-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Cytaty z tagiem "skrajność" [9]
[ + Dodaj cytat]To dlatego”, powiedział Osip, „że przerzucasz się ze skrajności w skrajność. Czy życie nie jest gdzieś pomiędzy?
Czasami czuł, że jest tylko skorupą i tak niewiele trzeba, żeby się potłukł, pękł, rozpadł na kawałeczki.
Na człowieka spada tyle różnych obowiązków i chciałby, żeby były łatwe. Chce się podzielić ludzi na wyraźne kategorie, zrobić z nich potwory lub anioły, ale to się nigdy nie udaje. Trzeba radzić sobie z różnymi odcieniami szarości i to naprawdę jest nieco męczące. Skrajności są o wiele łatwiejsze.
Często mówiłem do przyjaciół, że Debra to dziwna kobieta: gotowa wyrzec się udziału w dwunastu milionach dolarów, żeby wyjść za mnie, ale odmawia przygotowania mi śniadania.
Co można zrobić z takim tłumem?
No cóż, Dżoker doszedł do wniosku, że czas już ich wszystkich zabić.
Raz jeszcze odezwał się do mikrofonu.
- Teraz uwolnię was, mali ludzie, od brzemienia waszego nieudanego i bezużytecznego życia. Ale, jak mawiał zwykle mój chirurg plastyczny - jeśli musisz odejść, odejdź z uśmiechem.
- Posłuchaj, Jack. Ubijemy interes.
Pistolet nie drgnął.
- Jack? Jack nie żyje, przyjacielu. Możesz mnie nazywać Dżokerem.
Potem ,,Dżoker" zdjął płaszcz i kapelusz. Grissom pożałował, że to zrobił. Trudno było w nim rozpoznać Jacka Napiera. Miał kredowobiałe ciało i włosy zielone jak sztuczna darń. Ale najstraszliwiej wyglądały usta. Coś się musiało stać w czasie wypadku. Jack miał wargi zbyt czerwone w stosunku do reszty skóry i wykrzywione w nigdy nie znikającym grymasie uśmiechu.
- Jak widzisz - powiedział - teraz jestem dużo szczęśliwszy.
Zachichotał. Naprawdę zwariował...
Lubił mieć czas wypełniony co do minuty. Myśl o umieszczeniu sfałszowanej marcainy w miejsce dobrej, działała niewiarygodnie pobudzająco. Wywoływała deszcz rozkoszy jak podłożenie bomby zegarowej. Był jedynym człowiekiem, który wiedział o zbliżającym się niebezpieczeństwie, jedynym, który kontrolował sytuację.
Nigdy przedtem ani potem nie widziałem bardziej otyłej istoty ludzkiej, lecz to nie ten widok spowodował, że cofnąłem się i wstrzymałem oddech - sprawił to smród. Pomnożony dziesięciokrotnie wstrętny odór, który uprzednio przypisywałem obecności szczurzej padliny pod łóżkiem. Zerknąłem na doktora, miał ponury wyraz twarzy.
Wiesz, co od kilku miesięcy dzieje się w mojej głowie? Od stanu otępienia przechodzę w maksymalną chęć życia. Potrafię obudzić się przerażona i za kilka godzin mieć wszystko w dupie. Jednego dnia myślę, że najważniejsze jest tu i teraz, a drugiego wpadam w panikę, że jednak nic już nie będzie takie samo.