Jilly Cooper (urodzona 21 lutego 1937) angielska autorka. Karierę rozpoczynała jako dziennikarka i napisała wiele dzieł non-fiction, przed napisaniem kilku romansów, z których pierwszy ukazał się w 1975 roku. Jest najbardziej znaną z hitu powieści Kroniki Rutshire. Jilly Cooper urodziła się w Hornchurch, Essex, Anglia. Dorastała w Ilkley i Surrey, uczyła się w szkole w Ilkley Moorfield i Godolphin School w Salisbury.
Trochę rzewna i mocno naciągana ta książka. Bo główna bohaterka wraz z siostrą swojego przyszłego ukochanego, zostają porwane dla okupu i udaje jej się przekonać jednego z porywaczy (szlachetnego ojca umierającego dziecka, który w taki sposób zbiera na leczenie),że obcy jej człowiek (główny bohater),da mu pieniądze, jeśli tenże ojciec zdradzi mu gdzie są przetrzymywane. Przestępca wierzy jej na słowo i decyduje się na ujawnienie tej tajemnicy. Zanim doszło do porwania przyszły ukochany uważał ją za naciągaczkę, więc nie wiem skąd tego rodzaju zapewnienia.
Samego romansu było niewiele, bo główna bohaterka na początku była dziewczyną jego kuzyna, a resztę czasu spędziła w niewoli, więc tych dwoje nie miało wiele okazji, żeby się w ogóle poznać o zakochaniu się w sobie nie wspomnę. Poza tego rodzaju szczegółami, to typowa książka Jilly Cooper i jak ktoś tę autorkę lubi to się nie zawiedzie.
Przyznam się, że nie doczytałam książki do końca, stąd brak oceny. Ale gdybym jednak miała ją wystawiać, byłaby bardzo niska.
Jeźdźcy są reklamowani, jako Gorący i pełny humoru romans w świecie wyższych sfer.
Doczytałam do 200 strony (książka ma ponad 800 stron) i przyznam wam się, że ani nie jest gorąco, ani zabawnie.
Ba, dla mnie to kolejne czytadło, zdecydowanie przereklamowane i nudne niczym przysłowiowe flaki z olejem.
Lektura była zdecydowanie stratą czasu.
Autorka posługuje się lekkim, łatwym w odbiorze językiem, styl pisarski ma idealny do takiego typu powieści, jaka jest zapowiadana w opisie na okładce. I niby wszystko ok, tylko treść nie ta.
Książka, jak wspomniałam nudna, o niczym, infantylna i mimo przeczytania, a właściwie zmęczenia 200 stron, nadal nie wiem o czym ona jest.
Fabuła żadna, jakby z kawałków, posklejana z kilku innych, zero akcji, płascy, nudni bohaterowie, monotonność, nuda i całkowity bezsens istnienia takiej książki.
Książkę mogę polecić tylko wielkim miłośnikom koni, wyścigów, którzy uwielbiają o nich czytać dosłownie wszystko, bez znaczenia jak jest to napisane, jaka jest fabuła, byle tylko było o koniach i wyścigach. Pozostałym zdecydowanie odradzam lekturę Jeźdźców, szkoda waszego czasu i papieru, na którym książka została wydrukowana.
http://pasje-fascynacje-mola-ksiazkowego.blogspot.com/