Neapol '44. Pamiętnik oficera wywiadu z okupowanych Włoch
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2014-03-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-03-10
- Liczba stron:
- 216
- Czas czytania
- 3 godz. 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375365696
- Tłumacz:
- Janusz Ruszkowski
- Tagi:
- głód II wojna światowa ironia mafia Neapol okupacja reportaż tajny wywiad Włochy wojenna rzeczywistość wojenna rzeczywistość wojsko żołnierz
Norman Lewis trafił do Włoch jako oficer komórki brytyjskiego wywiadu dołączonej do sztabu Amerykańskiej Piątej Armii. Młody Brytyjczyk nie spodziewał się, że rok później będzie wyjeżdżał z dziennikiem pełnym wspomnień o niezwykłym mieście i jego mieszkańcach.
Kiedy Lewis przybył do Neapolu, sytuacja – podobnie jak w reszcie kraju – poważnie się komplikowała. Kampania włoska trwała, Mussolini nie zamierzał się poddać, alianci wszędzie tropili faszystów, a cywile musieli zmierzyć się z problemami wojennej codzienności. Brakowało żywności, mafia rosła w siłę, a czarny rynek był jedynym ratunkiem dla głodnego miasta. Jednak neapolitańczycy, dla których jedzenie było ważniejsze nawet od miłości, wykazywali niezwykłą zdolność radzenia sobie w każdej sytuacji. W dniach poprzedzających wyzwolenie wyjedli wszystkie tropikalne ryby z miejskiego akwarium, a kiedy w nielegalnym obrocie pojawił się makaron, zorganizowali wyścigi w jedzeniu spaghetti.
Dziennik z rocznego pobytu młodego Anglika w Italii to galeria nietuzinkowych postaci i zapis niezwykłych zdarzeń z miasta, w którym ludzie pomimo wojny i okupacji żyli pełnią życia.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nie taka wojna straszna, jak ją malują?!?
Norman Lewis – brytyjski reporter, autor powieści i książek podróżniczych. Twórca niezwykłego dziennika z pobytu w ogarniętej wojenną zawieruchą Italii, „Neapolu’44. Pamiętnika oficera wywiadu z okupowanych Włoch”. Trafiając do tegoż miasta jako młody, niezbyt doświadczony oficer komórki brytyjskiego wywiadu, przyłączonej do sztabu amerykańskiej 5. Armii, zapewne nawet nie przypuszczał, iż pod koniec swego pobytu w tym urokliwym miejscu napisze w ten sposób: Mnie rok pobytu wśród Włochów napełnił takim podziwem dla ich kultury i człowieczeństwa, że gdybym mógł się urodzić jeszcze raz i wybrać miejsce urodzenia, byłyby to Włochy… Czy to możliwe, zakochać się w okupowanym kraju, którego częścią składową wtedy była śmierć, choroby, głód, cierpienie, kradzieże i mafia? Tak, bo ta zjawiskowa kraina nawet w latach 1943-1944 roku roztaczała wokół siebie ten sam czar, który do dziś przyciąga w tamte rejony rzesze turystów. Kto się tam pojawi, ten wie, że będzie wracał. Norman Lewis też się zauroczył, choć początki były trudne i wcale nie zapowiadały takiej fascynacji…
Oficer Norman Lewis pojawił się w Neapolu we wrześniu 1943 roku, kiedy kampania włoska była w toku. Mussolini nie zamierzał się poddać, alianci notorycznie tropili faszystów, a cywile każdego dnia walczyli o normalność. Mimo to w mieście było dość spokojnie, oficerowie czuli się zagubieni, momentami wręcz bezradni, niepotrzebni. Nie mieli pojęcia, gdzie czai się nieprzyjaciel i czy wojna nadal trwa. Ktoś przebąkiwał, że nastąpiło zawieszenie broni, ale nikt niczego nie był pewny: nadal jesteśmy odizolowani. Gdzieś z pewnością toczą się bitwy, ale wiemy o nich jedynie tyle, ile podsłuchamy w kolejce do kuchni, pisał. Żołnierze robili co chcieli, nikt się nimi nie interesował. Panowało przekonanie, że życie w Neapolu będzie mało pracowite, monotonne, a momentami pewnie nawet nudne. Nie dziwi zatem, iż Brytyjczyk zaczął sam sobie