Rosyjski pisarz, uważany za jednego z twórców i przywódców rosyjskiego symbolizmu. Znany tłumacz literatury francuskiej i ormiańskiej. Tworzył dzieła historyczne (Ognisty Anioł) i urbanistyczne, a także eseje, opowiadania i powieści.
Briusow był określany mianem starszych symbolistów (pierwsze pokolenie zwolenników nowej poezji). W 1894 roku pod jego redakcją zostały opublikowane zbiory utworów "Symboliści rosyjscy". W przeciwieństwie do pozostałych symbolistów, nie godził się z tezą, że cechą zasadniczą nowego prądu są treści mistyczne. Twierdził, że zadaniem literatury jest wyjawienie indywidualności artysty. W jego koncepcji symbolizm jest wyłącznie poezją nastrojów.
Po 1900 roku program estetyczny poety uległ przekształceniu. Uznany za wodza symbolizmu rosyjskiego Briusow nadal negował jego treści mistyczne. Jego postulatem było "przetwarzanie rzeczywistości". W okresie dojrzałym, pod wpływem parnasizmu i neoklasycyzmu, zreformował swoją poetykę. Jego wiersze pozbawione zostały emocjonalnej bezpośredniości. Jego poezja była nacechowana retoryką i patosem, stosował kontrastowe przeciwstawienia.
Nie spodziewałem się tego, że klasyka Rosyjska będzie aż tak dobra i wciągająca! Czytając te opowiadania obrazy aż same malowały się w głowie. Tom opowiadań rosyjskich jest dość specyficzny i dość wyjątkowy. Opowieści są naprawdę przepełnione grozą - raz groteskową, raz śmiertelnie poważną - oraz rosyjskim folklorem, co nadaje im unikatowego tonu. Nie siląc się tutaj na wielkie literaturoznawcze komentarze - bo nijak się do tego nadaję i świetnie robią to autorzy przedmowy oraz posłowia - opowiem pokrótce o kilku opowieściach, które mi czytelnikowi amatorowi najbardziej zapadły w pamięć.
Wij - wielki klasyk. Na podstawie tego opowiadania powstało bodaj kilka ekranizacji, będących pełną adaptacją lub luźno inspirowanym projektem. Bardzo bogaty oraz trudny język odpłaca się naprawdę sugestywną i mrożącą krew w żyłach narracją.
Rodzina Wikołaka - jak sama nazwa wskazuje, jest to klasyka dotykająca tematu wikołactwa czy też szerzej pojętego wampiryzmu. I choć na dziś wydawać się może całkiem przewidywalna, to opowieść naprawdę ma swój unikatowy klimat i chętnie zobaczyłbym coś takiego na małym lub dużym ekranie.
Zbiór ten jest bardzo różnorody. Bobek, to mniej typowej grozy ale więcej wglądu w niesamowitość innego rodzaju, skupioną wokół rozmów a właściwie przekomarzań duchów na cmentarzu. Pieśń Triumfującej Miłości to opowiadanie wyjątkowo orientalne bardzo wyróżniające się na tle pozostałych, z interesującą konkluzją. Zjawa w Zamku Inżynieryjnym, to wspaniała realistyczna satyra ukazaująca ironiczne podejście do tematu grozy i (nie)istnienia duchów. Czarny Mnich znowuż wyróżnia się głębokim wglądem w ludzką psychikę, toteż groza wyraża się tutaj w niestabilnym stanie ludzkiego umysłu pogrążąnego w ciemności.
Wszystko to co wyżej opisałem wskazuje, że jest to naprawdę bogate zestawienie i warto dać mu szansę. W tego typu zbiorach zawsze znajdą się opowieści, które będą trącić myszką lub nie znajdą szczególnej miłości w oczach współczesnego czytelnika, ale głęboko wierzę że te kilka parałek nadal stanowi niedościgniony wzór kreowania dobrej narracji oraz wzór dobrej literatury samej w sobie.
Doskonała poznawczo i literacko antologia. Żadne z opowiadań nie rozczarowuje i każde ma do zaoferowania coś niego innego: hoffmanowskie teksty Pogorielskiego, Kosmokratowa i Puszkina, nieskończony, a tak upiornie klimatyczny "Sztoss" Lermontowa, wampiryczna "Rodzina wilkołaka" Aleksieja Tołstoja, kpiąco-groteskowy "Wij" Gogola, orientalizująca "Pieśń triumfującej miłości" Turgieniewa, modernistyczne "Siostry" Briusowa, dziwnie psychodeliczny "Bobek" Dostojewskiego, oszczędna w środkach wyrazu i celna "Zjawa w Zamku Inżynieryjnym" Leskowa, psychologiczny "Czarny mnich" Czechowa, sięgająca realnej grozy ludzkiego bytu "Bajka starego prokuratora" Arcybaszewa, wreszcie najbardziej drwiące teksty Odojewskiego i Sołoguba, w których najwięcej jest satyry na rosyjską biurokrację i amoralne społeczeństwo. Satyryczny weryzm częstokroć bywa straszniejszy niż zjawy i upiory.