jak powinna, kocha tego kogo jej wybrano, myśli nie o sobie, lecz o innych. Jednak do czasu. Wszystko się zmienia, gdy idzie na swój...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Każdy pisarz ma za sobą debiut, bardziej lub mniej udany, ale zawsze ważny dla dalszego rozwoju literackiego. "Rysunek w sercu" jest pierwszą wydaną przez Wiolettę Szulc powieścią. W poniższej opinii postaram się odpowiedzieć na pytanie czy warto sięgnąć po tę pozycję.
Wydawać by się mogło, że tematyka wampiryzmu została wyeksploatowana w literaturze do granic możliwości, jednak pani Wioletcie Szulc udało się stworzyć powieść, która nie nuży wtórnością. Dodatkowym atutem jest umiejscowienie akcji utworu w Polsce. Choć liczne serie wampiryczne przybyłe do nas zza granicy, mogą ugruntować w czytelnikach odmienne przekonanie, wampiry są tak naprawdę wytworem słowiańskich wierzeń.
Powieść rozpoczyna się dość spokojnie, nic nie zapowiada tego, że w kolejnych rozdziałach będziemy mieć do czynienia z wątkiem paranormalnym. Czytając poszczególne fragmenty, niecierpliwie oczekiwałam na dalszy rozwój zdarzeń, choć sam pierwszy rozdział nie pochłonął mnie do końca. Na szczęście akcja wraz z kolejnymi stronami systematycznie nabiera tempa, pojawiają się nowe tajemnice i niedopowiedzenia, których rozwiązania nieraz są naprawdę zaskakujące.
W powieści widoczna jest niezwykła dojrzałość w przelewaniu przez autorkę na papier swoich pomysłów. Odniosłam wrażenie, że każdy wyraz zajmował przemyślane miejsce, nie było przypadkowych zdań, które zaburzałyby kompozycję. Lubię historie, w których wyobraźnia może pracować na wysokich obrotach, gdzie oczyma duszy widzę nawet najdrobniejsze szczegóły otoczenia. Jednocześnie styl, jakim pisany jest "Rysunek w sercu" nie sprawia problemów w odbiorze. Jego prostota, a zarazem plastyczność świetnie oddają klimat.
Tym, co odróżnia "Rysunek w sercu" od wielu pozycji poruszających tematykę wampiryzmu jest bez wątpienia skupienie się na emocjach towarzyszących uczuciu rodzącemu się między główną heroiną, a wampirem. Nie ma tutaj wprowadzanej na siłę akcji rodem z filmów sensacyjnych, zamiast tego mamy swego rodzaju nostalgię oraz magiczny klimat. Powieść jest kierowana raczej głównie do kobiet lubujących się w romansach, a także wielbicielek wątków paranormalnych. Dobrze nadaje się do wieczornego, odprężającego czytania przy kawie.
Miłym dodatkiem do całości są wyważone sceny erotyczne. Nie są one przesłodzone, a w odpowiednich momentach przybierają pełen pasji, wręcz dziki charakter, co dobrze oddaje naturę Adama, który mimo wszystkich swych starań nadal pozostaje drapieżnikiem.
Sami bohaterowie wykreowani są w dość ciekawy sposób. Nie są postaciami czarno - białymi, mają własne wady i zalety, ich zachowania są spójne i przeważnie wiarygodne. Anna jest drobną i na pozór bezbronną kobietą, która zapanowała nad silnym wampirem. Potrafi podążać za głosem serca, jest prostoduszna. Z jednej strony nieśmiała kobieta, skrywa w sobie pokłady namiętności, które skutecznie przelewa na swojego wybranka. Nie jestem do końca fanką tak skonstruowanych postaci kobiecych, dlatego ciekawsza wydała mi się kreacja Adama. Ten wampir, który przez trzy wieki żył w cieniu tragicznych doświadczeń, poznając właściwą kobietę, otwiera się na miłość. Jest uosobieniem kobiecych marzeń: przystojny, szarmancki, wierny, potrafiący poświęcić nawet siebie, by uratować swoją ukochaną, z wieków swej egzystencji potrafił wydobyć to, co najlepsze. Pewnie wiele czytelniczek znajdzie w nim odbicie wymarzonego mężczyzny.
Jeszcze jedną postacią zasługującą na wspomnienie jest Jurij, wampir starszy od Ostrowskiego, uważający, że z racji wieku ma większe prawa do Anny. Mężczyzna zdolny posunąć się do wszystkiego, byle tylko osiągnąć zamierzony cel. Muszę przyznać, że był moim ulubionym bohaterem, a jego obecność wprowadziła do powieści trochę większego napięcia.
Dodatkowe słowa uznania należą się za niezwykle subtelną, magnetyczną i zachęcającą okładkę.
