cytaty z książek autora "Dora Rasińska"
Chińczycy wykazują się solidarnością – kiedy nie ma miejsc siedzących, zawsze starają się jakoś ścisnąć, i myślę, że stało się tak nie tylko ze względu na moją białą twarz. Pasażerowie na tej trasie byli w większości muzułmanami. Nie są tak mili i otwarci jak Chińczycy Han – lecz jakby bardziej zapatrzeni w siebie, wyobcowani. Wystrojeni są przy tym, jakby wybierali się na ślub. Cóż, to podróże ich życia, tyle kilometrów, poza tym kiedy jedzie się do rodziny, trzeba się pokazać, trzeba coś kupić – a w pociągu to między innymi kandyzowane śliwki czy cukierki. Przy tym w wagonach nie ma takich rzeczy jak plucie na podłogę – a tego się obawiałam. Właśnie na tej trasie dzieją się dziwne rzeczy, dzisiaj na przykład dziecko sikało do śmietnika. Dzieciaki mają klapkę w majtkach, by łatwiej było je „obsłużyć”. Rządowi udało się przekonać Chińczyków, głównie przed olimpiadą w Pekinie, co do bardziej cywilizowanych zachowań przy wykorzystaniu tak zwanej psychiki tłumu, bo w Chinach liczy się zbiorowość, a nie jednostka.
Jechałam przez wertepy i dziury kompletną nocą. Myślałam, że nie dojadę, aż wreszcie pojawiła się stacja – a tam ciemno i mokro oraz ludzie śpiący na podłodze i ten nastrój… Było to pierwsze zetknięcie z birmańskim bileterem-dróżnikiem, który na mój widok wyciągnął stary zeszyt, sprawdził dostępność i ręcznie wypisał bilet. Zapytał się jeszcze, czy chcę hard seat, czyli twarde siedzenie, czy soft – miękkie, czyli dla cudzoziemców. Zadziwiłam go chyba, bo wybrałam najtańszą, trzecią klasę, aby popodziwiać lokalny koloryt. Był zaskoczony, ale nie protestował, nie namawiał. Doszłam do pociągu, a tu drewniane, szczebelkowe siedzenia i mokro, bo okna były otwarte i deszcz padał od kilkunastu godzin. Problemem było nie to, że lało, ale że nie można było zamknąć okien. Miałam na szczęście ręcznik, którym wytarłam siedzenia i jeszcze wymościłam sobie częściowo siedlisko, aby moje ciało nie było zbyt oporne w zetknięciu z twardością.