cytaty z książki "Drogi Evanie Hansenie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czasami bardzo długo o czymś marzymy, aż w końcu się poddajemy i porzucamy nadzieję. I właśnie wtedy marzenie nagle się spełnia.
Jeśli będziesz wybierał najłatwiejszą drogę, w końcu stracisz kierunek i skończysz w miejscu, w którym nie chciałbyś się znaleźć.I nie będziesz miał pojęcia, jak wrócić do domu.
Jeśli masz w sobie ból, to go masz, i już. Wszędzie za tobą pójdzie. Nie uciekniesz przed nim. Nie wymażesz go, nie odepchniesz. Zawsze wróci. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, myślę sobie, że jest chyba tylko jeden sposób, by go przetrwać. Trzeba go wpuścić. Pozwolić, by cię zranił. Nie ma na co czekać, i tak cię dosięgnie. Równie dobrze można to zrobić teraz.
Może pewnego dnia jakiś inny chłopak albo dziewczyna stanie w tym samym miejscu i zapatrzy się w drzewa. Może będzie się czuć równie samotnie i pomyśli, że z góry świat na pewno wygląda inaczej. Jakoś lepiej. Zacznie się wspinać, gałąź po gałęzi, nawet kiedy mieć wrażenie, że nie ma na czym oprzeć stopy. Nawet jeśli wszystko będzie wydawać się beznadziejne, nawet kiedy wszystko będzie mówić, że nie warto się trzymać. Może tym razem nie puści. Może zaciśnie dłonie na gałęzi i ruszy dalej.
Nieważne, co robię i dokąd idę, zawsze mi przypomina. O czym? O tym, kim jestem. Kim mógłbym być. Kim powinienem się stać. [...] To prezent, który od niego dostałem. Pokazał mi, że nie jestem sam. Że ja też się liczę.
Przypomina mi się takie powiedzenie: niedaleko pada jabłko od jabłoni. To chyba znaczy, że jesteśmy stworzeni przez nasze otoczenie i nie mamy wielkiej kontroli nad sobą. Tylko że kiedy ludzie tak mówią, zapominają o najważniejszej części: spadaniu. Zgodnie z logiką tego powiedzenia jabłko zawsze spada. Nie ma innej opcji. Więc skoro jabłko musi spaść, to najważniejszym pytaniem powinno być chyba, co się z nim dzieje, kiedy uderza o ziemię. Czy osuwa się łagodnie na trawę? A może roztrzaskuje się od siły uderzenia? To dwa bardzo różne scenariusze. Kiedy się nad tym dobrze zastanowić, jakie znaczenie ma odległość drzewa czy jego gatunek? Prawdziwą różnicę robi to, jak lądujemy.
Za jakiś czas znów stanę się kimś trochę innym. Nie mam wpływu na przeszłą ani przyszłą wersję siebie, nie mogę ich zmienić ani przewidzieć. Nie jestem nawet pewien, ile kontroli mam nad teraźniejszym sobą. Ale nie mam do dyspozycji nic innego, więc chyba powinienem to zaakceptować.
Zazwyczaj wolę noc od dnia. W nocy można zaszyć się w domu i nie ma w tym nic dziwnego. Za dnia należy coś robić, wyjść na zewnątrz.
Czy ja jestem nienormalny? Dlaczego bez przerwy wmawiam sobie, że najgorsze, co mogło się stać, już się wydarzyło? Wszystko zawsze może się jeszcze bardziej spieprzyć. Gwarantuję. Właśnie na tym polega życie. Rodzisz się, a potem się starzejesz, siwiejesz, chorujesz - i nieważne, jak bardzo będziesz się starać odwrócić ten proces, i tak w końcu umrzesz. Innymi słowy: źle, gorzej, gorzej, śmierć. Do najgorszego jeszcze przede mną długa droga. To dopiero początek.
Nie rozdrapuj już ran, zapomnijmy ten czas i zacznijmy od nowa.
Znam to spojrzenie, kiedy czujesz, że za chwilę wyleją się z ciebie wszystkie flaki i już za późno, żeby to powstrzymać. Jesteś nagi, wszyscy się na ciebie gapią. Widzą twoją bezbronność i natychmiast się na nią rzucają. Bez litości.
Liczy się konsekwencja. Nie da rady iść na skróty. (...) Przykro mi to mówić, ale mamy takie czasy, że wasze pokolenie oczekuje natychmiastowej nagrody. Po co marnować czas na czytanie książki, skoro zamiast tego można wejść na Facebooka? Ale uczciwej pracy nie da się niczym zastąpić. Niczym. Potrzeba tylko trochę cierpliwości. (...) Zawsze mu powtarzałem: "Synu, jeśli będziesz wybierał najłatwiejszą drogę, w końcu stracisz kierunek i skończysz w miejscu, w którym nie chciałbyś się znaleźć. I nie będziesz miał pojęcia, jak wrócić do domu".
Bo skąd można wiedzieć, do czego ktoś jest w stanie się posunąć? Przecież nie wiem nawet, do czego ja sam jestem zdolny. Bez przerwy się zaskakuję.
Nie chcę być martwy. Wreszcie jestem tego stuprocentowo pewien. Chciałbym tylko, żeby życie przez jeden dzień, albo chociaż przez kilka godzin, toczyło się gładko i bez problemów.
Serce trochę mi się uspokaja. teraz bije zaledwie dwa razy szybciej niż normalnie.
Z początku wyznaczam sobie prosty cel, ale zawsze odbiegam od tematu i zapuszczam się w ciemne, wąskie zaułki swojego mózgu, w których nie czeka mnie nic dobrego.
Nie liczy się dziś
Jesteśmy tu my
I tylko my
Czy uda nam się
Nie patrzeć już wstecz, zapomnieć?
Co ty na to?
Co, jeśli ja
I co, jesli ty
I wszystko, co jest nam potrzebne, to my?
Reszta świata zniknęłaby gdzieś
Czy tego chcesz?
Opowieść pełna wrzasku i wściekłości, nic nieznacząca. Taki byłem. (To z Szekspira. Może i nie napisałem tego wypracowania o Makbecie, ale to nie znaczy, że go nie przeczytałem. Uważnie. Może wręcz zbyt uważnie).
Przebywanie wśród ludzi wymaga pewności siebie, odpowiedniego ubrania i wyrazistego, a przy tym swobodnego sposobu bycia. Jestem w tym beznadziejny.
Właśnie to musisz zrobić. Wstać i się z tym pogodzić.
Wydaje mi się, że zawsze tak jest, kiedy ludzie odchodzą. Nie trzeba wtedy myśleć o złych rzeczach. Mogą być idealni. Tacy, jakich chcielibyśmy ich widzieć”.
Przecież to egzystencja, do której jestem przyzwyczajony - bycie niewidzialnym.
Moja niezdarność jest zazwyczaj wprost proporcjonalna do liczby obserwujących mnie ludzi.
Gdyby wiedziała, co próbowałem zrobić, to by mnie znienawidziła. Gdyby wiedziała, kim tak naprawdę jestem. Że jestem taki... popsuty. Skąd może wiedzieć kim jestem skoro ja sam tego nie wiem? Nie mam pojęcia co myślę. Nie mam kontroli nad tym co mówię. Nie potrafię nawet ocenić co we mnie jest prawdziwe a co zmyślone. Bez końca próbuje się odnaleźć.