organizować zajęcia – zabrał się za podziwianie najbliższej okolicy (m.in. konstrukcji świątyni Neptuna). Kiedy przeniósł się do Albanelli - na południowym brzegu Sele, odniósł wrażenie, iż ta piękna okolica, praktycznie nienaznaczona wojną, to subtelny melanż krajobrazów: sadów jabłkowych obsypanych rumianymi owocami, winnic i gajów oliwnych zamieszkanych przez roje cudownych niebieskich pasikoników. Włochy w jego relacji nie po raz pierwszy jawią się czytelnikowi niczym spokojna kraina mlekiem i miodem płynąca, a opowieść Lewisa jest tak zaskakująca w zestawieniu z tym, co działo się na naszych frontach, że aż trudno uwierzyć, iż tu toczyła się ta sama krwawa, wyniszczająca wojna co w Polsce: Nadal nie widać czołgów ani artylerii, poza kilkoma działkami przeciwlotniczymi, ani żadnych oznak przygotowań do obrony, donosił. Zamiast krajobrazów splamionych krwią, autor przedstawił malownicze pustkowia, sady i warzywniki pełne owoców zapewniające jedzenie na wyciągnięcie ręki... Sielankę przerwał dość niespodziewanie odgłos kampanii wojennej: Kiedy siedzieliśmy przed chatą, czytając, opalając się i bez zapału sącząc kwaśne wino, odnieśliśmy wrażenie, że pomruk odległej kanonady, słyszalnej od wczesnego ranka, nagle się przybliżył… Jak to możliwe, iż podczas gdy Polacy ginęli tłumnie na polu walki, alianci w Neapolu radośnie biesiadowali? Nie do końca, choć ich pobyt we Włoszech czasami rzeczywiście przypominał raj na ziemi… Norman Lewis ukazał w swoim reportażu także dramatyczne momenty, których był świadkiem, np. kiedy Battipaglia, włoska Guernica, w kilka sekund została zrównana z ziemią. Mówiono, że prawie nikt nie przeżył i że w ruinach nadal leżą trupy. Jako dowód wspominano przykry zapach i roje much, panoszących się po nieuprzątniętych ulicach: gdy rozmawiałem ze starcem, poczułem jakąś nierówność pod butem, a przestępując z nogi na nogę, zerknąłem w dół i uświadomiłem sobie, że to, co wcześniej wziąłem za stary worek, w rzeczywistości było zwęglonymi i zgniecionymi zwłokami niemieckiego żołnierza…
Nadszedł czas, kiedy dość beztroska atmosfera w Neapolu uległa zmianie: brakowało wody pitnej, soli, mydła; miasto przepełnione było smrodem spalenizny, ludzie szukali czegokolwiek do jedzenia – często nawet jadalnych roślin, z którymi poradziłby sobie ich układ trawienny. Widoki też częściowo się przeobraziły: teraz często morze było po prawej, ruiny po lewej stronie... Na szczęście klimat wciąż był łaskawy - bezchmurne niebo wczesnojesiennej aury nie dawało się we znaki. Ludzie, którzy utracili cały dobytek, w tym także ubrania, pojawiali się na ulicach w dość zaskakujących stylizacjach: mężczyzna w starym smokingu, pumpach i wojskowych butach albo kobiety w koronkowych sukniach, wyglądające jakby były zrobione z firanek. Ale jakie to ma znaczenie, kiedy sytuacja w mieście przypominała teraz tę ze średniowiecza? Ze zniszczonych kanałów ściekowych wionął nieznośny odór, pojawił się brud, z nim choroby (dur, malaria) i matactwa różnego rodzaju. Także te natury moralnej - cmentarz stał się neapolitańskim zaułkiem kochanków, nieletnie dziewczynki przeobrażały się wulgarne prostytutki (w Neapolu stale lub dorywczo prostytuowały się wtedy czterdzieści dwa tysiące kobiet),a pewien ksiądz oferował kradzione z neapolitańskich katakumb przedmioty. Każdy chciał żyć godnie, za jaką cenę – nie miało to znaczenia: Dotąd naiwnie wierzyłem, ze można przywyknąć do smutku i cierpienia. Teraz zrozumiałem, że myliłem się, (…) przeżyłem nawrócenie, ale na pesymizm, wyznawał przygnębiony Lewis. Pojawiła się mafia i plaga złodziei, sięgających dosłownie po wszystko, co mogło