Podsumowując: Myślę, że z czystym sumieniem mogę polecić powieść "Rysunek w sercu" nie tylko osobom, które gustują w romansach paranormalnych oraz fanom opowieści o wampirach, ale również wielbicielom dobrze ukazanych emocji oraz opisów pobudzających wyobraźnię. Autorce pozostaje mi tylko życzyć nowych, zaskakujących pomysłów do kolejnych powieści, które z pewnością będę czytać.
Autorem recenzji jest Noemi Vain
Każdy pisarz ma za sobą debiut, bardziej lub mniej udany, ale zawsze ważny dla dalszego rozwoju literackiego. "Rysunek w sercu" jest pierwszą wydaną przez Wiolettę Szulc powieścią. W poniższej opinii postaram się odpowiedzieć na pytanie czy warto sięgnąć po tę pozycję.
Wydawać by się mogło, że tematyka wampiryzmu została wyeksploatowana w literaturze do granic możliwości,...
Dawno, ale to dawno temu nie miałam w dłoniach książki, którą przeczytałam "od deski do deski" w tak krótkim czasie. A tak właśnie było z "Zakrętami losu".
Ale po kolei.
Historia, jaką opowiada nam pisarka jest niewątpliwie piękna, ale i wstrząsająca. Bogata w wachlarz różnorakich uczuć, targających zarówno nastolatkami, ich rodzicami, a także głównymi bohaterami starszymi o trzynaście lat.
Ona - spokojna, ułożona dziewczyna, trenująca koszykówkę.
On – przystojny chłopak z zamożnej rodziny, uwielbiający rowerowe przejażdżki po parku.
Przypadek, zbieg okoliczności, a może po prostu przeznaczenie postawiło ich na swojej drodze - Katkę i Krzyśka, tych, którym los już wtedy napisał burzliwy scenariusz.
Młodzieńcza miłość powinna się wiązać z niewinnością i czystością.
Ta jednak była synonimem skrzywdzenia innej osoby, z którą Kaśka musiała żyć pod jednym dachem.
Niestety to był dopiero początek końca, gdyż do akcji wkroczył syn marnotrawny państwa Borowskich, a jednocześnie brat Krzyśka.
Powrót Łukasza wprowadził w spokojne życie bohaterów niepotrzebne kłótnie, pretensje i intrygi od dawna w nim zakochanej Gośki. Przyrodnia siostra Kaśki pod jego wpływem zaczęła się staczać wprost w głąb narkotycznego bagna, z którego nigdy nie udało jej się wydostać. Tragedia dziewczyny stała się punktem zwrotnym tej opowieści, a tym samym przyczyną wieloletniej rozłąki bohaterów, ich swoistą śmiercią za życia.
Jednak los chciał inaczej i znów postawił ich na swojej drodze, tym razem po dwóch stronach sali sądowej. W środku procesu zorganizowanej grupy przestępczej, której adwokatem był Krzysztof Borowski, a oskarżycielem Katarzyna Kochańska vel Matczak.
To wtedy, w tych niecodziennych warunkach, musieli wybrać pomiędzy miłością, a nienawiścią, pomiędzy prawem, a dobrem ukochanych osób.
Tylko czy taki wybór jest łatwy? Czy jest on w ogóle możliwy?
Tego można się dowiedzieć, czytając kolejną już wydaną pozycję pani Agnieszki - autorki, która w zadziwiający sposób przenosi czytelnika w świat rozgrywanej na łamach kart książki historii. Pisarki obdarzonej lekkim stylem, piszącej prostym językiem, bogatym w metafory. Co mnie jednak najbardziej ujęło to nacechowanie emocjonalnie tekstu. Bo przecież o to powinno chodzić, by czytelnik czuł, co przeżywają bohaterowie, był tam, gdzie oni i zastanawiał się nad decyzjami, przez nich podejmowanymi. Tak właśnie było ze mną w tym przypadku, co jest niewątpliwym plusem. Opowieść adresowana jest do każdego, kto chce przez kilka godzin zatracić się w świecie pełnym kontrastujących ze sobą uczuć, emocji, ideałów. W świecie, gdzie białe i czarne nie zawsze jest proste do zdefiniowania.
Zatem przekonajcie się sami i sprawdźcie wraz z bohaterami tej historii, co czai się za kolejnym zakrętem losu.
Ja tymczasem zacieram dłonie w oczekiwaniu na drugi tom trylogii braci Borowskich koncentrujący się na postaci starszego z nich - Lukasie.
Autorem recenzji jest Silvia Marshall
Dawno, ale to dawno temu nie miałam w dłoniach książki, którą przeczytałam "od deski do deski" w tak krótkim czasie. A tak właśnie było z "Zakrętami losu".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toAle po kolei.
Historia, jaką opowiada nam pisarka jest niewątpliwie piękna, ale i wstrząsająca. Bogata w wachlarz różnorakich uczuć, targających zarówno nastolatkami, ich rodzicami, a także głównymi bohaterami...