rozwiń zwiń
tramindeska

Profil użytkownika: tramindeska

Poznań Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 3 godziny temu
406
Przeczytanych
książek
555
Książek
w biblioteczce
86
Opinii
376
Polubień
opinii
Poznań Kobieta
Dodane| 5 książek
Suchoręka filolożka, człowiek smutny, outsider od zawsze.

Opinie


Na półkach:

Ostatni akt niepotrzebny, a pierwsze dwa zbyt często popadały w komizm i autoironię. Autorowi udało się osiągnąć jeden z celów - napisać zachwycającą językowo powieść o niczym. Kwieciste słów potoki niejednokrotnie robiły piorunujące wrażenie, jednak odbierały historii minimum powagi, czyniąc z niej raczej komediodramat niż cokolwiek innego. Plus za niezwykle przekonujące naszkicowanie obmierzłości społeczeństwa (czy raczej społeczeństw - staroeuropejskiego i nowoamerykańskiego), dość ciekawą polemikę z psychoanalizą i frapujący portret psychologiczny narratora.

Ostatni akt niepotrzebny, a pierwsze dwa zbyt często popadały w komizm i autoironię. Autorowi udało się osiągnąć jeden z celów - napisać zachwycającą językowo powieść o niczym. Kwieciste słów potoki niejednokrotnie robiły piorunujące wrażenie, jednak odbierały historii minimum powagi, czyniąc z niej raczej komediodramat niż cokolwiek innego. Plus za niezwykle przekonujące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To już oficjalna informacja. Nie ma dokąd uciec. Nie można się schować. Panie i panowie: wiek XXI przesunął granice absurdu. Na zawsze.

Twórczość (czy może raczej tfurczość) MWizWO znana mi była od dłuższego czasu z łam "Do Rzeczy"; może trochę wstyd przyznać, ale jest to moja prawie-ulubiona rubryka w rzeczonej gazecie. Zaśmiewam się do łez, mocząc swe januszowe wąsy w czarnej herbacie podczas okienka na uczelni, studiując z uwagą błyskotliwe przemyślenia anonimowych fikcyjnych hipsterów. Zaznajomiłam się takowoż MWizWOwskim profilem na portalu społecznościowym i od tamtej chwili mogę otwarcie nazwać się olbrzymią fanką całości dorobku osób (osoby?), które maczają w tym paluszki. Również od tamtego momentu bardzo mocno zaciskałam kciuki, mając nadzieję na wydanie książkowe - i voila! Oto jest! Co prawda w nieco innej formie, niż to sobie wyobrażałam, ale zacznijmy od początku, czyli od wyraźnej przestrogi dla wszystkich potencjalnych czytelników: ta pozycja jest wysoce hermetyczna, tak jak żarty o wspólnych znajomych. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że bez wcześniejszego zapoznania się z rubryczką w "Do Rzeczy" i wpisami na facebookowej stronie, "Lemingi" stają się po prostu nieczytelne, trudne do rozkodowania - co z kolei nie działa w drugą stronę, scil. zarówno teksty zamieszczone w prasie, jak i w sieci, zachowują się w sposób zgoła bardziej uniwersalny.

Książka nie jest więc dla wszystkich, nad czym niesamowicie ubolewam. Jak wspomniałam wcześniej, zaskoczyła mnie forma: liczyłam raczej na zbiór felietonów czy esejów (obydwa te słowa należałoby chyba wziąć w cudzysłów jeśli mówimy o MWizWO) niż na sfabularyzowaną wersję pomysłu, który doskonale bronił się w swym dziewiczym kształcie. To prawdopodobnie najmocniej rzutuje na odbiór dziełka: starzy fani dostają solidne, ale powtarzalne gagi, humor, którego nie dało się wyeksploatować w całości; przypadkowi czytelnicy zaś prawdopodobnie pogubią się po kilku pierwszych historiach nie do końca łapiąc się w tym co jeszcze jest ironią, a co już nie i właściwie dlaczego.

Zatrzymajmy się jednak przy tym co dobre, bo bez wątpienia "Lemingi" właśnie takie są. Przede wszystkim autor (jak się okazało, jest tylko jeden, a przynajmniej jeden przyczynił się do napisania książki) niezmiennie udowadnia, że jest fenomenalnym obserwatorem otoczenia oraz ludzi. Bez trudu wychwytuje z życia codziennego wszystkie wielkomiejskie absurdy i konwertuje je w absurdy jeszcze większe, aż do punktu ich neutralizacji. Niestrudzenie przykłada wszędzie krzywe zwierciadła, montuje je gęsto z uporem maniaka, by ostatecznie dojść do prawdy tragikomicznej: nie ma już czego wykrzywiać, nie jest możliwym ośmieszyć jeszcze okrutniej tych, którzy ośmieszają sami siebie. Też jestem młoda i również kształcę się w "wielkim ośrodku", patrzę więc codziennie na tę samą rzeczywistość co autor, co gorsza: widzę ją w sposób niewiele odmienny. Krzywe zwierciadła nie są już potrzebne. "Lemingi" przejaskrawiają tylko część ludzkich przemyśleń czy zachowań, tylko część realnego świata. Cała reszta to prawda, która z komizmem nie ma nic wspólnego. Pod tymi względami książka zachowuje ducha swojego gazetowego i facebookowego pierwowzoru: przedstawienie skończone, kurtyna opada, a jednak widzowie nadal nie wiedzą czy odpowiednią reakcją jest śmiech czy łzy. Nie umieją ocenić, czy właśnie obejrzeli satyrę czy zupełnie poważną sztukę. Za to można by poklepać autora po ramieniu, podzielić się swoimi kiełkami sushi, wyrażając aprobatę słowami "Starzy, dobrzy MWizWO".