mieć jakąkolwiek wartość - słupy telegraficzne, kable telefoniczne, włazy kanalizacyjne, instrumenty muzyczne czy kolekcja rzymskich kamei. Z wojskowych magazynów ginęły dostawy zaopatrzenia, które kupowane były przede wszystkim przez włoskich cywilów dysponujących gotówka. Kwitł czarny rynek skutecznie obniżający zdolność bojową (cywil mógł kupić przykładowo: karabin maszynowy, lekki czołg, penicylinę, której brakowało w szpitalach wojskowych). Niestety, mimo prób walki z tym powszechnym przestępstwem, podobnie jak i z cięższymi, większość procesów była farsą. Prokuratorzy często nie zapoznawali się nawet z aktami sprawy, nie wiedzieli, komu stawiali zarzuty, a do więzienia trafiały płotki zamiast grubych ryb…
Wojna sprawiła, że neapolitańczycy byli spragnieni cudów (na Zielone Świątki - ‘Pasqua di Rose’ - oczekiwano np. że krew świętego Januarego rozpuści się - od tego cudu uzależniali pomyślność ich miasta). Ludzie przeżywali zbiorowe halucynacje, a ich wierzenia bywały niekiedy bardziej realne od rzeczywistości: Wojna cofnęła neapolitańczyków do średniowiecza. Kościoły pełne są figur, które mówią, krwawią, oblewają się potem, kiwają głowami i wydzielają uzdrawiające płyny (…), relacjonował Lewis. Na ulicach z czasem pojawił się również ‘pazzariello’ – starożytny błazen, a w niektórych domach odbywały się wyścigi w jedzeniu spaghetti, dzięki pojawieniu się na czarnym rynku potrzebnych do tego dania produktów. Autor pisał także o tym, kto ukrywał się za tajemniczym pseudonimem ‘wujek z Rzymu’ i dlaczego neapolitańskie pogrzeby zawsze urządzano z pompą, co przez to rozumiano i jak sobie radzono, kiedy kraj naznaczony wojną został pozbawiony luksusów. Zdradził również, jak walczono z syfilisem, dlaczego neapolitańczycy woleli jedzenie od miłości i co robili Włosi, kiedy spotykali go na ulicy (był postrzegany jako właściciel ‘złego oka’- jettatore’).
„Neapol’44” to niezwykła, bardzo dokładna relacja bardzo wrażliwego obserwatora, ukazująca ludzkie dramaty na konkretnych przykładach. Bez zbędnej ckliwości, bez sentymentalizmu, po męsku, Norman Lewis opisywał sytuacje, których był uczestnikiem. Zawsze skrótowo, sygnalizując jedynie temat, ale to wystarczało i spełniało swoją rolę. Zaskoczyła mnie umiejętność dostrzeżenia drobnostek i mnogość poruszanych przez niego zagadnień, dających pełen obraz miasta. Co ciekawe, pewnie nieświadomie aczkolwiek skrupulatnie udokumentował zmiany, jakie zachodziły w nim samym. Czytelnik ma okazję podglądać, jak dzień po dniu rodziło się jego uczucie do Italii, jak z każdą chwilą rozumiał coraz lepiej mentalność jej mieszkańców, jak wreszcie pokochał ją samą. I choć nie wszyscy go lubili, bo był uczciwym służbistą, nie przyjmował łapówek ku wielkiemu zaskoczeniu Włochów, kwestionował wątpliwie moralne rozkazy dowódców, to miał w tym mieście także wielu przyjaciół i piękne wspomnienia z związane z tym miejscem na ziemi. I choć wojna bez wątpienia odcisnęła na jego psychice trwały ślad, to trzeba pamiętać, że Włosi pomimo okupacji robili wszystko by żyć normalnie, czyli pełnią życia, bo tylko tak potrafili... Ten dziennik to kolaż złożony z portretu napotkanych ludzi i zwiedzonych miejsc; uczuć pozytywnych i dramatycznych okraszonych wojną; wreszcie z bogatych w informacje zapisów dotyczących Neapolu: jego klimatu, położenia, wierzeń, zwyczajów, obyczajów, itp. Jednym słowem gratka – Neapol podczas wojennej zawieruchy w pigułce - nie tylko dla pasjonatów historii, ale i wszystkich miłujących Włochy całym sercem jak Norman Lewis lub tych, którzy chcą się przekonać, skąd się bierze ta powszechna fascynacja. Polecam, warto.
