Lektura strasznie mnie zmęczyła. A właściwie to zmęczyła mnie groteskowość kultu Stalina. Nasunął mi się inny tytuł - Stalin w oparach absurdu. Miliony ludzi oddanych bezkrytycznemu kultowi jednostki. Lecz nie nam ich oceniać.
Robert Kupiecki wydał tę książkę mając 26 lat - pachnie mi ona poszerzoną wersją pacy magisterskiej. Cytując klasykę filmu - “Kilka niedociągnięć jest”.
Na plus trzeba zapisać zmierzenie się z tak niechlubnym tematem z naszej historii. Warto przeczytać i wyciągnąć wnioski.

Lektura strasznie mnie zmęczyła. A właściwie to zmęczyła mnie groteskowość kultu Stalina. Nasunął mi się inny tytuł - Stalin w oparach absurdu. Miliony ludzi oddanych bezkrytycznemu kultowi jednostki. Lecz nie nam ich oceniać.
Robert Kupiecki wydał tę książkę mając 26 lat - pachnie mi ona poszerzoną wersją pacy magisterskiej. Cytując klasykę filmu - “Kilka niedociągnięć...

Pozycja w niezły sposób omawia problem kultu Stalina w Polce w latach 1944-1956. Niezwykle ciekawa i pouczająca opowieść ukazująca różne absurdalne przykłady propagandy komunistycznej, jak choćby ten: 142-letni Mahmud Ejwazow , mówiący na wiecu wyborczym, że prawdziwe życie rozpoczęło się dla niego "(...)dopiero wtedy, gdy geniusze ludzkości Lenin i Stalin przynieśli do gór nowy ustrój radziecki". Na końcu książki znajduje się długa lista 336 imion "Jutrzenki Nowej Ery" pogrupowanych w "bloki tematyczne".

Pozycja w niezły sposób omawia problem kultu Stalina w Polce w latach 1944-1956. Niezwykle ciekawa i pouczająca opowieść ukazująca różne absurdalne przykłady propagandy komunistycznej, jak choćby ten: 142-letni Mahmud Ejwazow , mówiący na wiecu wyborczym, że prawdziwe życie rozpoczęło się dla niego "(...)dopiero wtedy, gdy geniusze ludzkości Lenin i Stalin przynieśli do gór...

Temat ksiązki naprawdę ciekawy, jednak realizacja pozostawia wiele do życzenia. Wiem, że publikacje naukowe rządzą się swoimi prawami, jednak tę pozycję czytało się bardzo ciężko. A szkoda.

Temat ksiązki naprawdę ciekawy, jednak realizacja pozostawia wiele do życzenia. Wiem, że publikacje naukowe rządzą się swoimi prawami, jednak tę pozycję czytało się bardzo ciężko. A szkoda.