cytaty z książki "Pod nieobecność mężczyzn"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Chwilami ręce drżą, usta nie mogą się odnaleźć, ciała boją się niezdarnego ruchu. Chwilami zapadamy się, zamiast unosić. Nasz uścisk przypomina uścisk tonących. I nagle wszystko wraca na swoje miejsce, ciała się odnajdują, odzyskujemy pewność. ale myślę, że trzeba pamiętać o naszej niezdarności, nieudolnych gestach, brutalności, nierównym tempie, bo to także są porywy miłości.
Myślę o Wiktorze Hugo, czytanym u profesora.
Myślę o Thénardier. Myślę, że życie jest gorsze niż literatura.
Fakt, że należę do czyichś myśli, pozwala mi żyć.
Żywym mam za złe, że nie wiedzą, czym jest śmierć, tym, którzy zostali, że nie wiedzą, co znaczy być nieobecnym, a tym, którzy opowiadają o tym, czego nie przeżyli, mam za złe, że mówią bez pojęcia.
Wiem, że jest wojna; na jej frontach umierają żołnierze, w miastach i wsiach we Francji i gdzie indziej umierają cywile. Wiem, że wojna to więcej niż zniszczenia, więcej niż błoto, więcej niż świst kul, który rozdziera piersi, więcej niż przygnębione twarze kobiet oczekujących, często wbrew nadziei, na list, co nie nadchodzi, i na bez końca opóźniający się powrót, to więcej niż polityczna gra, w której zmagają się narody, to śmierć - zwyczajna, okrutna, przygnębiająca i anonimowa - tych wszystkich żołnierzy i cywilów, których imiona pewnego dnia czytamy na pomnikach przy dźwiękach żałobnej muzyki.
Vincent, pan ma szesnaście lat, ja mam czterdzieści pięć. Z nas dwóch to ja jestem tym, który wie. Pan jest tym, który ma rację. Racja jest zawsze po stronie tych, którzy mają szesnaście lat. Nieistotne, czy to, w co wierzymy, mając szesnaście lat, jest prawdą czy nie. To, w co wtedy wierzymy, jest silniejsze od wszystkich prawd.
Mówisz: jestem człowiekiem bez przodków, bez rodzeństwa, bez potomstwa. Jestem rzeczą pośród świata, lecz do świata nie należę. Jestem kimś, kto nie wie, skąd pochodzi, kto nie ma nikogo, z kim dzieliłby swoją historię, i kto nie zostawi po sobie żadnych śladów.
Zresztą cokolwiek piszemy, czyż nie piszemy tylko po to, by wypowiedzieć ową prostą i piękną prawdę: myślę o tobie, brakuje mi ciebie?
Śledzę spojrzenia żołnierzy i próbuję uwierzyć, że jeszcze żyjemy i możemy żywymi pozostać. Wtedy zaczynam płakać. Nikt nie kpi z mojego płaczu. Na wojnie nikt nie kpi z mężczyzny, który się załamał. Milczą, patrzą gdzie indziej, czekają, aż to minie, siedzą po cichu, dopóki płacz nie ustanie.
Książka to także dziecko. Przede wszystkim, by zacząć pisać, trzeba by - teraz lub niegdyś - być zakochanym, poczuć miłosne oparzenie, ranę po utracie, próżnię nieobecności. Miłość i pisanie są mocno powiązane. Jedno wywołuje drugie. Musi więc dojść do poczęcia, do niewyjaśnionej podróży życiowego nasienia, do przepływu płynów. Potem przychodzi czas, kiedy książkę trzeba nosić w sobie, pozwolić jej rosnąć, nabrać kształtu i upodobnić się do czegoś, co pewnego dnia będzie mogło stanąć o własnych siłach. Potrzeba czasu, cierpliwości. (...) Nagle pewnego dnia czujemy, że nadeszła godzina, by dziecko wypuścić w świat. Jesteśmy wreszcie gotowi, by napisać pierwsze zdanie, przelać je na papier, zdanie, które setki razy obracaliśmy w głowie. Jest w tym rozstaniu ból, ból fizyczny, ale jest również wyzwolenie. Jest płacz, są łzy, w których radość miesza się ze zmęczeniem. Od tej chwili dziecko będzie rosło. Trzeba mu w tym pomóc, wskazać drogę. Rzecz jasna, wielokrotnie będzie się potykać, ale będzie posuwać się naprzód. I pewnego dnia książka jest tak duża, że może zaistnieć poza swoim autorem.
To się stało przed chwilą.
Tylko tyle.
Zwyczajna śmierć.
Świat się zawalił.
Kiedy zapada cisza, czuję, że znów pogrążasz się w nieszczęściu. Nieszczęście to twoje miejsce pobytu. Nieszczęście jest położeniem geograficznym.