Cytaty pochodzą z recenzowanej książki.
Agnieszka Biczyńska
Oceny
Książka na półkach
- 538
- 306
- 91
- 8
- 7
- 6
- 6
- 6
- 5
- 4
OPINIE i DYSKUSJE
Cieżkie czasy mieli ludzie tamtej epoki, zwłaszcza kobiety.
Cieżkie czasy mieli ludzie tamtej epoki, zwłaszcza kobiety.
Pokaż mimo toNiezwykła relacja z Neapolu po jego wyzwoleniu przez aliantów, a raczej relacja z niezwykłego miasta: mieszkańcy żyją w nędzy, ale z niesamowitą pomysłowością walczą o przetrwanie. Lewis dowiedział się także sporo - jak na człowieka z zewnątrz - o zona di camorra. Świetna, choć smutna, lektura.
Niezwykła relacja z Neapolu po jego wyzwoleniu przez aliantów, a raczej relacja z niezwykłego miasta: mieszkańcy żyją w nędzy, ale z niesamowitą pomysłowością walczą o przetrwanie. Lewis dowiedział się także sporo - jak na człowieka z zewnątrz - o zona di camorra. Świetna, choć smutna, lektura.
Pokaż mimo toOceniam bardzo wysoko, bo prostymi słowami, nieskomplikowanymi zdaniami autor potrafił oddać całe horrendum wojny - bez względu na to, czy zadają ją wrodzy Niemcy, czy też alianci z całego świata. Tysiąc gwiazdek za umiejętne oddanie klimatu Neapolu i mentalności jego mieszkańców. Są momenty, kiedy płakałam ze śmiechu, żeby kilka zdań potem otwierać oczy z grozy. Muszę znaleźć kolejne książki tego autora.
Oceniam bardzo wysoko, bo prostymi słowami, nieskomplikowanymi zdaniami autor potrafił oddać całe horrendum wojny - bez względu na to, czy zadają ją wrodzy Niemcy, czy też alianci z całego świata. Tysiąc gwiazdek za umiejętne oddanie klimatu Neapolu i mentalności jego mieszkańców. Są momenty, kiedy płakałam ze śmiechu, żeby kilka zdań potem otwierać oczy z grozy. Muszę...
więcej Pokaż mimo toNeapol 44 czyli książka/dziennik pisany przez autora, Normana Lewisa podczas gdy był oficerem brytyjskiego wywiadu wojskowego we Włoszech.
Alianci po zdobyciu Sycylii jesienią 1943 roku wylądowali na włoskim bucie w okolicach Salerno po czym ruszyli w stronę Neapolu. Autor podąża najpierw za nacierającą armią amerykańską a potem stacjonuje w Neapolu i Benevencie opisując nie tylko swoją pracę ale też czyniąc niezwykłe oberwacje na temat miasta i zamieszkujących go ludzi.
W książce przedstawiony jest zarówno obraz komiczny jak i tragiczny, groteska i absurdy wojny i okupacyjne rzeczywistości. Autor jest osobą niezwykle wrażliwą jak na wojskowego. Dzięki temu w tej książce mamy tyle analizy ludzkich zachowań i postaw ale mało oceniania.
Prostytucja, łapówki, kradzieże, mafia, głód i bieda zniszczonego miasta i regionu. Zaskakująca zaradność Włochów ich duch po mimo tragedii z którą się spotykają. To wszystko widzi, słyszy i tego doświadcza autor.
Ważna jest tu również jego rzetelność. Nie ma tu mitu zwycięskich i jednoznacznie dobrych aliantów. Oni też popełniali zbrodnie, błędy, podejmowali absurdalne decyzje i wsiąkali w świat południowych Włoch. Współpraca z bylymi faszystami, mafią i przekręty to była codzienność. To jeszcze bardziej podnosi wartość tej relacji.