Co podobało mi się mniej? Poza formą, o której pisałam już dwa razy... No dobra, spójrzmy prawdzie w oczy: forma jest przyczyną wszystkiego co złe; zabiegi stylistyczne, które działają w niefabularnych typach wypowiedzi tutaj niekoniecznie się sprawdzały, dialogi nie były w stanie zastąpić pseudointelektualnych wywnętrzeń i pseudodziennikarskiego bełkotu, a do fabuły nie dało się wprowadzić wystarczającej ilości smaczków z uwagi na jej chronologiczny charakter (na tym tle bardzo chlubnie odznaczają się powyrywane z kontekstu fragmenty "powieści" niejakiego Pawło Kolejo).

Razem wziąwszy, nie jest to coś, czego się spodziewałam, niemniej nie dyskredytuje to "Lemingów"; ocenę wystawiam dobrą, bo tak też o tej pozycji myślę. Prawdę pisząc, nie obraziłabym się za tom drugi, nawet za kompilację dotychczasowych wpisów ze wszystkich źródeł. Pomysł jest błyskotliwy, pierwowzór przekomiczny, autor spostrzegawczy, czytelnicy liczni - grunt pod sequel idealny!

To już oficjalna informacja. Nie ma dokąd uciec. Nie można się schować. Panie i panowie: wiek XXI przesunął granice absurdu. Na zawsze.

Twórczość (czy może raczej tfurczość) MWizWO znana mi była od dłuższego czasu z łam "Do Rzeczy"; może trochę wstyd przyznać, ale jest to moja prawie-ulubiona rubryka w rzeczonej gazecie. Zaśmiewam się do łez, mocząc swe januszowe wąsy w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

I co ja mam z tym fantem zrobić? Twórczość Isabel Allende poznałam przypadkiem i zakochałam się w niej momentalnie, miłość od pierwszego wejrzenia, niekończące się ochy i achy, wiecie jak to jest. Zaczęłam od absolutnie arcygenialnego "Portretu w sepii", żeby później zabrać się za malowniczą i urzekającą "Córkę fortuny" i wreszcie przyszła kolej na "Dom duchów". Nadzieje miałam olbrzymie, tym bardziej zabolało mnie rozczarowanie, które przeżyłam.

Sama powieść napisana jest rewelacyjnie - za to moje gwiazdki. Warsztat, choć w późniejszych powieściach ulega znacznej poprawie, nie jest tutaj zły. Nie zgodzę się z wyższością Allende nad Marquezem, ale z pewnością nie dzieli ich wielka przepaść.

Prawdziwą bolączką "Domu duchów" są bohaterowie, czy raczej - bohaterki, oraz fabuła: z początku frapująca, potem średniawa, a w końcu - żadna.

Naprawdę boli mnie, że książka posiada tylko jednego (sic!) pozytywnego bohatera, czyli Estebana Truebę (no, może jeszcze Transito zasługuje na jakąś tam sympatię), a cała akcja skupia się na otaczających go babsztylach (przecież nie kobietach, litości). Wszystkie te panienki, co niby miały tworzyć ten klimat, tę niesamowitość, to o czym zapewniał nawet sam wydawca pisząc notkę z tyłu książki... okazały się pustymi, nudnymi, papierowymi postaciami; pełne pretensjonalności, a przy tym, po ludzku, głupie. To, jak mocno Allende wyprała swoje bohaterki z uczuć widać paradoksalnie właśnie na Estebanie. Owszem, miał swoje na sumieniu, ale prawdopodobnie nic złego by się nie działo, gdyby chociaż jedna z tych lafirynd okazała mu minimum zrozumienia i cierpliwości. Cała książka mogłaby być jednym wielkim poradnikiem "jak zostać zidiociałą egocentryczką i nadal być przedstawianą w dobrym świetle". Obrzydliwe.

Jedna tylko myśl jest pocieszająca - była to pierwsza książka Allende. Widocznie kobitce nie szło jeszcze kreowanie postaci, zawaliła robotę, no trudno. Na szczęście mamy jej inne powieści, gdzie akcja toczy się wartko, postaci są frapujące i złożone, a historia wręcz poraża klimatem. "Dom duchów" jest ich, niestety, całkowitym przeciwieństwem i poza bardzo dobrym warsztatem niczym nie przyciąga.

I co ja mam z tym fantem zrobić? Twórczość Isabel Allende poznałam przypadkiem i zakochałam się w niej momentalnie, miłość od pierwszego wejrzenia, niekończące się ochy i achy, wiecie jak to jest. Zaczęłam od absolutnie arcygenialnego "Portretu w sepii", żeby później zabrać się za malowniczą i urzekającą "Córkę fortuny" i wreszcie przyszła kolej na "Dom duchów"....

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika tramindeska

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [21]

Bisco Hatori
Ocena książek:
7,7 / 10
22 książki
2 cykle
Pisze książki z:
27 fanów
Stanisław Ignacy Witkiewicz
Ocena książek:
7,3 / 10
89 książek
3 cykle
736 fanów
Witold Gombrowicz
Ocena książek:
7,3 / 10
67 książek
3 cykle
1493 fanów

Ulubione

Michaił Bułhakow Mistrz i Małgorzata Zobacz więcej
C.S. Lewis Cztery miłości Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Władca Pierścieni Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Dzieci Húrina Zobacz więcej
J.R.R. Tolkien Powrót Króla Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
406
książek
Średnio w roku
przeczytane
34
książki
Opinie były
pomocne
376
razy
W sumie
wystawione
403
oceny ze średnią 6,8

Spędzone
na czytaniu
2 064
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
31
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
5
książek [+ Dodaj]