Człowiek, który czytał umarłych Antonio Garrido 7,5
![Człowiek, który czytał umarłych](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/211000/211774/576849-352x500.jpg)
Bardzo dobra książka z niezwykle sprawnie poprowadzoną intrygą. Czapki z głów przed Antonio Garrido, któremu udało się połączyć w zgrabną całość powieść historyczną z kryminałem. O ile początek może nie dla wszystkich będzie porywający, o tyle od pewnego momentu tak naprawdę nie można już oderwać się od lektury, kolejne kartki przewraca się błyskawicznie, a koniec jest doprawdy wyśmienity.
Akcja powieści rozgrywa się w Chinach za panowania cesarza Ningzonga (1168-1224) z dynastii Song. Jest to okres szczytowy w ramach klasycznej kultury chińskiej. Głównym bohaterem jest młody mężczyzna o imieniu Song Ci, którego wielkim marzeniem są studia naukowe i późniejsza kariera sądowa w cesarskiej stolicy. Niestety, z powodu śmierci dziadka musiał on razem z rodziną wrócić w rodzinne strony, gdzie od rana do wieczora haruje jako rolnik na polu swego brata. I to właśnie tam odkryje coś, co nieodwracalnie zaważy na jego przyszłości.
To, co Garrido zrobił w sposób wyjątkowo udany, to oddanie surowych obyczajów i realiów egzystencji w Chinach epoki Song. Poznajemy tutaj naprawdę wiele detali z życia zarówno na wsi, jak i w wielkim mieście. Obraz ten jest zasadniczo zgodny z tym, co wiemy na ten temat z historii. Dowodzi to, że pisarz wykonał solidną pracę nad opracowaniem podstaw źródłowych dla swojej powieści. Co więcej, Garrido udało się oddać zupełnie nam obcą obyczajowość Chińczyków, z całą naleciałością konfucjańskiej obyczajowości oraz obezwładniającą masowością tamtejszego społeczeństwa. Razem z głównym bohaterem czytelnik czuje wręcz, że w tamtym kręgu kulturowym jednostka była tak naprawdę niczym, a podstawą przetrwania było osadzenie się w ramach jakiejś struktury społecznej, która chroniła swoich członków przed wszelkimi zagrożeniami życia codziennego. Niestety, ale Ci dość rychło przekonał się, co oznacza samotne życie, w którym pozostaje się zdanym tylko na siebie.
Po interesującym wstępie akcja powieść nieco zwalnia, choć nadal sporo się dzieje. Głównego bohatera dotyka szereg nieszczęść i następujących po sobie porażek, które w pewnym momencie zaczynają być mocno depresyjne. Ukazanie całego brudu i bezwzględności społeczeństwa o zupełnie innym od naszego poczuciu moralności sprawia, że w pewnym momencie zaczynało mnie to nieco męczyć. Ile można? Na pierwszy rzut oka nie widać bowiem, do czego autorowi jest potrzebny ten festiwal nieszczęść, spadających jedno za drugim na głównego bohatera. Tego dowiemy się dopiero później, gdy akcja ruszy wreszcie z kopyta i powieść nabierze solidnych rumieńców. Natomiast wydaje mi się, że ten fragment przejściowy powieści można było nieco bardziej skondensować.
Moment przełomowy, o którym przed chwilą wspominałem, następuje gdzieś w połowie książki, gdy wreszcie spełnia się informacja z okładki o tajemniczych morderstwach na cesarskim dworze. Jak się zapewne czytelnik od samego początku domyślił, to Ci ma być tym, który będzie musiał wyjaśnić tajemnice potwornie okaleczonych zwłok, które nie dają spać samemu Synowi Niebios i jego otoczeniu. Gdy Ci wkracza do cesarskiego pałacu, intryga, którą ułożył dla nas hiszpański pisarz, wciąga już na całego.
A jeśli już przy temacie intrygi jesteśmy, to muszę stwierdzić, że Garrido spisał się w tym elemencie doskonale. Przede wszystkim dał czytelnikowi we wcześniejszych perypetiach głównego bohatera pewne sugestie, które uważnemu odbiorcy pozwolą na wskazanie sprawcy zbrodni. Nie oznacza to jednak, że sprawa jest wyłożona jak na talerzu. Wręcz przeciwnie, pisarz podejmuje grę z czytelnikiem i często myli trop, podsuwa inne rozwiązania, ale robi to bardzo taktownie. I to wielkie osiągnięcie pisarza, że potrafił nie tylko sprawnie ułożyć skomplikowaną fabułę, ale że umiejętnie porozstawiał podpowiedzi, dzięki którym czytelnik dostał szanse na to, aby wskazać rozwiązanie śledztwa jeszcze przed głównym bohaterem, który właściwie do samego końca pozostawał nieświadomy rozległego spisku, w którym uczestniczył. I gdy już wydaje się czytelnikowi, że chwycił byka za rogi i ma całość historii przed oczami, pisarz w epilogu jeszcze raz zaprasza go do zabawy i - mrugając do niego oczkiem - nieco ironicznie zapytuje, czy aby na pewno wszystko stało się jasne? Cała maestria autora polega tutaj na tym, aby zagadka nie była ani zbyt łatwa, ani zbyt trudna do odgadnięcia, i jednocześnie dawała pewną satysfakcję czytelnikowi, któremu udało się trafnie wskazać sprawcę całego zamieszania, zanim pisarz odkryje wszystkie swoje karty.
Jeśli chodzi o postać głównego bohatera, Song Ci, to stwierdzam, że mamy tutaj do czynienia z postacią, która nie pasuje do realiów, w których się porusza. Innymi słowy, Garrido osadził w historycznie poprawnych realiach postać, którą obdarzył naszą współczesną moralności. Z jednej strony, jest to jakiś zgrzyt, który szczególnie widać, gdy śledzimy walkę bohatera o zdrowie jego siostry. Jak nic widać tutaj, że Ci jest skrępowany postawami, które nie do końca pasują to tego, co prezentuje całe otoczenie bohatera, ale chyba nie mogło być inaczej, skoro autorem książki jest Europejczyk, do tego piszący głównie dla innych Europejczyków. Ci musi zatem być możliwy do odczytania dla naszego kręgu kulturowego, choć myślę, że interesującym eksperymentem byłoby, gdyby był on bardziej dzieckiem swoich czasów i prezentował sposób myślenia właściwy swoim pobratymcom z epoki Song. Co prawda nie mógłby on wtedy pozostać do końca pozytywną postacią, jaką jest w wersji, którą prezentuje nam autor, ale na pewno byłoby to intrygujące rozwiązanie. Ale to taka myśl na marginesie.
Oceniam zatem, że powieść „Człowiek, który czytał umarłych” to niemal perfekcyjnie napisana powieść w swoim gatunku, w której sprawnie połączono historię średniowiecznych Chin z zagadką kryminalną. Wartym odnotowania jest też zamieszczony na końcu książki indeks haseł, które jeszcze bardziej przybliżają czytelnikowi chińską historię. Można oczywiście przyczepić się do momentów dłużyzny, do finału, który przypomina zakończenia tak wielu innych powieści detektywistycznych, ale w gruncie rzeczy nie ma to aż tak dużego znaczenia wobec oryginalnego zamysły autora, realistycznie odtworzonej rzeczywistości i naprawdę świetnie poprowadzonej intrygi. Doskonale się to czytało, a przecież o to właśnie chodzi w przypadku tego typu literatury. Polecam.