Warto
Neapol 44 czyli książka/dziennik pisany przez autora, Normana Lewisa podczas gdy był oficerem brytyjskiego wywiadu wojskowego we Włoszech.
więcej Pokaż mimo toAlianci po zdobyciu Sycylii jesienią 1943 roku wylądowali na włoskim bucie w okolicach Salerno po czym ruszyli w stronę Neapolu. Autor podąża najpierw za nacierającą armią amerykańską a potem stacjonuje w Neapolu i Benevencie opisując...
Po raz pierwszy przeczytałem tę książkę kilka lat temu. Spodobała mi się do tego stopnia, że sięgnąłem po inne, dostępne, teksty Normana Lewisa. Potrzebowała jednak podejścia numer dwa.
Tym razem zabrałem "Neapol..." do Neapolu. W tym kontekście ten reportaż nabrał nowych kolorów. Dopiero teraz widzę i rozumiem w jak cudny sposób Lewis oddał "neapolitańskość" miejsca i czasu. Jak perfekcyjnie i plastycznie zarysował ducha południowych Włoch. Zabawne, że w niektórych fragmentach ta opowieść może stanowić wskazówki do odkrywania Neapolu 80 lat później.
"Neapol '44" to głośna jak miejski gwar opowieść zabarwiona nienachalnym humorem, po przeczytaniu której zastanawia mnie tylko jedno: czy aby na pewno Norman Lewis nie był Włochem?
Po raz pierwszy przeczytałem tę książkę kilka lat temu. Spodobała mi się do tego stopnia, że sięgnąłem po inne, dostępne, teksty Normana Lewisa. Potrzebowała jednak podejścia numer dwa.
więcej Pokaż mimo toTym razem zabrałem "Neapol..." do Neapolu. W tym kontekście ten reportaż nabrał nowych kolorów. Dopiero teraz widzę i rozumiem w jak cudny sposób Lewis oddał "neapolitańskość" miejsca i...
Specyficzny pamiętnik. To nie są wspomnienia, w których słychać strzały i czuć bitewny kurz, co jest raczej niecodziennie, jeśli chodzi o drugą wojną światową. Autor był jednak oficerem wywiadu i ponad rok spędził w Neapolu i zajmował się raczej dziwnymi, policyjnymi akcjami. No właśnie, pamiętniki świetnie obrazują życie cywilów na tyłach frontu i funkcje porządkowe jakie pełnili żołnierze z całym dobrodziejstwem pomyłek i specyfiką miejsca, w którym się znaleźli. Książka to kopalnia różnych lokalnych ciekawostek z okolic Neapolu, o tym jak wyglądały pogrzeby, romanse, gdzie chodzono na schadzki itp., ale w tym wszystkim jest też wojna. Autor przedstawia nam jak dramatycznie wyglądała sytuacja żywnościowa, jak wyglądała prostytucja w Neapolu, jak kwitnął czarny rynek i walka z grupami bandytów czy poszukiwanie szpiegów wśród Włochów. To taka książka, że człowiek się pośmieje, bo autor Lewis przeżył sporo absurdalnych sytuacji, ale są też te bardziej dramatyczne, bo życie Włochów nie było wówczas łatwe. Jednocześnie autor potrafi dostrzegać urok Włoch - zwrócić uwagę na Wezuwiusza, rzymskie świątynie czy przysmaki gastronomiczne.
Specyficzny pamiętnik. To nie są wspomnienia, w których słychać strzały i czuć bitewny kurz, co jest raczej niecodziennie, jeśli chodzi o drugą wojną światową. Autor był jednak oficerem wywiadu i ponad rok spędził w Neapolu i zajmował się raczej dziwnymi, policyjnymi akcjami. No właśnie, pamiętniki świetnie obrazują życie cywilów na tyłach frontu i funkcje porządkowe jakie...
więcej Pokaż mimo toGdyby jeszcze ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości co do wszechwiedzy działań każdego wywiadu czy kontrwywiadu - nie mówiąc już o niemoralności jego działań, bo to raczej jasne - musi przeczytać te wspomnienia oficera wywiadu aliantów podczas wyzwalania Włoch.
Włos się jeży, co tam się wtedy wyrabiało. Można zaryzykować hipotezę, że nasi alianci nie byli w tym zakresie wiele lepsi od hitlerowców -choć przynajmniej ludobójstwa się nie dopuszczali. Ale wszystko inne przeraża.
Lektura obowiązkowa, a rzecz wspaniale napisana, bo jednak do służb nigdzie nie przyjmują kompletnych debili....
