Najciekawsze wydały mi się te właśnie codzienne chwile, drobne perełki codzienności - jakieś chcenia, niechcenia, lęki, zwątpienia, zachwycenia, wizyty na bazarze, jazda na rowerze, brak natchnienia - które przekształcają się w wizje, "potwory artystki", które w jej głowie domagają się życia, czyli wyjścia na zewnątrz, na papier. Mają zresztą postać dość rozmazaną - trochę jak "niewylizane" portrety Witkacego.
Dość intymna opowieść, bez żadnych zbędnych podtekstów.