Gdyby jeszcze ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości co do wszechwiedzy działań każdego wywiadu czy kontrwywiadu - nie mówiąc już o niemoralności jego działań, bo to raczej jasne - musi przeczytać te wspomnienia oficera wywiadu aliantów podczas wyzwalania Włoch.
więcej Pokaż mimo toWłos się jeży, co tam się wtedy wyrabiało. Można zaryzykować hipotezę, że nasi alianci nie byli w tym zakresie...
Świetny pamiętnik. Literacko może nie tak dobry jak genialne „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego, ale warto przeczytać choćby po to żeby zrozumieć mentalność ludzi mieszkających na południe od Lazio.
Świetny pamiętnik. Literacko może nie tak dobry jak genialne „Szkice piórkiem” Andrzeja Bobkowskiego, ale warto przeczytać choćby po to żeby zrozumieć mentalność ludzi mieszkających na południe od Lazio.
Pokaż mimo toTa książka podobała mi się mniej niż "Głosy starego morza" tego samego autora. Głównie ze względu na sposób narracji - tam opowieść spokojnie płynęła, tu - ze względu na formę pamiętnika - rwała się na krótkie fragmenty.
Jednak i tak bardzo polecam. Norman Lewis pisze tak, że nie do końca wiadomo, czy tylko opisuje fakty, czy dodaje do nich trochę ze swej wyobraźni. Może i to drugie. Prawdą jest za to, że jego reportaże czyta się jak fascynujące powieści.
Ta książka podobała mi się mniej niż "Głosy starego morza" tego samego autora. Głównie ze względu na sposób narracji - tam opowieść spokojnie płynęła, tu - ze względu na formę pamiętnika - rwała się na krótkie fragmenty.
więcej Pokaż mimo toJednak i tak bardzo polecam. Norman Lewis pisze tak, że nie do końca wiadomo, czy tylko opisuje fakty, czy dodaje do nich trochę ze swej wyobraźni. Może i...
Druga przeczytana przeze mnie książka Lewisa i drugi raz jestem zachwycona. Darem obserwacji, wnikliwością, wrażliwością, szacunkiem do ludzi, brakiem skłonności do wydawania sadów (wobec ludzi, nie instytucji czy stanowisk).
Neapol wyzwolony przez aliantów, miasto, które wróciło do średniowiecza: zarazy, głód, prostytucja, histeryczna religijność (lewitujący święty ratujący zestrzelonych lotników, krew świętego Januarego, której coroczne rozpuszczenie - przekonanie do dziś aktualne - chroni miasto przed Wezuwiuszem, procesja z gigantycznymi wieżami i przecinanie ważnych strategicznie - dla przebiegu działań wojennych - kabli wojskowych).
Obok tego radość życia, wizyty towarzyskie, przepełnione kawiarnie i restauracje, w których przecież nie ma jedzenia, zmieniająca się moda (oparta na wojskowych kocach). Zamaszystość i wystawność neapolitańskiej codzienność (pogrzeby i wujek z Rzymu). Cudowna scena z ulicznym przestawieniem (Karol Wielki i Saraceni).
Chaos wojny (bitwa pod Salerno, nieudolność tymczasowego alianckiego rządu i makabryczny generał Clark). To, co wojna wydobywa z żołnierzy (przerażająco smutne rozdziały o Kanadyjczykach).
Obok wspaniała przyroda (w tym opis wybuchu Wezuwiusza i krateru Solfatary),świetliki na wzgórzach Benewentu, zatoka neapolitańska. Wieki historii i miasto absorbujące elementy przeszłości w sposób całkowicie zaskakujący, bo niezwiązany z chronologią. Styl życia wyższej klasy średniej: tych doktorów, inżynierów i adwokatów.
Na deser kamora, omerta i wendety.
Druga przeczytana przeze mnie książka Lewisa i drugi raz jestem zachwycona. Darem obserwacji, wnikliwością, wrażliwością, szacunkiem do ludzi, brakiem skłonności do wydawania sadów (wobec ludzi, nie instytucji czy stanowisk).
więcej Pokaż mimo toNeapol wyzwolony przez aliantów, miasto, które wróciło do średniowiecza: zarazy, głód, prostytucja, histeryczna religijność (lewitujący święty...